Różne pary i ich sposób na udany związek
Różnice czy podobieństwa? Dużo przestrzeni dla rozwijania własnych potrzeb czy może związek na zasadzie: „wszystko razem”? Zazdrość o partnera czy stuprocentowe zaufanie? Ile par, tyle pomysłów na udany związek.
19.10.2011 | aktual.: 19.10.2011 17:30
Różnice czy podobieństwa? Dużo przestrzeni dla rozwijania własnych potrzeb czy może związek na zasadzie: „wszystko razem”? Zazdrość o partnera czy stuprocentowe zaufanie? Ile par, tyle pomysłów na udany związek. Każdy chciałby otrzymać prostą receptę i wdrożyć ją w życie. Niestety, nie ma jednej, która się sprawdzi dla wszystkich. Oto kilka par, którym udało się wypracować idealny model, przynajmniej dla nich samych.
„Zacząłbym od tego, że nic nie dzieje się samo. Owszem, ważne jest, żebyśmy znaleźli takiego partnera, przy którym czujemy się w pełni sobą, bo wtedy nie trzeba grać. Tutaj nie o grę jednak chodzi” – mówi 26-letni Piotr.
„Czasem słyszę od kumpli, że związek ma się po prostu toczyć własnym życiem i tutaj nie ma żadnej filozofii. Twierdzą, że jeśli trzeba nad czymś pracować, oznacza to, że coś jest nie tak. Jeszcze dwa lata temu myślałem podobnie. Zostawiła mnie wtedy ukochana dziewczyna. Długo dochodziłem do siebie. Teraz wiem, że jeśli ci na kimś zależy, trzeba się starać przez cały czas i nie odpuszczać. Owszem, relacje z czasem zmieniają charakter, nic samo się nie będzie działo. To są w końcu dwie zupełnie inne osoby, wychowane w różnych domach, obce sobie nawzajem do pewnego momentu. Spotykają się, postanawiają wspólnie żyć i trzeba na to znaleźć jakiś sposób, który będzie odpowiadał obydwu stronom” – dodaje. I o tych sposobach dzisiaj opowiemy…
Luz na złamane serce
Natalia i Tomek znali się od wielu lat. Obydwoje przyznają, że zawsze była między nimi chemia, jednak zwykle na drodze stał jakiś problem. „A to Natalia miała faceta, innym razem ja zacząłem się z kimś spotykać. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym szczerze, ale dało się wyczuć, że coś wisi w powietrzu” – mówi 29-letni Tomek. Dopiero po sześciu latach udało im się spotkać w momencie życia, który dla obydwojga był tym właściwym. Poszli na spacer, jak zwykle świetnie się rozmawiało, przegadali całą noc. Później przyszła pora na kolejne spotkanie i jeszcze jedno.
W pewnym momencie zrozumieli, że to jest to, a przynajmniej, że chcieliby spróbować. „To było dla mnie tak duże przeżycie, że pierwszej nocy, którą spędziliśmy razem, nawet nie chciałem się kochać. Marzyłem tylko o tym, żeby zobaczyć jej mieszkanie, żeby zasnąć w jej łóżku. Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzyło” – mówi Tomek.
Każde z nich miało różne doświadczenia na swoim koncie: jedne lepsze, inne dużo gorsze. Szczególnie Natalia nie chciała wchodzić w poważny związek, jej poprzedni zakończył się bolesnym rozstaniem. „Spotykaliśmy się przez kilka dni, potem spędziliśmy razem genialny weekend. W niedzielę wieczorem usiedliśmy i porozmawialiśmy szczerze. Ustaliliśmy, że nie będziemy wchodzić w żadne ramy, określać naszych relacji nazwami, tylko zaczniemy spokojnie się spotykać i patrzeć, a jakim kierunku to wszystko zmierza. I to był bardzo dobry pomysł” – dodaje Tomek.
POLECAMY:
Spotykali się w ten sposób przez kilka miesięcy. Żadne z nich nie ingerowało w życie drugiego: każdy miał swoich znajomych, wyjścia, imprezy. Tomkowi bardziej zależało na tym, by „nazwać” jakoś ich relację, ale cierpliwie czekał, nie naciskał. Opłacało się. „Pewnego dnia Natalia przyjechała do mnie, przygotowywaliśmy wspólnie kolację. Przytuliła mnie mocno, pogłaskała po plecach i powiedziała, że jest bardzo zakochana” – opowiada. Od tej pory już nie było żadnych wątpliwości. Miesiąc później zamieszkali razem.
Jeden pomysł na życie
Hania i Łukasz są małżeństwem od 25 lat. Mają dwóch dorosłych synów. Poznali się na samym początku studiów, obydwoje skończyli Akademię Wychowania Fizycznego. „Jakoś tak wyszło, że od samego początku staliśmy się nierozłączni. Na początku to była bardzo bliska znajomość, która szybko przekształciła się w coś więcej. Pobraliśmy się jeszcze na studiach” – opowiada Hania.
Razem zamieszkali, mieli wspólnych znajomych. „Przepytywaliśmy się nawzajem przed egzaminami, chodziliśmy wspólnie na zajęcia dodatkowe typu taniec, biegaliśmy po parku” – mówi Hania. I tak już zostało. Wychowali wspólnie dwóch synów, w których od najmłodszych lat zaszczepiali sport. Każdy z chłopców poszedł w inną stronę: Kuba skończył Szkołę Główną Handlową, a Michał studiuje na Politechnice, ale obydwoje trenowali codziennie: pływanie, sztuki walki, siatkówkę. Jakub ma nawet na swoim koncie liczne sukcesy, podobnie jak rodzice, których półki uginają się od rozmaitych pucharów, medali i wyróżnień.
