London calling
Zakończył się nowojorski tydzień mody. W tym roku zabrakło mocnych akcentów i wydarzeń, które spowodowały, że branża modowa wstrzymałaby oddech. Pierwsze koty za płoty: teraz czas na Londyn, gdzie króluje młodość, awangarda i stroje, a nie celebryci. Poza tym – moda oscarowa i kto raczej nie ubierze królowej.
23.02.2011 | aktual.: 23.02.2011 16:02
Zakończył się nowojorski tydzień mody. W tym roku zabrakło mocnych akcentów i wydarzeń, które spowodowały, że branża modowa wstrzymałaby oddech. Pierwsze koty za płoty: teraz czas na Londyn, gdzie króluje młodość, awangarda i stroje, a nie celebryci. Poza tym – moda oscarowa i kto raczej nie ubierze królowej.
W ostatnim dniu New York Fashion Week swoje kolekcje zaprezentowały marki-ikony amerykańskiej mody, czyli Ralph Lauren i Calvin Klein. Francisco Costa z CK pokazał charakterystyczną kolekcję bieli, beży i czerni. Ralph Lauren, król konserwatywnej klasy średniej, pokazał natomiast, że stać go na minimum szaleństwa. Na tle soczystej czerni zaprezentował inspiracje Dalekim Wschodem: blichtr, złocenia i bogactwo zdobień. Jeśli mowa o WASP’owskich projektantach, należy wspomnieć tegoroczną kolekcję Michaela Korsa, który w Nowym Jorku zaprezentował kolekcję odwołującą się do jego początków w branży. Było dużo kaszmiru, eleganckich drapowań, miękkich, lejących się form, czyli wszystko to, co tworzy markę Kors.
O ile pokazy nowojorskie z kolekcji ready – to – wear uznawane są za najbardziej snobistyczne ze względu na ilość celebrytów przypadających na metr kwadratowy, to pokazy w Londynie są ostoją kreatywności. To tu, jak uważają niektórzy, rodzą się trendy i to tu wybijają się młodzi zdolni, którym o wiele bardziej pasuje atmosfera londyńskiej awangardy niż wysokie progi nowojorskiego Lincoln Center.
Warto wspomnieć, że nie tylko Ewa Minge sławi Polskę na światowych pokazach mody. Pierwszego dnia londyńskiego tygodnia mody najnowszą kolekcję zaprezentował Krzysztof Stróżyna. Znak rozpoznawczy kolekcji Stróżyny to przede wszystkim graficzne linie, geometryczne cięcia i idealne dopasowanie. W tym roku prasa zachwyciła się „małymi czarnymi” Stróżyny, gdzie surowe gotyckie cytaty połączone zostały z nowoczesną formą.
W tym roku przełom lutego i marca to nie tylko dwa tygodnie mody – londyński i mediolański, ale także jedno z najważniejszych wydarzeń w branży – Oscary. 27 lutego projektanci będą z zapartym tchem śledzić gwiazdy sunące w ich kreacjach po czerwonym dywanie, a styliści i wizażyści łamać będą palce, widząc w jakości HD efekt własnych starań (fałdki i zmarszczki).
W tym roku oscarowym pewniakiem w kategorii „kostiumy” miały być poetyckie kreacje Kate i Laury Mulleavy z Rodarte. Branża otworzyła oczy ze zdumienia, kiedy podczas ogłoszenia nominacji okazało się, że „Czarny Łabędź” nie powalczy w tym roku o nagrodę za najpiękniejsze kreacje. Kto zatem ma szansę? Stawia się na Antonellę Cannarozzi, która stworzyła stroje do filmu „Jestem miłością”. Jednak wszyscy wiedzą, że większość roboty za Cannarozzi zrobił w tym filmie Raf Simons z Jil Sander, który zaprojektował piękne, minimalistyczne kreacje dla głównej bohaterki, granej przez Tildę Swinton.
Mówi się też, że wielkie szanse ma kolejny raz Colleen Atwood za „Alicję w Krainie Czarów”, zdobywczyni dwóch Oskarów za stroje do „Wyznań Gejszy” i „Chicago”. Nominowana też jest za kreacje z „Jak zostać królem” Jenny Beaven, która wyspecjalizowała się w skromnych strojach do filmów o angielskiej arystokracji.
Mówiąc o angielskiej arystokracji i modzie należy wspomnieć o niewielkim faux pas, które popełniła Vivienne Westwood. Projektantka, która w Londynie zaprezentowała swą kolekcję Vivienne Westwood Red Label, została zapytana czy rozważa zaprojektowanie garderoby dla przyszłej księżnej, Kate Middelton. Zaiast giąć się w zachwytach nad gustem książęcej narzeczonej, Westwood odparła: „Z przyjemnością projektowałabym stroje dla Kate Middelton, ale poczekam aż nadrobi braki w guście i zacznie rozumieć o co w modzie chodzi”.
Nie każdy jest w stanie przyznać, że król jest nagi, a przyszła królowa nie jest jeszcze ikoną trendów. Ale do tego trzeba być punkiem odznaczonym orderem Imperium Brytyjskiego, czyli po prostu Vivienne Westwood.