Blisko ludziHanna Kąkol: W biznesie, tak jak w życiu, liczą się cel i pasja

Hanna Kąkol: W biznesie, tak jak w życiu, liczą się cel i pasja

Hanna Kąkol: W biznesie, tak jak w życiu, liczą się cel i pasja
Źródło zdjęć: © arch. prywatne
22.12.2012 21:27, aktualizacja: 19.02.2013 09:44

Hanna Kąkol - właścicielka i dyrektor zarządzający firmy Perfect Consulting, której działalność obejmuje usługi doradztwa personalnego i marketingowego oraz szkolenia interpersonalne. Certyfikowany coach ICC, wiceprezes Pomorskiego Oddziału Międzynarodowego Forum Kobiet.

Hanna Kąkol - właścicielka i dyrektor zarządzający firmy Perfect Consulting, której działalność obejmuje usługi doradztwa personalnego i marketingowego oraz szkolenia interpersonalne. Certyfikowany coach ICC, wiceprezes Pomorskiego Oddziału Międzynarodowego Forum Kobiet. Absolwentka WSAiB w Gdyni oraz Podyplomowych Studiów z zakresu Zarządzania Zasobami Ludzkimi przy Uniwersytecie Gdańskim.

Kiedy po raz pierwszy pomyślała Pani o własnym biznesie?
- Pierwszy pomyślał mój mąż. Wpadł na pomysł, że będziemy mieć firmę sprzątającą. Kupiliśmy maszynę karcher i mąż z kolegą czyścili dywany. U nas w domu była baza, ponieważ mieliśmy telefon. Firma nazywała się Dywanex. W kolejny biznes weszłam już sama. Kupiłam kilka toreb rajstop w hurtowni na południu Polski i sprzedawałam je w gdyńskiej hali targowej.

Dlaczego akurat rajstopy?

- To chyba miało jakiś związek z tym, że moim marzeniem, wciąż niespełnionym, jest posiadanie sklepu z ubraniami, lubię doradzać w zakresie ubiorów, i chyba mam do tego smykałkę, bo kilka osób skorzystało z mojej pomocy. A tak naprawdę - byłam wtedy na urlopie wychowawczym, syn miał już półtora roku, pomyślałam, że zrobię coś, by zwiększyć budżet domowy. Rajstopy były idealne, bo nie wymagały dużego wkładu finansowego i były łatwe w transporcie. Wystarczyło włożyć je do torby i można było - robić biznes.

Co było po rajstopach?

- Później była firma specjalizującą się w sprzątaniu - myliśmy okna i markizy na ulicy Świętojańskiej w Gdyni. To był początek lat dziewięćdziesiątych, powstawały takie piękne butiki, salony. Pamiętam, że umycie markizy kosztowało trzydzieści złotych. Żeby wyjść na swoje trzeba było umyć okna w kilkudziesięciu sklepach. Mama kolegi często powtarzała: nie po to studiowałeś, żeby teraz myć okna. Ale nam się podobało, robiliśmy to dwa sezony. Po tym czasie wróciłam do pracy w szkole. Nie zostałam długo, bo w międzyczasie na pierwszej stacji benzynowej Rafinerii Gdańskiej założyliśmy bar szybkiej obsługi.

Lubi Pani gotować?

- O nie. Jedyne co lubię w kuchni to dobrze zjeść. Ale tam przez trzy lata, oczywiście oprócz zarządzania ludźmi, smażyłam kotlety. Nie było wyjścia - kupne hamburgery były niedobre, więc robiliśmy własne. Później pracowałam jako przedstawiciel handlowy w dwóch firmach. W tej drugiej szybko awansowałam i na trzy lata zostałam szefem oddziału. Potem znowu zmieniłam firmę i zaczęłam pracować jako product manager. Ale to już było męczące, czułam, że to nie jest to, co chcę robić. I dlatego 1 marca 1999 roku założyłam firmę Perfect Consulting, 8 marca dowiedziałam się, że jestem w ciąży, a za kilka dni, że w ciąży bliźniaczej.

To chyba nie był dla Pani łatwy czas.

- Zgadzam się ze stwierdzeniem, że ciąża to najpiękniejszy okres w życiu kobiety. Ale zakładanie biznesu też jest fajnym czasem. Pogodzenie tego było najtrudniejsze. Bardzo pomagał mi mąż i świetny zespół młodych ludzi. Mieliśmy pomysł, by wypromować firmę poprzez bardzo szerokie działania marketingowe. Zatrudniliśmy grupę studentów, których bardzo dobrze przeszkoliliśmy. Ich zadaniem było budowanie relacji i pozyskiwanie klientów. Udało się. Dzięki nim firma się rozwinęła. Mam wrażenie, że wtedy, 13 lat temu, było łatwiej. Wystarczyło mieć pomysł, idee, chęci, zaangażowanie i wiarę w to, że ci się uda - i udawało się.

