GwiazdyKto ponosi winę za zdradę?

Kto ponosi winę za zdradę?

Jakie kobiety są zdradzane najczęściej? Jednej odpowiedzi nie ma, ale zdaniem Marcina Popowskiego, detektywa i współautora książki „Porady na zdrady” szczególnie powinny na siebie uważać: kobiety młode i życiowo niedoświadczone; kobiety, które nie wysnuwają prawidłowych wniosków ze swoich doświadczeń, kobiety bez szczególnych ambicji oraz materialistki, które patrzą na gadżety, na błyskotki, na pozory.

Kto ponosi winę za zdradę?
Źródło zdjęć: © archiwum prywatne

06.08.2010 | aktual.: 11.08.2010 15:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jakie kobiety są zdradzane najczęściej? Jednej odpowiedzi nie ma, ale zdaniem Marcina Popowskiego, detektywa i współautora książki „Porady na zdrady” szczególnie powinny na siebie uważać: kobiety młode i życiowo niedoświadczone; kobiety, które nie wysnuwają prawidłowych wniosków ze swoich doświadczeń, kobiety bez szczególnych ambicji oraz materialistki, które patrzą na gadżety, na błyskotki, na pozory.

* Kobieta.wp.pl: Czy wszyscy mężczyźni zdradzają?*
Marcin Popowski: - Wątpię, żeby wszyscy faceci, na całym globie, zdradzali akurat tu i teraz. Ale mężczyźni wierni z natury to unikaty. To białe kruki. Najprawdopodobniej mają tzw. gen wierności, chwilowo naukowo wykryty jedynie u pewnego gatunku chomików. Z natury rzeczy gen wierności ma słabe szanse na serio zakorzenić się w ludzkiej populacji. Zatem nawet jeżeli istnieje gen wierności u ludzi, to i tak wiele zależy od czynników środowiskowych, od wychowania, poglądów otoczenia, od ciepła w związku, realizacji potrzeb seksualnych…

Czyli jest jakaś szansa…

- Jest też grupa mężczyzn, wcale niemała, którzy mają zasady. Czasami to wypływa z przesłanek religijnych, a czasami z wierności samemu sobie – i własnemu słowu, własnej obietnicy, ufam że i prawdziwej miłości. W kwestiach zdrady seksualnej trudno polegać na naszej płci, niczym na Zawiszy: upadać to rzecz ludzka, a pokus nie brakuje. Wśród kobiet jest naprawdę wiele perfidnych kusicielek-prowokatorek. Nami kieruje instynkt…

Z naszego, kobiecego, punktu widzenia to nie jest żadne wytłumaczenie. Czy możemy zrobić coś, by być pewną, że nasz mężczyzna nie będzie zdradzał?

- Żona musi mężczyźnie pomóc wytrwać w wierności – bo na nic także religia lub zasady, gdy pożycie w ich związku nie istnieje lub jest nieudane. W takich przypadkach, przy dzisiejszej podaży na rynku, to tylko kwestia czasu, gdy dojdzie do zdrady. Oczywiście niekoniecznie od razu do romansu. Co wcale nie pociesza, gdyż dla mężczyzn z zasadami bardziej prawdopodobny jest niezobowiązujący seks z prostytutką lub delegacyjne szaleństwo…

Brzmi to dość ponuro. Czy Pana zdaniem jest nadzieja i sposób na dożycie diamentowego wesela z jednym facetem?

- Jest. Ale trzeba się liczyć ze zdradą… - i nie uważać jej za koniec świata. Trzeba się wciąż pilnować – i brać pod uwagę zmieniające się okoliczności w życiu oraz możliwości mężczyzny. Bo zagrożenie zdradą dla każdej pani, w każdym związku i w każdym momencie jest indywidualne: to się bardzo zmienia. Inaczej ryzyko wygląda podczas ery narzeczeńskiej, w trakcie połogu po narodzinach dziecka oraz około 50-tki, po prawie trzech dekadach przespanych w jednym łóżku. Inaczej jest zagrożona żona rekina finansów i żona urzędnika skarbowego.

A które kobiety są najbardziej narażone na zdradę?

- Na to pytanie nie ma odpowiedzi prostej i jednoznacznej. O natężeniu ryzyka zdrady dla konkretnej osoby odpowiadają, między innymi, cechy jej charakteru oraz przyzwyczajenia. Tak więc lista czynników „zewnętrznych” i „wewnętrznych” jest bardzo długa. Szczególnie jednak powinny na siebie uważać: kobiety młode i życiowo niedoświadczone czyli naiwne; kobiety, które nie wysnuwają prawidłowych wniosków ze swoich doświadczeń, co sprawia że nieustannie powtarzają scenariusze; kobiety bez szczególnych ambicji, które same nie dążą do żadnego celu i jeszcze nie wspierają męża; kobiety - sroki, które patrzą na gadżety, na błyskotki, na pozory – powierzchowne materialistki, które mają skłonność do samooszukiwania się, do wmawiania sobie, że odpowiednia marka samochodu u faceta potrafi kobiecie zapewnić szczęście do grobowej deski.

