Była w wieży, gdy uderzył samolot. Cudem uniknęła śmierci
Juliette Bergman podzieliła się swoją historią, która mogłaby posłużyć za scenariusz filmu "Oszukać przeznaczenie". Opisała dramatyczną ucieczkę z płonących wież World Trade Center podczas ataków z 11 września 2001 roku. W niezwykły sposób uniknęła śmierci. W 2025 roku mijają 24 lata od tego wydarzenia.
Juliette Bergman przez dwadzieścia lat była zatrudniona w Port Authority of New York/New Jersey, które znajdowało się na 82. piętrze północnej wieży World Trade Center. Po pierwszym zamachu na wieże, jej pracodawcy zapewniali, że miejsce jest już bezpieczne. Bergman uwierzyła w te zapewnienia, nie spodziewając się, że w tym samym miejscu może dojść do kolejnej tragedii. Później przyznała, że to był błąd.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
11 września 2001 roku. Tego nie wiedziałeś o zamachu na World Trade Center
Pierwszy zamach w 1993 roku
Bliźniacze wieże przez lata stanowiły jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Nowego Jorku, a w ich biurach pracowało ponad 50 tysięcy osób. Pierwszy zamach miał miejsce 26 lutego 1993 roku, gdy na podziemnym parkingu jednej z wież eksplodowała furgonetka z 700-kilogramową bombą, zdetonowaną przez członków Al-Kaidy.
W wyniku wybuchu zginęło sześć osób, a ponad tysiąc odniosło obrażenia. Bergman, która w tym czasie znajdowała się w budynku, wspominała, że gęsty dym całkowicie wypełnił klatki schodowe. Razem z innymi pracownikami błądziła w ciemnościach, usiłując odnaleźć bezpieczną drogę ewakuacji.
- W 1993 roku klatki schodowe były pełne dymu, nie wiedzieliśmy, co robić. Kilka razy chodziliśmy w górę i w dół, ponieważ się dusiliśmy - relacjonowała dziennikarzom "Fort Lee Suburbanite".
Zaczęło się od snu. Zakończyło się walką o życie
Po zamachu z 1993 roku siedmiu z ośmiu zamachowców zostało skazanych na dożywocie, a jeden zdołał zbiec do Iraku. Już miesiąc po ataku pracownicy wrócili do pracy w wieżach. Bergman była przekonana, że kolejne zagrożenie jest mało prawdopodobne.
- Czułam się bezpiecznie. Wydawało mi się, że prawdopodobieństwo kolejnego ataku było bliskie zeru. Myliłam się - przyznała Bergman.
W sierpniu 2001 roku zaczęły ją dręczyć koszmary o gubieniu torebki. Sny powracały, nie dając jej spokoju, choć nie potrafiła zrozumieć ich znaczenia.
Dramatyczne wydarzenia z 11 września
11 września 2001 roku, po kolejnej nieprzespanej nocy, Bergman jak zwykle udała się do pracy. O godzinie 8:46 potężny huk wstrząsnął budynkiem - samolot porwany przez Al-Kaidę uderzył w jedną z wież World Trade Center. Wybuchła panika. Ludzie rozpaczliwie próbowali się ewakuować. Wkrótce potem drugi samolot uderzył w sąsiednią wieżę.
Ubrana w wąską spódnicę miała trudności z poruszaniem się, jednak dzięki pomocy znajomych udało się jej dotrzeć na parter. Chwilę później jedna z wież zawaliła się z przerażającym hukiem.
Z płonącego budynku uratowało ją dwóch mężczyzn z 85. piętra. To dzięki ich odwadze i determinacji Bergman przeżyła. Do dziś nazywa ich swoimi "aniołami". W najtrudniejszych momentach błagała Boga w modlitwie - nie o własne ocalenie, lecz o życie tych, którzy jej pomogli.
- Miałam szczęście, że nie spadł na mnie żaden ciężki gruz (...). Powiedziałam Bogu, że jeśli taka jest jego wola, to żeby zabrał mnie do siebie, chociaż nie podoba mi się to. Poprosiłam go tylko: nie bierz tych dwóch mężczyzn, którzy mi pomogli. Oszczędź ich - wyznała kobieta.
Na szczęście cała trójka zdołała wydostać się na zewnątrz. Juliette Bergman wróciła do domu dopiero następnego dnia, po nocy spędzonej w szpitalu. Jej mąż przywitał ją słowami: "Witamy w klubie ocalonych". Podczas ucieczki zgubiła torebkę - dokładnie tak, jak w powracającym śnie, który nie dawał jej spokoju przed tragedią.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.