Wciąż są bardzo aktywni i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić. „My do dziś wiele rzeczy robimy razem. Obydwoje z mężem uczymy w jednej szkole, mamy sporo czasu wolnego. Założyliśmy też szkółkę, gdzie uczymy prywatnie grać w tenisa. Kiedy mamy chwilę dla siebie, chodzimy sobie pobiegać do parku, zapisaliśmy się na jogę. Zimą organizujemy obozy narciarskie, a latem wybywamy na żagle” – mówi Hania i przyznaje, że nie wyobraża sobie innego życia. Jest bardzo szczęśliwa i tryska energią. Aż miło na nią popatrzeć.
Ja i moja przestrzeń
Są pary, które mają zupełnie inne potrzeby niż Łukasz i Hania. Jeżeli ktoś długo był sam lub funkcjonował w związku na odległość, przyzwyczaił się do sporej ilości wolnego czasu. Wówczas bardzo trudno jest zrezygnować z własnych rzeczy, które przywykliśmy robić.
„Pamiętam, jak denerwowałam się, kiedy faceci, którzy próbowali wyciągnąć mnie na randkę, rzucali coś w rodzaju: Oj Paulina, nie wygłupiaj się. Jutro pójdziesz na basen, jestem piątkowy wieczór i to czas drinków i tańca. A ja chciałam akurat iść na basen. Dopiero Paweł był w stanie zrozumieć to, że ja też mam swoje potrzeby i musimy jakoś wspólnie tak się zgrać, żebyśmy obydwoje mieli czas zarówno dla siebie, jak i każde z nas indywidualnie. W przeciwnym wypadku zaczęłabym się czuć osaczona, a ja lubię trochę potęsknić, powalczyć, gonić króliczka” – śmieje się 32-letnia Paulina. Paweł faktycznie potrafił się odnaleźć w tej sytuacji, bo sam, poza pracą, ma wiele pasji, którym lubi się oddawać w samotności. Są małżeństwem od 7 lat. Paulina spodziewa się dziecka.
“Tak, zdecydowanie jestem w związku, jaki mógłbym sobie wymarzyć. Jestem z osobą, która mnie doskonale rozumie i akceptuje. My przede wszystkim znaliśmy się bardzo dobrze, zanim zaczęliśmy żyć ze sobą. Rozumieliśmy się bez słów. Dla nas bardzo ważna jest przestrzeń, pewien czas, pewne miejsca, którą są tylko moje albo jej” – wyjaśnia Paweł.
POLECAMY:
“Takie sfery intymności, którymi nie chcemy się dzielić. To wynika z tego, że przez długi czas byliśmy sami, nauczyliśmy się żyć jako single i bardzo ceniliśmy sobie niezależność. W związku z tym, dzisiaj bez problemu rozumiemy nasze indywidualne potrzeby. Kiedy chcę być sam, ona to rozumie, akceptuje i na odwrót. Nie robimy sobie z tego powodu wyrzutów. To jest fajne, że w trwałym związku, w którym jest bardzo silne uczucie, mamy swoje "azyle", w których możemy sami przebywać, bo zwyczajnie mamy takie potrzeby. Bardzo ufam swojej partnerce, dlatego nie przeszkadza mi to, że gdzieś sama wyjdzie beze mnie. Ma do tego prawo i ja to bardzo szanuję. To działa również w drugą stronę. Wiem natomiast, że nie każda para tak podchodzi do życia, jak my. To kwestia indywidualnych potrzeb. Jeżeli ktoś pragnie być razem dzień i noc, robić wszystko wspólnie, to super, jeśli obydwu stronom odpowiada taki układ. Grunt, aby byli szczęśliwi. My natomiast jesteśmy szczęśliwi będąc razem i potrafiąc szanować własne,
indywidualne potrzeby” - dodaje.
Grunt to równowaga
Piotr jest jeszcze młody, ma zaledwie 25 lat, ale już wie, co we wcześniejszych związkach zrobił źle. „Miałem młodszą o kilka lat dziewczynę, która chciała się jeszcze wyszaleć. Wiedziałem, że chce się zabawić ze znajomymi, więc nie robiłem jej z tego powodu wyrzutów, jednak byłem zły, kiedy nie poświęcała mi kompletnie czasu. Przyznaję, że czasem nawet strzelałem fochy” – śmieje się Piotr.
Dzisiaj wie, że każdy potrzebuje przestrzeni dla siebie, przyznaje jednak, że nie mógłby być z kimś, kto chce wszystko robić sam: „Uważam, że każdy powinien mieć własną przestrzeń do rozwijania, aczkolwiek wspólne inicjatywy też dużo uczą. Kiedy robimy coś razem, spędzamy czas nawet leżąc i gadając czy gotując w kuchni, rodzi się między nami więź, zaczynamy mieć coraz większe zaufanie do drugiej osoby, a to ono jest przecież podstawą związku, bez tego nie ma nic” – przyznaje.
Jaka jest recepta na udany związek? Odpowiedź jest prosta: nie ma jednej, która się sprawdzi w każdej sytuacji. Wszyscy jesteśmy inni i dla jednych dużo bardziej atrakcyjny będzie partner podobny do nich samych, a dla innych, kompletne przeciwieństwo. Ważne, abyśmy potrafili rozmawiać o naszych potrzebach, mieli do siebie zaufanie i motywowali się nawzajem.
(asz/sr)