Co jednak powinna robić kobieta, do której żaden z tych opisów się nie odnosi, by zapobiec zdradzie we własnym związku?

- Całkiem nieźle potrafi zmniejszyć swoje ryzyko taka kobieta, która jest go świadoma, która wie jak przeciwdziałać i która nieustannie pracuje nad swoim związkiem oraz nieustannie dyskretnie kontroluje partnera. Po co? – żeby natychmiast pospieszyć z sensowną interwencją i uratować swoje małżeństwo. Jednak nawet jej nic nie jest w stanie uchronić przed tzw. „łatwą okazją” oraz wypadami w męskim gronie, podczas których mężczyźnie nie wypada zachować się inaczej niż koledzy. Jeżeli panowie tylko piją i łowią ryby – nie ma problemu, ale jeżeli ktoś rzuci hasło, aby wyskoczyć do burdelu, bo poza flaszką stawia jeszcze panienki?!

Czy to znaczy, że z definicji wszystkie kobiety powinny brać pod uwagę potencjalną zdradę?

- W życiu nie ma żadnych gwarancji oraz nie ma gwarancji dla nikogo. I o tym powinna wiedzieć każda dziewczyna, nawet jeżeli teraz ma 20 lat oraz tytuł Miss Mazowsza. Bo czas naprawi ten błąd… I za jakiś czas ona będzie stara i brzydka – a jej mąż jedynie… bogatszy. Życie nie jest sprawiedliwe, naprawdę. Zwłaszcza da kobiet. Życie jest sympatyczne tylko dla tych, którzy mają oczy szeroko otwarte i potrafią się obronić. Ziemia to nie miejsce dla naiwnych.

Nie sądzi Pan, że podobne rozumowanie może wyrządzić więcej szkody niż pożytku? Sam Pan przecież wspomina, że obsesyjne tropienie zdrady może doprowadzić do tego, że ona w końcu się wydarzy.

- A czy my namawiamy do obsesyjnego tropienia? My namawiamy do rozwagi, mądrości życiowej i czujnej obrony interesów kobiety oraz dzieci.

Przez udokumentowanie zdrady męża?

- Tak. Z dowodami zdrady męża o wiele łatwiej uratować małżeństwo niż bez nich. I nie wierzcie nikomu, kto zaleca chowanie głowy w piasek oraz tzw. „przeczekanie szaleństwa męża”. Trzeba wiedzieć, na czym się stoi – na co można w życiu liczyć. Bo życie jest nieprzewidywalne – i wszystkie obliczenia żony, która siedzi jak mysz pod miotłą, licząc na to, że „to samo minie, mąż się opamięta” – mogą się nie sprawdzić. Kochanka może zajść w ciążę, mąż może zbankrutować i uznać, że tego, co zostało wystarczy tylko dla niego - lub żona może stracić pracę i nagle zamienić się w osobę głęboko uzależnioną od poczynań niekochającego męża, może się rozchorować dziecko – i wymagać zainteresowania ze strony obojga rodziców…

Wiem, że to co mówimy, jest niepopularne w dobie propagandy kapitalistycznego sukcesu, szybkich panaceów na każdy problem, łatwych przyjemności bez cukru – oraz 50% zdradzających mężczyzn i 30% zdradzających kobiet. Ale nie poradzę: życie jest jakie jest. Miło jest skoczyć na bok, lecz potrzeba około 20 lat zgodnej współpracy i miłości rodziców, żeby odchować zdrowe psychicznie dziecko, zdolne same pofrunąć dalej. A do tego kryzys w małżeństwie to nie jest sprawa na tygodnie, lecz na lata. Bo całkowity powrót kobiety do siebie po zdradzie męża zajmuje – w najlepszym razie – około dwóch lat. A gdy kobieta ma pecha, nawet pięć do ośmiu.

Ten czas to tylko cierpienie?

- Niekoniecznie. W czasie tych paru lat oczywiście zdrada może pomóc wielu kobietom. Tak, sam to oglądałem: wiele moich klientek - uwierzyło w siebie, w swoją atrakcyjność i samodzielność, w swoją moc tworzenia szczęśliwego życie z tym mężem lub bez niego. Ale powiedzmy wprost, bez owijania w bawełnę. Po pierwsze: dostały naprawdę fachowe wsparcie, a po drugie: można odmienić siebie i swój małżeński los bez ciężkiego przeżycia – bez stresów, bez ciosów w poczucie własnej wartości, bez udręki, bez tego nieludzkiego cierpienia, które niesie zdrada…

Pisze Pan, że na początku kontaktu z klientką zawsze stara się Pan upewnić siebie i ją, że ta wiedza (o zdradzie męża) jest jej potrzebna. Dlaczego?