Dziś byłoby trudniej?

- Na pewno. Trzynaście lat temu nie było takiej konkurencji. Jeśli ktoś miał jasno określony cel i konsekwentnie go realizował, osiągał go szybciej niż dziś. Co nie znaczy, że dziś nie da się tego zrobić. Biorę udział w wielu projektach mentoringowych, pomagam ludziom osobom które zakładają własny biznes. W zeszłym roku w projekcie "Mentoring kobiet w biznesie" miałam dwie panie obie po pięćdziesiątce, które zdecydowały się założyć firmę i, co ważne, nadal ją prowadzą. Miały bardzo jasno określony cel i bardzo jasną wizję swojego biznesu. Potrzebowały niewielkiego wsparcia w celu zweryfikowania, czy idą dobrą drogą do celu, który chcą osiągnąć. Czyli inaczej niż Alicja w krainie czarów, którą czasem podaję jako przykład na szkoleniach. Ona stoi na rozstaju dróg i pyta kota: "którą drogą mam pójść"? "A dokąd chcesz dojść?" "No dokądś, nieważne dokąd." "W takim razie nieważne którą drogą pójdziesz".

Pani od razu znała cel?

- Nie. Na pewno całe życie nie chciałam smażyć kotletów ani sprzedawać rajstop na hali targowej. Ale pracowałam w szkole nie tylko dlatego, że chciałam uczyć, ale , że marzyłam o tym, by zostać dyrektorem szkoły.

A oprócz celu co jest ważne?

- Pasja. Rób to, co lubisz robić. Jeśli lubisz tkać, załóż firmę o takim profilu, ona urośnie. Oczywiście mówię o sytuacji, gdy ma się predyspozycje do prowadzenia firmy. Jeśli ktoś lubi tkać i skupi się tylko na tym, a nie na rozwijaniu biznesu, nic z tego nie będzie. Sytuacja idealna dla kogoś, kto chce założyć własną firmę jest taka: pasja i cel, które współgrają; wizja własnego biznesu oraz cechy, które ułatwiają prowadzenie firmy.

Jakie to cechy?

- Dużo się teraz mówi o tak zwanym genie przedsiębiorczości, a to jest właśnie zaangażowanie, konsekwencja i wiara we własne możliwości, a przede wszystkim odpowiedzialność - za siebie, za ludzi i za biznes. Prowadząc firmę trzeba mieć świadomość, że podejmuje się pewne działania nie po to, żeby spróbować, tylko po to, żeby osiągnąć założony cel. Jest taka książka Anny Maruszeczko "Kobieta na zakręcie". Wszystkie bohaterki, które mają tak różne historie, łączy jedno - wytrwałość. One idą przed siebie i nawet gdy wszystko wydaje się być przeciwko nim, idą dalej, realizując swoje marzenia. Powtarzają sobie tylko: "Wytrzymaj jeszcze trochę". Bardzo często w biznesie jest podobnie. Nie zawsze koniunktura nam sprzyja.

Czy w ciągu tych trzynastu lat był taki moment, że poważnie myślała Pani, by rzucić to wszystko i zająć się czymś innym?

- Dwa razy. Ostatni raz dwa miesiące temu. Cykl rozwoju firmy jest mniej więcej taki: na początku jesteśmy na fali wznoszącej, mamy zasoby - ludzkie i finansowe - i wraz z rozwojem firmy idziemy do góry. Następnym etapem jest stabilizacja i dynamiczna równowaga, później jest odczuwalny pewien spadek, a następnie doskonalenie organizacji i jej wzrost, chociaż czasami spadek. To naturalny, znany wszystkim model rozwoju przedsiębiorstwa. Rzecz w tym, by było jak najwięcej wzrostów i by spadki nie odbywały się poniżej pewnego poziomu. Problemy w firmie to rzecz naturalna. Najważniejsze, aby problemy stawały się wyzwaniami i aby hartowały nas do dalszej pracy. Natomiast podczas tych trzynastu lat prowadzenia Perfect Consulting dwa razy mocno zastanawiałam się czy to, co robię, rzeczywiście robię dobrze, bo chyba nie idzie mi tak, jak powinno. Pierwszy raz trzy lata temu. Firma obchodziła wtedy dziesięciolecie, który zbiegł się z pierwszym odczuwalnym powiewem kryzysu. Chyba wyciągnęłam wtedy za mało wniosków, bo
w tym roku to się powtórzyło. Dlatego często podkreślam, że w prowadzeniu firmy tak ważna jest elastyczność i umiejętność podejmowania decyzji nie zawsze zgodnych z własnymi planami, przekonaniami i celem. Trzeba być gotowym na przewartościowanie tego celu. To bardzo ciężkie, przynajmniej dla mnie, żeby w trudnych czasach spojrzeć na to swoje dziecko chłodnym, obiektywnym okiem. Jedyna na to rada, to przygotować się mentalnie, że ta nasza ukochana firma nie zawsze chce się rozwijać tak, jak my tego pragniemy. Tak jak z dzieckiem - chcemy mieć w domu pianistę, a dziecko wybiera perkusję. A to i tak dobrze, że w ogóle wykazuje zainteresowanie muzyką.

