Dr Andrzej Sankowski o standardach polskiej chirurgii plastycznej
Na okładkach gazet i w telewizji często widzi znane twarze, które sam „poprawiał”. Andrzej Sankowski jest cenionym chirurgiem plastykiem, prowadzi swoją klinikę. Nam opowiada o tym, jak trudno polskim pacjentom dochodzić praw w przypadku powikłań po operacjach plastycznych.
21.04.2015 | aktual.: 24.04.2015 13:42
Na okładkach gazet i w telewizji często widzi znane twarze, które sam "poprawiał". Dr Andrzej Sankowski jest cenionym chirurgiem plastycznym, prowadzi swoją klinikę. Nam opowiada o tym, jak trudno polskim pacjentom dochodzić praw w przypadku powikłań po operacjach plastycznych, o gwiazdach, które przesadzają z botoksem. Radzi, jak wybrać specjalistę godnego zaufania, by uniknąć plastycznej fuszerki.
WP: : Na czym polega fuszerka w kontekście chirurgii plastycznej - czy to trwałe uszkodzenie wyglądu, a może również brak oczekiwanych efektów?
- Jest wielu lekarzy, którzy zajmują się chirurgią estetyczną. Już samo to określenie jest błędne. Nie ma takiej specjalizacji. Są to ludzie, którzy nie mają żadnego wykształcenia. Dam pani przykład. W Warszawie jest lekarz, który nie narzeka na brak popularności. Nie ma specjalizacji, ale ma dużo pacjentek. Co pewien czas przychodzą do mnie na poprawki panie zoperowane przez niego.
Jedną z pierwszych, która mnie zaskoczyła, była młoda dziewczyna. Chciała wykonać plastykę piersi, ponieważ po porodzie opadł jej biust. Wspomniany człowiek zrobił jej plastykę nie mając o tym zielonego pojęcia.
Wykonał jej cięcie od obojczyka do sutka. Pierwszy i jedyny raz w życiu widziałem efekty tak wykonanej operacji, zresztą niezgodnie z zasadami sztuki medycznej. To jest fuszerka. Co miała zrobić ta dziewczyna? Przeszła kilka operacji, by nadać piersiom pożądany kształt. Na bliźnie wytatuowała sobie różyczki.
Kolejny przykład. Jednej z pacjentek zrobiłem plastykę nosa. Była zadowolona, ale koleżanki przekonywały ją, że powinien być bardziej zadarty. Namówiły ją, żeby do niego poszła. Obiecał, że wybierze nowoczesną metodę - nici.
Rzeczywiście tak zrobił, ale nos był olbrzymi, obrzęknięty i krzywy. Nie chciał wydać karty lekarskiej pacjentki, bym mógł naprawić błędy. Stwierdził, że nie prowadzi dokumentacji. To też jest fuszerka. Nie dość, że zrobił coś, o czym nie miał pojęcia i co jest niezgodne z wiedzą medyczną, to jeszcze nie chciał udzielić żadnych informacji na temat wykonanej operacji. Błędów jest bardzo dużo, a sytuacja trudna, bo Ministerstwo Zdrowia milczy na ten temat.
WP: : Sądowa batalia Hanny Bakuły, która miała wyjaśnić, czy lekarz doprowadził do groźnych powikłań po operacji nosa, trwała 10 lat. Tak w Polsce wyglądają realia od strony pacjenta?
- Właśnie. Sąd wykazał się nieudolnością, mimo że sprawa była ewidentna. Jest jeszcze jeden kłopot – adwokaci. Wielu z nich poszukuje osób, które twierdzą, że zostały źle zoperowane, okaleczone. Domagają się odszkodowań. I adwokat mówi: Dostanie pani olbrzymią rekompensatę, ja to wywalczę. Proszę mi wpłacić odpowiednią sumę plus dwieście złotych za każde nowe pismo. Potem okazuje się, że one są dobrze zoperowane, nie ma powikłań, a marzenia o wielkich pieniądzach się rozmywają. Jedynym wygranym w tym procesie jest adwokat.
W Anglii toczy się coraz więcej procesów właśnie przeciw adwokatom. Jeśli dobrze wykonano operację, a ktoś próbuje wyłudzić od lekarza pieniądze, to nie możemy mówić o uczciwości. Zanim pacjent podejmie decyzję o operacji, powinien ją dokładnie przemyśleć. Czy jest zdecydowany? Czy kompleksy, które ma, ustąpią? Czy jest na tyle silny, że nie będzie mu przeszkadzało, że pojawi się obrzęk, siniaki, ból. Czy zaakceptuje siebie z nową twarzą? Jak przyjmie go otoczenie? Musi też podjąć decyzję, kto go zoperuje.
WP: : Jak wybrać dobrego lekarza i przygotować się do zabiegu, by nie skończył się tragedią i opłakanymi skutkami?
- Nie mamy nic cenniejszego niż nasze zdrowie. Nie idźmy do laika, nie dajmy się skusić promocjami, niskimi cenami. Swojego czasu popularna była promocja implantów, ale nie wspomniano, że zawierały silikon przemysłowy! Inny rodzaj implantów ostro reklamowano i nagle o sprawie ucichło, a zostały panie z dużymi kłopotami.
Jeśli nie mamy pieniędzy, poczekajmy, oszczędzajmy. Zoperujmy się w przyzwoitej klinice przez dobrego lekarza. Przede wszystkim powinniśmy zweryfikować, czy posiada specjalizację.
WP: : Dlaczego lekarze decydują się na kolejne zabiegi u osób, które już dawno powinny przystopować?
- Są to zwykle pacjenci wyjątkowo agresywni, którzy koniecznie chcą się zoperować. Lekarz musi powiedzieć stanowczo: nie. Oczywiście, jeśli odmówi, pacjent szuka takiego, który się zgodzi.
To jest rodzaj choroby, zaburzenia, ale taka osoba nie uda się do psychiatry czy psychologa. Odmawiam, jeśli uznam, że to nie ma sensu. Nie będę podejmował decyzji, które w moim rozumieniu lekarskim są bez sensu. Ci żądni zysku nie odmawiają.
WP: : Odesłał pan jakiegoś pacjenta do psychologa czy psychiatry?
- Tak, ale to bardzo trudna sprawa. Pani sobie nie zdaje sprawy, jaka jest reakcja. Do chirurga plastyka trafia wiele osób, które nie akceptują siebie. Większość tych ludzi zaczyna rozwiązywanie problemów od wizyty u chirurga plastyka, a nie psychiatry. To jest ciężka choroba. Pamiętam chłopaka, który mówił, że gdy wsiadał do autobusu, wszyscy wysiadali, bo nie mogli patrzeć na jego nos. A nos był normalny.
W takich przypadkach nie wolno operować. Po zabiegu znowu powie, że ludzie go nie akceptują. Takiego pacjenta kieruję do psychiatry. Mówię: Zoperuję cię, ale pod warunkiem, że przyniesiesz zaświadczenie od specjalisty, że już można. Na dziesięciu z zaświadczeniem wraca najwyżej jeden.
WP: : Często zdarza się, że w telewizji lub na okładce gazety widzi pan twarz, którą pan poprawiał?
- Oczywiście, że tak.
WP: : Jest pan wtedy dumny czy myśli, że można było przeprowadzić operację lepiej, inaczej?
- Trudne pytanie. Jeśli komuś poprawiam wygląd, to efekt zwykle jest wypadkową rozmowy między daną osobą a mną. Ona decyduje, na ile chce się zmienić. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, że mówię: zrobię wszystko po swojemu i część osób się zgadza.
WP: : Jakie są efekty przyjścia do specjalisty ze zdjęciem na przykład Angeliny Jolie i prośbą o jej usta czy nos?
- Tłumaczę: Pani nie jest i nie będzie Angeliną Jolie. To, że ona wygląda tak, a nie inaczej, jest związane z jej sylwetką, psychiką. To, że ktoś jest piękny, nie jest tylko kwestią regularnych rysów. Wpływ ma również charakter, sposób bycia, poruszania się i wiele innych czynników.
W Ameryce bardzo modne jest upodabnianie się do gwiazd. Na szczęście w Polsce trend nie jest silny. Czasami przychodzą młode dziewczyny ze zdjęciami modelek. Mówią: Chciałabym mieć nos jak ta brunetka, a usta jak blondynka.
WP: : Renee Zellweger twierdzi, że zasługą jej zmienionego wyglądu jest zmiana stylu życia i to, że odnalazła szczęście.
- Widziałem jej zdjęcia przed i po. To zupełnie inna osoba. Może efekt jest spowodowany operacją, może nastrzyknięciami. Botoks bardzo zmienia twarz, ponieważ paraliżuje mięśnie. Nicole Kidman miała taki okres, że nie występowała w filmach, bo nikt nie chciał jej zatrudniać. Jej twarz wyglądała nieruchomo. Trzeba być ostrożnym stosując toksynę botulinową. Co z tego, że ma się twarz bez ani jednej zmarszczki. Brak mimiki powoduje efekt sztuczności. A dla aktorki lepsze są zmarszczki niż twarz bez wyrazu.
WP: : Polskie aktorki przesadzają z botoksem?
- Muszę przyznać, że rodzime są mądrzejsze od koleżanek zza oceanu. Nie są aż tak szalone.
Rozmawiała Katarzyna Gruszczyńska/(kg)/(mmch), WP Kobieta
O ofiarach nieudanych operacji plastycznych traktuje drugi sezon programu „Plastyczna fuszerka”. Dwóch znakomitych chirurgów plastycznych - Terry Dubrow i Paul Nassif ponownie wkracza na salę operacyjną i ratuje ofiary nieudanych zabiegów. A wśród nich m.in. gwiazdy muzyki i sportu oraz ofiary nieszczęśliwych wypadków. Premiera w niedzielę 26 kwietnia o godz. 21 na antenie telewizji E!