Poprosiła męża, żeby "załatwił" jej rolę. Mówi, co zrobił
- W Teatrze Narodowym jest kilka aktorek w moim wieku. Pewnie są role, które zagrałam, a na które one bardzo liczyły, lub odwrotnie. Ale nie może być też tak, że jedna aktorka gra wszystkie ciekawe role - mówi Beata Ścibakówna, żona Jana Englerta, dyrektora Teatru Narodowego.
Beata Ścibakówna od lat jest związana z Teatrem Narodowym. Choć w ostatnim czasie rzadziej pojawia się w filmach i serialach, na scenie błyszczy jak nigdy. W rozmowie z Plejadą aktorka otwarcie przyznała, że łatka "żony dyrektora" nie była dla niej komfortowa.
- Od wielu lat czytałam, że Jan Englert mi coś załatwił. Jestem do tego przyzwyczajona. O naszej córce Helenie też tak pisano. Gdziekolwiek nie zagrała, pojawiały się komentarze, że to za sprawą ojca. Gdy więc zaczęto zarzucać nam nepotyzm w kontekście Hamleta, ani mnie to nie zdenerwowało, ani nie zamknęło w sobie, ani nie wzburzyło. Było mi zwyczajnie przykro - mówi w rozmowie z Plejadą.
- Zrozumiałabym tę sytuację, gdybyśmy z Heleną nie nadawały się do tych ról albo wcześniej nie udowodniły, co potrafimy. Dlaczego innym, cholera, wolno, a Janowi Englertowi nie? - pyta retorycznie. Ścibakówna zdradza też, że mimo medialnego szumu wokół spektaklu, atmosfera w teatrze pozostała przyjazna: - Raczej śmialiśmy się, że mamy darmową reklamę - stwierdza.
Wiktoria Gorodecka jest etatową aktorką Teatru Narodowego. Jakim szefem był przez lata dla niej Jan Englert?
Życie u boku dyrektora
Zapytana o początki dyrekcji Jana Englerta w Teatrze Narodowym, aktorka przyznaje, że nie była to decyzja wymuszona: - Kiedy Jerzy Grzegorzewski zrezygnował z funkcji dyrektora, innego wyboru nie było. To wydarzyło się naturalnie.
Jak sama twierdzi, praca z mężem nigdy nie oznaczała taryfy ulgowej: - Mój mąż nigdy nie obsadzał mnie w niczym na siłę. Nigdy nie zrobił też niczego specjalnie dla mnie. Jeśli uważał, że jakaś rola jest dla mnie, powierzał mi ją. Ale jeśli nie był do tego przekonany, angażował inną aktorkę. Raz poprosiłam go, by porozmawiał z reżyserem i podsunął mu moje nazwisko do konkretnej roli, która mi wydawała się dla mnie stworzona. Nie zrobił tego. Takie ma zasady.
- W Teatrze Narodowym jest kilka aktorek w moim wieku. Pewnie są role, które zagrałam, a na które one bardzo liczyły, lub odwrotnie. Ale nie może być też tak, że jedna aktorka gra wszystkie ciekawe role. Płodozmian jest konieczny – dodaje.
Zagrała razem z córką
W "Hamlecie" Ścibakówna występuje razem z córką Heleną Englert. - Obserwowałam ją, jak myśli, jak tworzy, jaką ma naturalność i intuicję aktorską. Jak zaskakuje wyobraźnią. Nie chciałam jej dawać żadnych wskazówek, żeby jej nie zamknąć. Słuchała reżysera, proponując swoje pomysły. Byłam wzruszona.
Podkreśla jednak, że w pracy są przede wszystkim aktorkami, a nie rodziną. - Profesjonalnie do tego podchodzimy. Nie wstydzimy się siebie. Ona ma swoją ścieżkę w tym spektaklu, a ja swoją. Czasem one się łączą. Ale są to ścieżki Ofelii i Gertrudy, a nie córki i matki - podkreśla.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl