Mają dzieci nie tylko z jednym mężczyzną. Przykre, czego wciąż muszą słuchać

Mają dzieci nie tylko z jednym mężczyzną. Przykre, czego wciąż muszą słuchać

Zdj. ilustracyjne
Zdj. ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | Dobrila Vignjevic
04.11.2022 16:01, aktualizacja: 04.11.2022 17:54

Kobiety, które mają dzieci z różnymi mężczyznami, wciąż budzą w społeczeństwie, delikatnie mówiąc, mieszane uczucia. Po zadanym na kilku kobiecych grupach pytaniu o opinię i doświadczenia w tym temacie, pojawiło się sporo spostrzeżeń. Szczęśliwie, znalazły się kobiety, które będąc w tej sytuacji, nie spotkały się z negatywnymi komentarzami pod swoim adresem. Niestety, spora grupa musiała lub wciąż musi mierzyć się z krytycznymi ocenami.

Aby zobaczyć skalę hejtu, jaki może dotknąć kobietę, która ma dzieci z różnymi partnerami, wystarczy przeczytać pierwszy lepszy artykuł dotyczący Moniki Mrozowskiej. Aktorka znana z popularnego kiedyś serialu "Rodzina zastępcza", jest matką czwórki dzieci z trzech różnych związków.

"Ludzie, przestańcie pisać, że nie ma w tym nic dziwnego, że to normalne. Nie. Posiadanie 3-4 dzieci z trzema różnymi facetami nie jest normalne. Powinna się wstydzić, coś z nią nie tak" - czytamy.

"Dwie córki z jednym ojcem, ale dwójka pozostałych dzieci i tak z innymi. Trzech ojców przy czwórce dzieci to i tak grubo".

To tylko dwa przykłady z tysiąca innych. Gorszych.

Kobieta, kobiecie...

Z negatywnymi komentarzami wielokrotnie spotkała się pani Daria, która ma dwoje dzieci z dwóch różnych związków. Kobieta jest także rodziną zastępczą dla syna zmarłego brata. Przyznaje, że wiele osób, w tym także kobiet, potrafiło ją wyśmiać. Nawet te, które znalazły się kiedyś w podobnej sytuacji.

- Była teściowa stwierdziła kiedyś, że najgorzej jest być ladacznicą i mieć każde dziecko z innym. Co zabawne, sama miała trójkę dzieci z dwoma mężczyznami - mówi pani Daria w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Z kolei mąż mojej siostry powiedział kiedyś przy mnie, podczas takiej ogólnej rozmowy, znając moją sytuację, że relacja z kobietą posiadającą dzieci z poprzednich związków go brzydzi. Stwierdził, że kojarzy mu się to tylko z problemami i obowiązkami, które nie należą do niego i nigdy nie pokochałby tych dzieci. Poczułam się bezwartościowa – wspomina kobieta.

Przyznaje również, że czytając wypowiedzi ludzi na forach i uczestnicząc w wielu rozmowach, także prywatnych, wielokrotnie odniosła wrażenie, że samotna kobieta z dzieckiem powinna tylko siedzieć w domu i czekać na śmierć, bo większości rzeczy już "nie wypada" jej robić.

- Nawet siostra powiedziała mi kiedyś, że samotne matki mogą się umawiać jedynie na niezobowiązujący seks, bo nikt nie zwiąże się z nimi na poważnie. Do dzisiaj, choć od sześciu lat jestem w szczęśliwym związku z partnerem, który zaakceptował moją córkę i fakt, że zostałam opiekunką syna zmarłego brata, wciąż miewam lęki związane z niskim poczuciem własnej wartości - przyznaje pani Daria.

Dodaje też, że jej partner sam musiał zmierzyć się z docinkami kolegów, z których żaden - jak mówi - "nie porwałby się na kobietę z dzieckiem", co dodatkowo pokazuje problem niektórych ludzi z akceptacją decyzji innych.

Z piętnowaniem spotkała się także Agata, matka trójki dzieci z pierwszego związku i jednego z drugiej relacji. Gdy związała się z nowym partnerem, on sam nie miał problemu z akceptacją dzieci kobiety.

- Największy problem z moim nowym związkiem ma moja była teściowa. Do dziś z byłym mężem utrzymujemy poprawne relacje ze względu na dzieci, ale była teściowa wciąż potrafi rzucić epitetami pod moim adresem, nazywając przy okazji moje najmłodsze dziecko bękartem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. - Jej zdaniem, po rozwodzie powinnam do końca życia być sama. Oczywiście jej syn miał prawo związać się z inną kobietą - dodaje Agata.

"Z dwójką dzieci to cię już nikt nie weźmie"

Z serią komentarzy wytykających, co może, a czego nie powinna robić, spotkała się także Ilona, która w wieku 25 lat została wdową z dwójką małych dzieci. Starszy syn w chwili śmierci ojca miał cztery lata, córka niespełna rok. Kilka dni po pogrzebie usłyszała od siostry swojej matki "współczujące" słowa.

