Rodzice nie powiedzieli jej, że jest hermafrodytą. Przez 41 lat żyła jako mężczyzna
Caroline Kinsley przez prawie dwie dekady swojego życia nie wiedziała, że urodziła się jako osoba interseksualna. Krótko po porodzie lekarze orzekli, że dziecko ma zarówno żeńskie, jak i męskie narządy płciowe.
28.02.2012 | aktual.: 07.09.2018 13:26
Rodzice postanowili wychowywać swoją pociechę jako chłopca. Jaki wpływ miała ta decyzja na dalsze życie Brytyjki?
- Zawsze wiedziałam, że coś jest ze mną nie tak – mówi Caroline. – W szkole chłopcy obrzucali mnie najgorszymi wyzwiskami, a dziewczynki uważały mnie za dziwadło. Było to tym bardziej bolesne, że nie miałam pojęcia, czym różnię się od innych dzieci.
Caroline przyszła na świat w 1968 roku w szpitalu w Dawen. Zaraz po urodzeniu personel medyczny orzekł, że dziecko posiada narządy rodne obu płci, co jest spowodowane mutacją genetyczną. – Lekarze stwierdzili, że w moim przypadku najlepszym wyjściem będzie wychowywanie mnie jako chłopca – opowiada Kinsley. – Doradzili rodzicom, żeby nie wyjawiali mi prawdy tak długo, jak tylko się da. Przeszłam operację, która ukryła żeńskie narządy rodne, wyglądałam więc jak przeciętny chłopiec.
W 1970 roku Caroline i jej brat Martin zostali odebrani rodzicom i oddani pod opiekę pracownikom socjalnym.
- Nikt nie powiedział mi, że urodziłam się jako hermafrodyta – wspomina Caroline. – Zawsze miałam kobiecy głos, ale wydawało mi się, że wyglądam tak jak wszyscy. Pamiętam, że w szkole czułam się strasznie, nikt mnie nie akceptował. Przez całą edukację nie umówiłam się na randkę.
W wieku 19 lat Caroline odnowiła kontakt z rodziną. Opowiedziała mamie o swoich problemach z rówieśnikami. – Matka stwierdziła, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Kazała mi usiąść wygodnie – opowiada. – Pokazała mi moje zdjęcia zrobione od razu po porodzie. Opowiedziała, co doradzili jej lekarze. Stwierdziła, że poszła za radą personelu medycznego i wychowywała mnie jako chłopca, bo nie widziała lepszej alternatywy.
- Wszystko zaczęło mieć sens. Zrozumiałam, że ludzie wyczuwali moją inność i dlatego nie potrafili mnie zaakceptować.
Niezwykła przemiana
Caroline postanowiła żyć dalej jako mężczyzna. Pracowała w pubach i restauracjach jako pomoc kuchenna. Przez krótki czas miała nawet żonę, jednak małżeństwo po dwóch latach rozpadło się.
Czuła się coraz bardziej nieszczęśliwa. Cierpiała na depresję, miała myśli samobójcze. Dwa lata temu w akcie desperacji postanowiła, że zacznie ubierać się jak kobieta. Uznała, że to jej jedyna szansa na szczęśliwe życie.
- Na początku czułam się z tym bardzo dziwnie – wspomina. – Przez 41 lat ubierałam się jak mężczyzna. Jednak bardzo szybko uświadomiłam sobie, że w nowym wcieleniu jest mi bardzo dobrze.
Caroline marzy o tym, żeby zaakceptowano jej obecną tożsamość. – Czuję się lepiej niż kiedykolwiek. Staram się nie wspominać przeszłości, nie chcę jej pamiętać. Jednak nawet teraz, dwa lata po przemianie, nie wszyscy mnie akceptują. Ludzie śmieją się ze mnie, szczególnie mężczyźni.
- Planuję operację usunięcia genitaliów. Mam nadzieję, że wtedy wyjdę na prostą. Zostawię za sobą przeszłość i znajdę prawdziwą miłość.
Mężczyzna czy kobieta?
Organizacje zrzeszające osoby interseksualne zwracają uwagę na fakt, że ta przypadłość jest często źle rozumiana. – Hermafrodytyzm to nie wybór stylu życia, ale kwestia medyczna – mówi dr Jay Hayes-Light, dyrektor UK Intersex Association w wywiadzie dla The Daily Mail. – Przypadek Caroline jest dość typowy. Żyła przez prawie 20 lat bez świadomości tego, jaka się urodziła.
Doktor zaznacza, że ludzie interseksualni często są dyskryminowani i traktowani jako obywatele drugiej kategorii. – Czują się podwójnie pokrzywdzeni. Nie dość, że przez wiele lat nie znali prawdy o sobie, to jeszcze na każdym kroku doświadczają upokorzeń. Tymczasem powinni mieć takie same prawa do funkcjonowania w społeczeństwie, jak wszyscy.
(sr/kg)