Dwa śluby, jedna sesja i smerfy
Jeśli wybierasz się do Paryża: wjedź na szczyt wieży Eiffla, przejdź się Champs-Élysées, a także zobacz retrospektywną wystawę Husseina Chalayana w Les Arts Décoratifs, uwieczniającą 17 lat w branży brytyjskiego projektanta tureckiego pochodzenia. Od dawna nie było w Paryżu tak plastycznej i urządzonej z taką wyobraźnią ekspozycji modowej.
04.07.2011 | aktual.: 04.07.2011 15:33
Jeśli wybierasz się do Paryża: wjedź na szczyt wieży Eiffla, przejdź się Champs-Élysées, a także zobacz retrospektywną wystawę Husseina Chalayana w Les Arts Décoratifs, uwieczniającą 17 lat w branży brytyjskiego projektanta tureckiego pochodzenia. Od dawna nie było w Paryżu tak plastycznej i urządzonej z taką wyobraźnią ekspozycji modowej. Jest tam magia, motywy sztuki japońskiej, filozofia kartezjańska i cytaty z filmu „Edward Nożycoręki”. Poza tym: dwie panny młode i dwie suknie, błękitna fashionistka i zdjęcia z przesłaniem spółki Freja-Karl-Carine.
Mieć coś wypisane na czole według definicji słownikowej oznacza, że coś po kimś widać na pierwszy rzut oka. Carine Rotifield, była słynna naczelna „Vogue Paris”, przygotowując stylizacje dla najnowszej kampanii Chanel, sfotografowanej przez Karla Lagerfelda, na czole modelki, Frei Behy wypisała to, o czym zapomnieć nie wolno: „Moda, w której nie można wyjść na ulicę, nie jest modą”.
Złośliwi twierdzą, że o ile jesienna kolekcja jest genialna, to jak można wyjść na ulicę, mając literki na czole? Nawet jeśli litery składają się w zdanie po francusku i jest ono autorstwa wielkiej Chanel, to ten detal odwraca uwagę od stroju. Stylizacja, będąca połączeniem look’u kapitana Jacka Sparrow’a i haloweenowego przebrania kota, nie zyskała dużego aplauzu.
Choć w wywiadzie dla „WWD” zachwyca się nią Karl Lagerled (co jest oczywiste), w branży zaczyna się plotkować, że Roitfiled odsunięta od „Vogue’a” dziwaczeje, a jej stylizacje właściwie nigdy nie były do końca powalające. Lud szybko zmienia opinię…
Ponoć doskonale, jako szefowa „Vogue Paris”, radzi sobie w najnowszym filmie „Muppety” świnka Piggy. Panna Piggy cała w perłach i tweedach zbiera pochwały za wspaniałą kreację. „Nareszcie odpowiedni człowiek na właściwym miejscu” ogłosił jeden z nowojorskich krytyków filmowych. Świnka w „Vogue”, a błękitny krasnoludek w „Harper’s Bazaar” rządzą branżą.
POLECAMY:
W związku z premierą filmu „Smerfy” magazyn poświęcił smerfetce sesję zdjęciową. Krasnoludka o blond puklach bryluje w akcesoriach (nie znaleziono ponoć strojów we właściwym rozmiarze) od Louis Vuitton, Lanvin, Dolce & Gabbana i Marca Jacobsa. Czy błękit jest czernią tego sezonu i czy prawdziwe modelki powinny się bać?
Ubiegły tydzień zdominowały rozgrywki Wimbledonu (kamera równie często jak serwisy pokazywała wiecznie zadowoloną z siebie Pippę Middleton na trybunach) oraz dwa śluby. Dwie uroczystości różniły się od siebie wszystkim, a łączyło je tylko to, że obie panny młode wyglądały zjawiskowo.
Kate Moss poślubiła Jamie Hince w klasycznej, zwiewnej sukni od Galliano. Pisaliśmy już w zeszłym tygodniu o tym, że modelka wyborem sukni chciała zamanifestować swoją przyjaźń i zaufanie, jakim darzy projektanta. Trzeba przyznać, że Galliano, który ostatnio zajmuje się tylko pracą nad linią obrony, postarał się jeśli chodzi o suknię. Biała, opływowa, klasycznie prosta, z delikatnymi zdobieniami podkreślała, że w sukni panny młodej najważniejsza jest panna młoda.
Druga suknia ślubna była od Armani Prive i też była piękna. Choć Charlene Wittstock na swym ślubie z Albertem, księciem Monako nie była może najszczęśliwszą kobietą na świecie, suknia zapierała dech w piersi. Kreację uszyto z jedwabiu ozdobionego kryształkami Swarovskiego, a jej najmocniejszym punktem był niesamowicie długi tren i welon, który niestety nie ukrył smutku panny młodej. Albertem Albertem.
Wiadomość z ostatniej chwili: aktorka jednego serialu i jednego filmu, Blake Lively vel Plotkara, będzie reklamować stroje od Stelli McCartney. Po flircie ze starszymi panami (Louboutin i Lagerfeld) oraz reklamowaniu ich wyrobów (buty i torebki) przyszła kolej na młodość. Obie panie ponoć połączyła miłość do ekologii i wegetarianizmu. Najwyraźniej dla brytyjskiej projektantki Blake porzuci (już porzucił) swoje ulubione pikantne burrito z wołowiny.