Blisko ludziDorota Zawadzka o hejcie: "Nie uczymy dzieci mówić miłych rzeczy"

Dorota Zawadzka o hejcie: "Nie uczymy dzieci mówić miłych rzeczy"

Dorota Zawadzka o hejcie: "Nie uczymy dzieci mówić miłych rzeczy"
Źródło zdjęć: © East News
Magdalena Kowalska-Kotwica
10.09.2019 14:42, aktualizacja: 10.09.2019 19:19

– Zastanówmy się, jak my mówimy o innych ludziach – tych dalekich i tych bliskich – mówi Dorota Zawadzka. Jej zdaniem to klucz do tego, by nie wychować hejtera. Poprosiliśmy znaną psycholog, by obejrzała nasz spot #StopMowieNienawiści. Oto, co o nim sądzi.

WP Kobieta: Obejrzała pani nasz spot #StopMowieNienawiści. Co pani o nim sądzi?
Dorota Zawadzka: Kampania jest super i uważam, że jest bardzo potrzebna. Uzmysławia rodzicom, w ogóle nam dorosłym, że dzieci widzą i słyszą wszystko. I my nie jesteśmy wzorem tylko wtedy, kiedy my chcemy nim być, ale 24 godziny na dobę. Wszystko, co mówimy, zapada dzieciom w pamięć. Ja może zrobiłabym ten spot nieco inaczej, bo nie lubię, kiedy dzieciom trochę sztucznie wkłada się w usta słowa dorosłych, ale sam pomysł bardzo doceniam.

To może opowiedzmy, na czym ten pomysł polega. Dzieci dostają kartki, na nich są zdania, które mają przeczytać. To są słowa polityków, hejt. Patrzą na te kartki i na ich twarzach pojawia się zdziwienie. Czemu się dziwią?
Myślę, że są przestraszone i zdziwione na dwa sposoby. Raz tym, co czytają i że nie wszystko rozumieją, a dwa tym, o co proszą je dorośli. Bo to są brzydkie słowa. I nawet jeśli używają wulgaryzmów, to nie robią tego przy dorosłych. To zaskoczenie na ich twarzy może mówić: przy dorosłym nie wypada.

Myśli pani, że rozumieją, co czytają?
Część pewnie tak. Słowo "dorżnąć" raczej na pewno, ale "watahę" już niekoniecznie. Wiedzą, co to znaczy ogolić na łyso, ale nie znają kompletnie kontekstu historycznego. Zresztą temperatura tego spotu rośnie. Dwójka ostatnich dzieci czyta swoje zdania w dużych emocjach.

Wie pani, to wszystko zależy od tego, z jakiego domu to są dzieci i czy tam się rozmawia o bieżących sprawach i polityce. Być może ta ostatnia, starsza dziewczynka, ma już dużo większą świadomość tego, z czym ma do czynienia i intonacją wyraża swoje zdanie.

Warto rozmawiać z dziećmi o polityce i o bieżących sprawach? To ułatwia czy utrudnia radzenie sobie z hejtem?
Trzeba być czujnym. Jeśli dziecko widziało jakąś niepokojącą informację, to trzeba zapytać: czy chciałbyś o tym porozmawiać, czy czegoś nie rozumiesz, czy trzeba ci coś wytłumaczyć. Jeżeli dziecko mówi, że tak i zadaje masę pytań, to trzeba na nie odpowiedzieć. Wiadomo, że to, co mówimy, trzeba dostosować do wieku dziecka i do tego, jaki ma background.

Kiedyś prowadziłam w Świdnicy warsztaty dla dzieci o ich prawach. To był rok, kiedy był zamach we Francji w sali Bataclan. Zamach był w weekend, a ja w poniedziałek miałam z dziećmi warsztaty. Po wykładzie zapytałam, czy chciałyby mnie o coś zapytać. O cokolwiek, niekoniecznie w sprawach praw dzieci. Wszystkie chciały ze mną rozmawiać o tym, co widziały i słyszały w związku z tym zamachem. Byłam w szoku. Chciałam wiedzieć, czy one zadały te same pytania swoim rodzicom. Odpowiedziały: nie, rodzice w ogóle nie rozmawiają z nami na te tematy.

Mówienie: "to nie jest dla ciebie, nie interesuj się", jest najgorszą rzeczą. Dziecko młodsze i tak się dowie od rówieśników, starsze sobie wygoogla, a takie, które nie zrobi ani jednego, ani drugiego, pójdzie spać i będzie przeżywać to w nocy. Dziecko nie może zostawać z takim zagadnieniem samo. Bo skąd bierze się hejt? Ze strachu, a strach się bierze z niewiedzy. Boimy się uchodźców, ponieważ nic o nich nie wiemy. A jak się ich boimy, to ich nienawidzimy. To jest najprostszy mechanizm.

To co zrobić, żeby nie wychować hejtera?
Po pierwsze, sami musimy na siebie popatrzeć. Jak my mówimy o innych ludziach – o sąsiadach, o pracodawcach. Czy przypadkiem w naszym domu nie można usłyszeć, że wszyscy taksówkarze kradną, a wszystkie panie ze sklepu są niedouczone. Zastanówmy się, jak my mówimy o innych ludziach – tych dalekich i tych bliskich. O celebrytach na przykład. Dołożenie znanej osobie jest dla wielu z nas jak postawienie sobie pucharu w domu.

Teraz idą wybory, będziemy rozmawiać w domach. Będą nam przynosili ulotki, dorośli będą te ulotki teatralnie darli i wyrzucali do kosza, albo komentowali: co za debil, a co za kretynka. Dzieci to słyszą.

Patrzmy też, jak nasze dzieci mówią o innych dzieciach, z klasy, z podwórka. Czy im zazdroszczą, czy są wspierające? Zastanówmy się, czy my wychowujemy dziecko do rywalizacji, czy do współpracy. Jak wychowujemy do rywalizacji, to bardzo prawdopodobne, że będziemy wychowywali dziecko do hejtu. Bo ono jakoś się musi w tym porządku dziobania ustawić. Musi być lepsze, a jak ono jest lepsze, to inni są gorsi i głupsi.

Warto rozmawiać z dziećmi o hejcie? Nazywać to zjawisko?
Ja uważam w ogóle, że takie zajęcia dotyczące hejtu powinny być w programie szkoły! Ale jeżeli szkoła tego nie ogarnie, bo wiadomo, że ma przeładowany program, to powinny o tym mówić chociaż media. Ja mam wielki żal do mediów, szczególnie publicznych, że tak mało jest edukacyjnych treści na temat hejtu, za to nakręca się spiralę nienawiści.

Musimy uczyć dzieci, że można inaczej, że można być miłym dla ludzi. Ja robię warsztaty dla dzieci, podczas których pytam je o ich samoocenę. Proszę, żeby powiedziały o sobie coś dobrego. A potem proszę, żeby powiedziały coś dobrego o osobie, która siedzi po prawej. Potem o tym rozmawiamy i okazuje się, że złe rzeczy mówi się łatwiej. I to mówią już 6-latki.

Myślę, że gdyby zrobić taki eksperyment i dzieciom z waszego spotu dać na karteczkach zdanie: "jestem fantastyczny", to one też byłyby zdziwione i też by się zastanawiały, dlaczego mają to powiedzieć. Nie uczymy dzieci mówić miłych rzeczy. Nie dziwmy się więc, że hejt ma się tak dobrze.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta