Blisko ludziEwa Błaszczyk: trzeba znaleźć powód, żeby ktoś chciał wrócić

Ewa Błaszczyk: trzeba znaleźć powód, żeby ktoś chciał wrócić

Jak świat odbiera pacjent w śpiączce? Ewa Błaszczyk w rozmowie z Małgorzatą Ohme opowiada o tym, jak wygląda codzienność kliniki „Budzik” i o tym, że nie każdy pacjent ma powód, by wrócić do życia.

02.02.2017 12:31

- Wybudzenia to ciężka praca, która nie przynosi natychmiastowych efektów. Zazwyczaj jest to tak, jakby ktoś był głęboko pod wodą i stopniowo przybliżał się do powierzchni, aż w końcu się z niej wynurza – opowiada Ewa Błaszczyk i dodaje: jeśli nie byli w „czarnej dziurze” i nic nie pamiętają, to często mówią, że byli w świecie, gdzie było tak fajnie, że nie mieli żadnego powodu, by wracać. Do ciasnego ciała, do problemów. Trzeba znaleźć powód, żeby ktoś chciał tu wrócić.

Jak więc świat odbiera pacjent w śpiączce? - Są badania diagnostyczne, jak rezonans czynnościowy połączony z EEG i okularami, za pomocą których pokazuje się obrazy albo filmy. Można tak wyzwalać emocje pozytywne, np. gdy ktoś miał ukochanego psa, ukochaną osobę. Zapalają się różne ośrodki w mózgu, co widoczne jest na podglądzie – mówi Błaszczyk.

O tym, jak wygląda życie w klinice, opowiedziała z kolei Marlena Mierzwa, mama 3,5-letniej Asi. Pewnego dnia z nie do końca wiadomych przyczyn dziewczynka przewróciła się, zatrzymało się jej serduszko. Helikopterem razem z rodzicami trafiła do szpitala, gdzie spędzili 2 miesiące. Potem dostali się do „Budzika”. – O wpół do 8 jest obchód, dzieci zaczynają ćwiczenia, które kończą się często ok. 18-19 pod wieczór – opowiada Marlena. – Musimy pamiętać, że pewnego dnia będziemy już w domu i trzeba będzie sobie poradzić.

Źródło artykułu:Telewizja WP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)