Blisko ludzi5-latek nie dostał zaproszenia na urodziny. Bo jest chory na autyzm

5‑latek nie dostał zaproszenia na urodziny. Bo jest chory na autyzm

5-latek nie dostał zaproszenia na urodziny. Bo jest chory na autyzm
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Marta Dragan
21.04.2017 20:51, aktualizacja: 12.06.2018 14:24

Chory na autyzm Aleks jako jedyny przedszkolak nie otrzymał zaproszenia na imprezę urodzinową kolegi. Za tydzień chłopczyk będzie obchodził swoje 5. urodziny i nikt do niego nie przyjdzie, bo tak postanowiły matki dzieci z jego grupy. Czy naprawdę w Polsce nie ma miejsca dla chorych dzieci? Reakcja internautów pokazuje, że jest i nie brakuje ludzi, którzy mają dobre serca.

Kilka dni temu w jednym z przedszkoli w Bielsku-Białej doszło do przykrego incydentu. Najsmutniejsze jest to, że ofiarą był 5-letni chłopczyk. Katarzyna, mama Aleksandra w rozmowie z WP Kobieta opisała całą sytuację:

- Na początku tygodnia przyszłam z synem do przedszkola i spojrzałam, że są zaproszenia na półkach. A na półce Aleksa nie było. Syn się spytał: co to za karteczki? Odpowiedziałam: "nie, nic, nic". Z reguły te zaproszenia z Figlo Parku (miejsce, w którym miały odbyć się urodziny - przyp. red.) to są takie kolorowe w baloniki. Aleks je kiedyś wiedział i sobie skojarzył, po czym zapytał: a dlaczego ja nie mam? No i co ja miałam mu odpowiedzieć? - pyta pani Katarzyna.

Mama Aleksa w przypływie bezsilności postanowiła podzielić się tym przykrym doświadczeniem na jednej z grup na Facebooku. Zamieściła taki oto wpis:
- Trochę się popłakałam. Dzisiaj byliśmy w przedszkolu. Na każdej półce zaproszenia - u nas nic. Aleks pyta dlaczego. Nie wiem, co odpowiedzieć. Za 2 tygodnie ma urodziny i gdy pytałam mam - nikt nie przyjdzie. I znowu będzie mu przykro.

Reakcja była natychmiastowa. Pani Katarzyna otrzymała wiele ciepłych słów, wyrazy współczucia i zrozumienia. Okazuje się, że problem odtrącania chorych na autyzm dzieci nie dotyczy tylko Aleksa. Matki na forum zaczęły dzielić się podobnymi historiami. - Mój syn przez 15 lat swojego życia był zaproszony na urodziny tylko raz. Wszystko ze względu na swoją "inność" - napisała jedna z pań.

Dlaczego w Polsce nie ma zrozumienia dla chorych na autyzm? Dorośli boja się inności, brzydzą się nią, a dzieci się w tym wychowują. Na ten temat wypowiedziała się inna z matek: - Rodzice nie mają pojęcia, czym jest autyzm. Raczej uważają, że takie dzieci kołyszą się w kółko, machają rączkami i nie ma z nim całkowitego kontaktu. Wiedzę taką mają z filmów, z telewizji. Może zrobić jakieś spotkanie wspólne rodziców z dziećmi i przedstawić syna. Pokazać, że on nie jest z innego świata, że bawi się z ich dziećmi i krzywda się nie dzieje.

Przypadek Aleksa poruszył kobiety, które dzieliły się podobnymi historiami. Jedna z internautek tak skomentowała sprawę: - Przykład idzie od rodziców. I mnie jako osobie, która jest pedagogiem nie mieści się to w głowie, jak rodzice "zdrowych" dzieci podchodzą do tematu dzieci z deficytami. A mogę się założyć, że niejedno "zdrowe" dziecko daje bardziej do wiwatu rodzicom. To rodzice powinni przechodzić lekcję tolerancji.

Inna komentująca potwierdza, że skala problemu jest większa i to nie chodzi tylko o dzieci chore na autyzm, powszechnie nie akceptujemy "inności":
- Mój synek ma duże znamię na buzi. Często jak o tym rozmawiam z dorosłymi to mówią, że dzieci potrafią być okrutne i dokuczać "innemu" dziecku. Dotąd spotykam same dzieci szczerze zaciekawione i pytające, co to syn ma. Natomiast dorośli zachowują się co najmniej dziwnie… uciekają, odsuwają dzieci, szepczą jakieś niestworzone historie, zamiast pozwolić dziecku zapytać u źródła i zaspokoić ciekawość…

Okazuje się, że to nie pierwszy przypadek, kiedy Aleks został w ten sposób potraktowany, wielokrotnie doświadczył podobnej dyskryminacji. Pani Katarzyna wspomina, że na placu zabaw matki wręcz zbulwersowane pytały ją: - Dlaczego pani z nim przychodzi na plac, przecież on jest agresywny?

Pani Katarzyna jest osobą niepełnosprawną i sama wychowuje chłopca. W rozmowie z nami wyznała, że przeraża ją wizja przyszłości syna: - Nie wiem, ile ja będę żyła. Jak mnie zabraknie to nie wiem, co się z nim stanie. Nie ma w Polsce na tyle akceptacji jego choroby żebym nie musiała martwić się o jego przyszłość. Jeśli znajdzie zrozumienie i uznanie ludzi, bo jest naprawdę inteligentnym chłopcem, to sobie poradzi. Ale wiem, że są, byli i będą ludzie, którzy po prostu będą go odpychać, bo jest specyficzny.

Post pani Katarzyny postanowiła udostępnić na swoim fanpage'u Sportsmama - Aleksandra Rożnowska, którą podobnie, jak nas poruszyła ta historia. Pani Aleksandra napisała:

Obraz
© Facebook.com

Matki od razu ruszyły z pomocą i zaczęły prosić o adres. Aleks otrzymał kartki i prezenty. Ale mama chłopca w rozmowie z nami podkreśliła, że zupełnie nie o to jej chodziło. Chciała jedynie zwrócić uwagę na problem chorych na autyzm dzieci i tego, jak są odbierane przez społeczeństwo. Za wszystkie gesty wdzięczności oczywiście dziękuje, ale nie ukrywa, czuje się nieco skrępowana.

- To była chwila słabości. Ktoś napisał, że wyśle kartkę, to zgodziłam się. Ale to przerosło moje oczekiwania. Piszą do mnie ludzie z Anglii, z Irlandii, ze Szwecji. Dostałam kartki, paczki. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to gest dobroci, ale odpisuję tym osobom, żeby kupili coś swoim dzieciom i że jest wiele dzieci, które bardziej potrzebują pomocy niż mój Aleks.

Panią Katarzynę ucieszył szczególnie gest jednego chłopaka: - Napisał do mnie chłopak, który ma zespół muzyczny w Tychach. I zapytał się, czy może po nas przyjechać i wziąć Aleksa na próbę, po to żeby sobie pooglądał i pograł na instrumentach. To było bardzo fajne.

Pamiętajmy, że dzieci chore na autyzm nie potrzebują litości, ale przede wszystkim akceptacji. Nie ucieszy ich kolejna zabawka, jeśli nie będą miały się z kim nią pobawić.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (834)
Zobacz także