- Spotkała mnie na ulicy i była zdziwiona, że ja w ogóle z domu wychodzę. Ona sobie wyobrażała, że ja będę jedynie rozpaczać nad grobem, a przecież miałam dwójkę małych dzieci na głowie i zostałam z nimi sama, nie miałam czasu, żeby skupiać się na swoim bólu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

- I wtedy wypaliła do mnie: "szkoda cię, Ilonko, taka młoda, a już wdowa. Przecież z dwójką dzieci to cię już nikt nie weźmie". Ręce mi opadły. Od razu się we mnie zagotowało. Powiedziałam, że co to w ogóle za zdanie, że ma mnie ktoś brać? Jakbym była jakimiś bagażem, używanymi butami. Stwierdziła, że życia nie znam i z dwójką dzieci nie mam co liczyć na jakikolwiek nowy związek. Jakby to była najważniejsza rzecz na świecie - wyznała.

Z obecnym partnerem Ilona związała się po pewnym czasie od śmierci męża. Jak mówi - początkowo tylko się przyjaźnili i był to jedyny człowiek, z którym mogła porozmawiać o czymś innym niż o tym, co ją spotkało. Gdy okazało się, że w jej życiu pojawił się nowy mężczyzna, nie wszyscy cieszyli się, że po przejściach układa swoje życie na nowo.

- Usłyszałam, że skoro pozwoliłam "wejść do domu" obcemu człowiekowi, nigdy nie kochałam męża. To przerażające, ale wciąż wielu ludzi sądzi, że ktoś umiera razem ze swoim współmałżonkiem i nie ma prawa do szczęścia. Jedyne czym powinnam się interesować według niektórych, to nowymi zniczami na pomnik. Ile się nasłuchałam, jaka jestem zła, to tylko ja wiem, ale już się tym nie przejmuję. To moje życie i nikomu nic do tego - mówi.

Wciąż aktualne stereotypy

Zdaniem dr Magdaleny Żadkowskiej, socjolożki życia rodzinnego z Uniwersytetu Gdańskiego, negatywne reakcje pod adresem kobiet posiadających dzieci z wieloma partnerami, mogą wynikać z wciąż obecnych w polskim społeczeństwie stereotypów dotyczących ról kobiet i mężczyzn.

- Choć wiele osób może się ze mną nie zgodzić, większość polskiego społeczeństwa nadal przywiązana jest do tzw. tradycyjnych wartości i ma kłopot z ewolucją ról kobiet, ich emancypacją. W wielu kręgach uważa się, że głównym odpowiedzialnym za byt rodziny powinien być mężczyzna, który więcej zarabia lub jest jedyną pracującą osobą w rodzinie. Wiele osób, widząc wokół siebie przykłady samotnych matek, którym jest ciężko, nie tylko finansowo, utwierdza się w swoich przekonaniach, że brakuje im odpowiedzialnego mężczyzny, a dzieciom ojca - mówi badaczka.

- Z drugiej strony, coraz częściej w przestrzeni publicznej widzimy silne, samowystarczalne, świetnie zarabiające kobiety. I właśnie ta niezależność od jednego partnera, który miałby być przez całe życie gwarantem bezpieczeństwa rodziny, pewną część społeczeństwa wciąż dziwi i, być może, przeraża - dodaje.

Dr Żadkowska przytacza też badania Eurostatu sprzed czterech lat, pokazujące, że Polska znajduje się na trzecim miejscu wśród państw europejskich, jeśli chodzi o zgodę ze stwierdzeniem, że najważniejszą rolą, jaką powinna pełnić kobieta, jest opieka nad dziećmi i rodziną. Sądzi tak aż 77 proc. polskich respondentów i respondentek. Dodatkowo, znajdujemy się na dziewiątym miejscu, wraz z państwami Europy Środkowo-Wschodniej i Południowo-Wschodniej, jeśli chodzi o liczbę osób zgadzających się z twierdzeniem, że najważniejszą rolą mężczyzny jest zarabianie pieniędzy. Uważa tak 65 proc. Polek i Polaków.

- Mając takie oczekiwania w stosunku do kobiet i mężczyzn, osoba niezależna, która żyje na własnych zasadach, budzi zdziwienie. Jeśli dotyczy to bliskich, przyjaciółek, sióstr, zdecydowanie więcej osób wykazuje się zrozumieniem. Z kolei, gdy komentuje się zachowania nieznanych osobiście osób, bez wiedzy o ich historii, mocniej działają stereotypy, ludzie zdecydowanie łatwiej oceniają i ta ocena jest bardziej tradycyjna - mówi ekspertka.