Siedzimy w Pani gabinecie, na drzwiach wejściowych wisi tabliczka z nazwą firmy, więc rozumiem, że oba kryzysy zostały zażegnane.

- Czas pokazał, że najlepszym rozwiązaniem jest jednak realizacja celu postawionego wiele lat temu, czyli rozwijanie firmy i jej posiadanie przede wszystkim. A swoją drogą, kiedy zaczynałam myśleć o założeniu biznesu, zawsze chciałam mieć gabinet z oknami do podłogi. Tak sobie wtedy wyobrażałam nowoczesną firmę. Śmieję się, że tego celu jeszcze nie osiągnęłam.

Po ilu latach prowadzenia firmy mogła Pani odetchnąć i powiedzieć "ok, jest dobrze"?

- Finansowo? Od razu w pierwszym roku. W następnych było trudniej, bo trzeba było inwestować. Ale tak naprawdę biznes opłaca się wtedy, kiedy człowiek wstaje rano i cieszy się, że idzie do pracy. I ja tak mam. Kolejną miarą sukcesu jest rodzina - jej wsparcie i zadowolenie. Na trzecim miejscu są kwestie finansowe - bardzo ważne, bo dają zabezpieczenie i umożliwiają rozwój. Teraz mogę powiedzieć: "ok, jest dobrze". Ale zawsze może być lepiej. Codzienność ciągle stawia nowe wyzwania i poszerza nam perspektywy.

Ma Pani w rodzinie silne kobiety?

- Miałam bardzo silną babcię, była pielęgniarką. Ale jeśli pyta pani o to, czy mama albo babcia miały swoje firmy to nie, każdy pracował na etacie. Natomiast rzeczywiście wierzę, że to, z jakich rodzin pochodzimy, jak jesteśmy wychowywani ma wpływ na to, jakie decyzje potem podejmujemy i jak radzimy sobie w życiu. Ja byłam wychowana w domu, w którym często słyszałam: "a kto ci mówił, że będzie łatwo?". Bardzo szybko byłam samodzielna. Danie samodzielności dzieciom rodzi w nich umiejętność podejmowania decyzji, dokonywania wyborów i brania za nie odpowiedzialności. Tak, sposób wychowania ma duży wpływ na nasze późniejsze życie. Moja siostra też ma własną firmę.

Dużo Pani pracuje?

- A co to znaczy dużo?

Pobudka i od razu sprawdzanie maili.

- Rano do godziny ósmej mam czas dla siebie i moich dzieci. Potem jest czas pracy, potem czas domu i znowu czas pracy, bo wieczorem lubię jeszcze trochę popracować. Chociaż ostatnio podjęłam decyzję, że pracuję wieczorem w określone dni, a nie było to łatwe, weekendy zostawiam dla siebie i rodziny.

A jak Pani odpoczywa?

- Z psem albo z dziećmi. Ale najbardziej lubię wyjechać gdzieś do ciepłych krajów, żeby się wygrzać, choć narty też lubię. A poza tym lubię sprzątać. Prawdopodobnie dlatego, że lubię widzieć szybkie efekty swojej pracy, a w sprzątaniu to jest możliwe.

Jaki ma Pani zespół pracowników?

- Bardzo dobry. Ale powiem nieskromnie, że to mnie nie dziwi. Moją pasją jest praca z ludźmi. Na wszystkich szczeblach kariery zawsze miałam bardzo dobry zespół ludzi obok siebie. Sama ich rekrutowałam. W biznesie najtrudniejsze jest zbudowanie zespołu, z którym chce się pracować i konsekwentna realizacja postawionych celów. Zespół już mam, cele staram się realizować. Czego chcieć więcej?

Agnieszka Sadowska (ags), kobieta.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta