Blisko ludziAnna i Wiesław Dymny - miłość, która nadal trwa

Anna i Wiesław Dymny - miłość, która nadal trwa

Anna i Wiesław Dymny - miłość, która nadal trwa
Źródło zdjęć: © PAP | Maciej Sochor
10.11.2016 15:12, aktualizacja: 10.11.2016 15:31

Byli jedną z najpiękniejszych krakowskich par - Anna i Wiesław Dymny. On starszy od niej o 15 lat „król” Piwnicy pod Baranami, ona piękna, zdolna i ambitna aktorka. Trąci banałem? Ich miłość trwała aż do jego przedwczesnej śmierci.

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Podczas pierwszego spotkania nie zaiskrzyło, drugie (przy okazji pracy nad filmem) zaważyło na ich losach, a po latach stało się nawet zabawną anegdotą. - Owego wieczora źle się czułam, a Jerzy Cnota i Dymny grali za moimi drzwiami w ping-ponga. Strasznie głośno przy tym przeklinali. Wreszcie nie wytrzymałam i wyszła zapytać, czy mogliby przestać grać. Wtedy Dymny podszedł do mnie z butelką i powiedział coś do mnie, wplatając słowo "ku..a". Byłam tak przerażona, że strzeliłam go w łeb, bo myślałam, że to o mnie. A on mi oddał i podbił mi oko – wspominała Anna Dymna.

Szybko zdecydowali, że chcą się pobrać. „Gdy wyszłam za mąż za Wiesia, to mi się czasem wydawało, że to jest mój brat. Nawet fizycznie byliśmy podobni” – mówi aktorka w książce Moniki Wąs „Dymny. Życie z diabłami i aniołami”.

Mieli wspólne rytuały. Razem czytali na głos książki, chodzili na wyprawy do lasu. Jednak ich wspólne życie nie było sielanką. Jego drugą miłością był alkohol. - Życie z nim było ciągłym balansowaniem nad przepaścią. Gdy Wiesio pił, ludzie się go bali.
W pewnym momencie zaczął pić na umór i już nic dla niego się nie liczyło. Wiedziałam, że pod skorupą agresywnego pijanego i dzikiego człowieka, chował się zrozpaczony, wrażliwy i przestraszony chłopiec. Kochałam go – mówiła w jednym z wywiadów.

Obraz
© East News

Aktorka nadal ma listy od męża. - Był niezwykłą osobą, wszechstronnym artystą, wewnętrznie wolnym. Mój pierwszy mężczyzna, przy którym dojrzewałam, uczyłam się dorosłego życia. Uczciwości do bólu, wytrwałości, wiary w coś do śmierci. Gdyby nie on, dziś byłabym kimś zupełnie innym – mówiła w wywiadzie na łamach „Gali”. Zmarł nagle w wieku 42 lat. Ona miała wtedy 27 lat.

- Wiesiu nie żyje już od 30 lat, a jest osobą, która cały czas mi pomaga. Miałam 27 lat, kiedy umarł. Świat mi się zawalił, a jednak udało mi się cierpienie przekuć w jakąś siłę – dodała.
Dziś Anna Dymna zajmuje się głównie prowadzeniem fundacji „Mimo Wszystko”. Pomaga osobom chorym i niepełnosprawnym, organizuje festiwale z ich udziałem, aktywizuje ich.

- Czasami tak myślę, że moje spotkanie z Dymnym - z moją wielką, pierwszą miłością - nigdy się nie skończyło. Wciąż trwa. Oczywiście, zaraz ludzie stwierdzą: co za głupia, egzaltowana aktorka. A to jest prawda, tylko ci ludzie widocznie nie mieli szansy przeżyć czegoś podobnego i tego, co czuję, nie mogą zrozumieć – stwierdziła aktorka w rozmowie z „Gazetą Krakowską”. - Gdyby było to możliwe, byłabym przy jednym mężczyźnie. Ale to się nie zawsze udaje – powiedziała w innym wywiadzie.

Źródło artykułu:WP Kobieta