- Kobiety, które dodatkowo same wychowują dzieci, mogą u wielu osób budzić pewną kulturową kolektywistyczną troskę w stylu "jak ona sobie poradzi" po rozstaniu czy odejściu od męża. Liczba przykładów rodzin rekomponowanych czy odbudowanych, zwanych potocznie "patchworkowymi", wpływa na zmiany postaw kobiet. Wiele nich uważa, że ich mężem nie musi być biologiczny ojciec dzieci, by okazał się dobrym partnerem i budował szczęśliwe życie rodzinne - mówi dr Żadkowska.

Problemy w codziennym życiu

Z negatywnymi opiniami musiała zmierzyć się pani Angelika, która z obecnym partnerem wychowują córkę i syna z dwóch poprzednich związków. Z ojcem syna, mimo rozstania, ma dobry kontakt. Od ojca córki odeszła z powodu przemocy domowej.

W rozmowie z Wirtualną Polską przyznała, że wielokrotnie znosiła negatywne komentarze dotyczące tego, że zarówno ona, jak i dzieci mają inne nazwiska. Mimo nacisków ze strony rodziny, nie zdecydowała się dotychczas wyjść za mąż.

- Wiele razy znosiłam negatywne epitety pod swoim adresem. Słyszałam, że "skaczę z kwiatka na kwiatek", choć wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z prawdziwych powodów mojej decyzji o odejściu od ojca mojej córki. Także w najbliższej rodzinie nieraz wypomniano mi, że mam każde dziecko z innej parafii, a krzywe spojrzenia przy pytaniach o nazwiska pojawiły się nawet w przedszkolu i szkole moich dzieci. W takich przypadkach stanowczo odpowiadam, nawet nauczycielkom, że to moja prywatna sprawa - mówi pani Angelika.

Także pani Aleksandra w rozmowie z Wirtualną Polską przyznała, że pewne problemy pojawiają się w miejscach, w których wymaga się podawania nazwisk.

- Ja zwykle największy problem mam z paniami w przychodni, które cały czas nie potrafią przyjąć do wiadomości, że mam dwóch synów o różnych nazwiskach. Na szczęście mnie to śmieszy, bo to nie ich sprawa. Dla mnie liczy się przede wszystkim szczęście - moje i mojej rodziny, ale za każdym razem podczas umawiania wizyty muszę tłumaczyć, że zarówno jeden syn, jak i drugi są moimi dziećmi - powiedziała pani Aleksandra.

Zmiany modeli rodzinnych

Zdaniem ekspertki, obecnie można dostrzec nie tylko zmiany w podejściu do kobiet posiadających dzieci z więcej niż jednym partnerem, ale przede wszystkim coraz większą powszechność i akceptację innych modeli rodziny, niż te, które znaliśmy do tej pory. Wpływ na tę zmianę mają zarówno filmy, seriale i media, ale także coraz większa widoczność pewnych rozwiązań w codziennym życiu.

- Coraz częściej, np. w szkole, spotykamy się - my lub nasze dzieci - z rodzinami, które nie wyglądają jak te z obrazka z lat 50. XX wieku, czyli mama, tata, starszy chłopczyk, młodsza dziewczynka i piesek. Zauważamy wokół siebie nie tylko rodziny z dziećmi urodzonymi przed zawarciem związku małżeńskiego, ale także takich ludzi, którzy tworzą rodzinę i realizują praktyki życia rodzinnego, choć składają się z osób niezwiązanych ze sobą ani prawnie, ani poprzez więzy krwi - mówi.

- Dodatkowo, obserwujemy różne konfiguracje relacji rodzinnych, zróżnicowany wiek dzieci posiadających jednego wspólnego rodzica, osoby dorosłe tej samej płci żyjące razem i wychowujące dzieci, układy dwóch osób, które prowadzą razem dom. I to wpływa na nas, na społeczeństwo, poszerzając zakres pojęcia rodziny - mówi socjolożka.

Jej zdaniem, przekaz oswaja nas z różnorodnością wzorców, a ona z kolei obniża skrajność i negatywność ocen.

- Pokazuje, że to mój wybór, jaką rodzinę założę. Jakie wartości wraz z partnerem czy kolejnymi partnerami, partnerkami będę uważać za ważne, bez których grupa społeczna, którą ja nazywam rodziną, nie będzie funkcjonować – uważa dr Żadkowska.

Dodaje, że powoli przemieniamy się z kultury kolektywistycznej w indywidualistyczną.

- Gdzie "moje" - lub będąc w związku - "nasze" przekonania są istotne, a zgoda moja i partnera na realizację własnych postulatów wobec życia i rodziny jest najważniejsza. Niektórych wciąż to dziwi, niektórzy się tego obawiają, a inni są na tyle odważni, żeby pokazując swoje sposoby na życie, ułatwić innym akceptację i zmianę tego, w jakich relacjach żyjemy - podsumowuje.

Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta