Gwiazda "X‑Men" niespełnionym metalowcem
Gdyby Michael Fassbender nie został aktorem, prawdopodobnie występowałby w kapeli metalowej.
Gdyby Michael Fassbender nie został aktorem, prawdopodobnie występowałby w kapeli metalowej. Jako nastolatek Fassbender założył zespół wraz ze swoim przyjacielem, Mikiem. Choć chłopcy wkładali w granie całe serce, ich kariera nie potoczyła się tak jak chcieli.
- Graliśmy metal - opowiada aktor. - I bardzo dobrze, bo machanie głową zabija komórki mózgowe i człowiek za dużo nie myśli.
- Nasz pierwszy koncert miał się odbyć na ulicy, ale padało, więc namówiliśmy właściciela jednego z okolicznych pubów, aby pozwolił nam zagrać. Niestety, koncert metalowy w porze lunchu nie jest najlepszym pomysłem. Ludzie siedzący przy stolikach krzyczeli: "Ściszcie to!". Ktoś odłączył nam sprzęt i na koniec graliśmy metal na niepodłączonych gitarach elektrycznych. W końcu stwierdziliśmy, że chyba czas się poddać.
Fassbender myślał też o karierze prawnika, architekta i reportera wojennego, ale gdy jako 17-latek zasmakował aktorstwa w sztuce napisanej przez jego nauczyciela, wiedział już, co tak naprawdę chce robić w życiu.
- Pomyślałem wtedy, że chyba mogę być w tym całkiem niezły - wspomina gwiazdor. - Poświęciłem się więc aktorstwu w 100 procentach. Gra w filmach stała się moim jedynym priorytetem.
Michaela Fassbendera mogliśmy podziwiać ostatnio w obrazie "X-Men: Pierwsza klasa".
(ma)