- Na pewno niczego podobnego nie napisałem. Bo siebie utwierdzać nie muszę w żadnym przekonaniu: odwrotnie, mnie płacą za obiektywizm. Za podchodzenie do sprawy bez uprzedzeń i bez poglądów. Podczas pierwszych kontaktów z klientką sprawdzam, czy są słuszne jej podejrzenia, że chodzi tylko i jedynie o niewierność seksualną – bo w jednym przypadku na cztery alarm antyzdradowy u kobiet uruchamiają inne problemy w związku niż romans męża. Po drugie staram się jej wyjaśnić, jakie przełożenie na jej własne życie ma kłamstwo jej męża (niezależne od przyczyny) – jak wielką wagę ma zbadanie sprawy do samego dna i odszukanie wszystkich kłamstw męża. Bo zdrada to tylko jedna z wielu możliwych nielojalności w małżeństwie. Kobiety są na nią najbardziej wyczulone… Ale jest jeszcze niewierność materialna, są rozmaite mężowskie tajemnice czy kłamstwa, które w różny sposób mogą być niebezpieczne dla małżeństwa. Często jest tak, iż kobieta wykrywa zdradę w porę – chociaż nie dostrzegła, że w innych sprawach była i jest
kantowana od dziesięcioleci.

Jakiś przykład?

- Proszę bardzo. Niedawno skończyłem taką sprawę, w której główną przyczyną kłamstw męża był szantaż: zwykły, ordynarny szantaż ujawnieniem na forum publicznym jego niegdysiejszej współpracy z SB, o której także żona nic nie wiedziała. Żeby ukrywać to nadal, również przed nią – mąż wyczyścił do zera ich wspólne konta, zlikwidował polisy, zastawił dom na wsi… Czy wiedza o nielojalności męża była niepotrzebna tej klientce? Czy było wskazane, aby ta niewiasta dalej żyła w złudzie materialnej stabilizacji…, także na emeryturze? Czy nie była wskazana wiedza, że mąż jest osobą zdolną przez dziesięciolecia żyć podwójnym życiem, mieć przed żoną plugawe tajemnice? Czy Pani zdaniem życie z takim człowiekiem jest bezpieczne dla kobiety starzejącej się, która zaczyna chorować i wymagać opieki?! Czy facet, który tak postępuje – jest osobą wierną z natury – i można mu bezkrytycznie ufać, że np. nie znajdzie sobie młodszej i milszej? Czy to możliwe, żeby w życiu tak zakłamanego człowieka przez dziesięciolecia królowała
tylko jedna, miła i prostoduszna kobieta?!

Rzeczywiście…

Teraz analizuję i konsultuję sprawę kobiety, która nigdy nie była aktywna zawodowo, matki piątki dzieci w wieku 2-18 lat. Pani nawet nie skończyła studiów. Cały majątek rodzinny oficjalnie rzecz biorąc wypracował mężczyzna, bo ona „tylko” przewija dzieci, chodzi na wywiadówki, pilnuje, żeby potomstwo miało piątki, sprząta i produkuje specjalne przetwory dla malucha z nietolerancją na pszenicę. Dom jest mężczyzny (chociaż pieniądze na zakup działki pani dostała od swoich rodziców), firma jego, oba samochody – kobieta ma tyle, co na grzbiecie. Pan jest znanym lokalnym politykiem. Ma kochankę – niemal oficjalnie, co w jego kręgach politycznych i biznesowych jest normą. Ta kochanka jest jego asystentką, sama ma ambicje polityczne. Dochodzi do obrzydliwych numerów – do pomiatania żoną, także publicznie, także w obecności dzieci, do niszczenia jej poczucia własnej wartości i godności. Czy nie leży w interesie tej żony wiedzieć, na czym stoi? Przecież ona potrzebuje stosunkowo długiego czasu (albo bardzo silnych
argumentów), żeby zapewnić sobie odpowiednią pozycję do obrony swoich życiowych interesów?!
Naprawdę lepiej nie wiedzieć?! – i czekać aż spadnie lawina? – aż się wyląduje na bruku bez grosza przy duszy?

Nie obawiał się Pan, pracując nad książką, że przyniesie ona bardzo dużo szkód? Chyba bowiem każdy pozostający w trwałym związku, po jej przeczytaniu, zacznie mieć wątpliwości co do swojej drugiej połowy.

- Dużo szkód przynosi zdrada, a nie książka. Wina za wszystkie konsekwencje zdrady spoczywa na osobie, która nie dochowuje wierności. A nie na tej osobie, która jest zdradzana – i która usiłuje dowiedzieć się, czy jej życiowe plany mają rację bytu – i w tym celu czyta naszą książkę. Jeżeli ktoś nie miał wcześniej wątpliwości – i w jego związku wszystko jest naprawdę w porządku, to po przeczytaniu „Porady na zdrady” nic w nim nie brzdęknie nutą konkretnego, jednoznacznego podejrzenia. Bo jeżeli wokół nie ma fałszu, nie ma nieprawdziwych nut – to nie ma powodu, aby obudziła się czujność…

Komentarze (182)