GwiazdyMarysia Sadowska: jestem słowiańską Marysią

Marysia Sadowska: jestem słowiańską Marysią

Marysia Sadowska: jestem słowiańską Marysią
09.08.2006 17:10, aktualizacja: 11.08.2006 13:42

Marysia Sadowska niewątpliwie jest dzisiaj na topie. Pojawia się na scenie muzycznej, jest producentką teledysków i reżyserem filmowym w jednym. O sobie mówi, że jest stuprocentową, słowiańską Marysią ze Wschodu. Podkreśla też, że we wszystkim, co się robi w życiu należy szukać własnej drogi i oryginalności.

Marysia Sadowska niewątpliwie jest dzisiaj na topie. Pojawia się na scenie muzycznej, jest producentką teledysków i reżyserem filmowym w jednym. O sobie mówi, że jest stuprocentową, słowiańską Marysią ze Wschodu. Podkreśla też, że we wszystkim, co się robi w życiu należy szukać oryginalności.

Jesteś związana nie tylko ze sceną muzyczną, ale spalasz się również jako reżyser i producent teledysków. Musisz więc być bardzo zabieganą kobietą. Jak znajdujesz czas dla przyjaciół?

Wychodzę z założenia, że na życie prywatne zawsze trzeba znaleźć czas. Staram się, aby zawsze znaleźć kilka chwil dla moich przyjaciół i dla mojego chłopaka. Ale rzeczywiście od czasu premiery płyty są to chwile kradzione. Ostatni miesiąc był dla mnie bardzo, bardzo intensywny, ale i bardzo łaskawy, dlatego nie będę narzekać.

Jaka jest twoja najnowsza płyta? Mówi się o niej, że zawiera elementy muzyki klubowej zabarwionej nutką poezji.

Myślę, że raczej nie ma tam muzyki klubowej, może jeden utwór zahacza o tego typu klimaty muzyczne. Jest to przede wszystkim płyta inspirowana jazzem i to jazzu jest najwięcej na tej płycie. Aczkolwiek rzeczywiście - moja muzyka mieści się w przedziale od jazzu poprzez pop i może bardziej muzykę elektroniczną niż właśnie klubową.

A teledyski? Współpracowałaś już z wieloma artystami, między innymi z Renatą Przemyk i Marcinem Rozynkiem. Z kim współpracowało Ci się najlepiej?

Rozynek był naprawdę bardzo dzielny, pamiętam. Współpracę wspominam bardzo miło, jednak moja muza to muza Renaty Przemyk. Zrobiłyśmy już w sumie trzy teledyski. Renata jest naprawdę niesamowita i gotowa na wszystko. Zawsze zgadza się na moje najdziwniejsze pomysły. Przy nagrywaniu teledysku do piosenki „Kochana” o mało sobie włosów nie spaliła (śmiech). Teraz, kiedy nagrywam teledysk do piosenki „Kiedy nie ma miłości”, którego nie jestem autorką - mój był tylko pomysł, to staram się brać przykład z Renaty, nie marudzić na planie i robić wszystko, o co Konrad mnie prosi. Wiem jak to wygląda z drugiej strony. A jak wspominasz pracę nad ostatnim teledyskiem?

Mieliśmy parę hardcorowych sytuacji. Najbardziej pamiętam to, że było potwornie zimno. Wszyscy byli w kurtkach i rękawiczkach, a ja biegałam w tej letniej sukience. Weszłam też do Wisły po szyję, ale jakoś nic mi się nie stało. Od tamtej pory wróciła mi wiara w naszą piękną rzekę Wisłę.

Czy istnieją artyści, którzy są dla Ciebie wzorem, albo tacy, których bardzo cenisz?

Nie jestem osobą, która ma idoli, nie oglądam się na nikogo. Jest wielu, wielu artystów, którzy mi bardzo imponują i kiedy ich słucham, mówię „wow, fantastycznie!”. Ale nie mam nigdy ochoty ich naśladować. Tak naprawdę muzyka, której słucham jest zupełnie niekomercyjna i pewnie niewiele osób o niej słyszało. Chyba taką jedyną osobą, która jest szerzej znana i której przykład mogę podać to z Róisín Murphy z Moloko. Mam tu na myśli takie typowe, białe śpiewanie, a nie udawanie, że jest się murzynem. Ja szukam sposobu na śpiewanie, właśnie na śpiewanie słowiańskie, żeby stworzyć coś polskiego. Nie chcę być wersją żadnego zagranicznego artysty.

Czyli drzemie w Tobie słowiańska dusza?

Oczywiście, że tak. Jestem 100% słowiańską blond Marysią znad Wisły. Zresztą kiedy mieszkałam w Stanach i tam nagrywałam, bardzo szybko mi wybili z głowy próby udawania wykonawców r&b i soul, mimo że mnie to bardzo pociągało. Warto mieć podstawy, podobnie jak w jazzie, ale potem trzeba szukać swojej drogi, szukać swojej oryginalności. Odkąd pamiętam, zawsze mi powtarzano - jesteś ze Wschodu, jesteśmy przecież krajem wschodnim i rzeczywiście – ta muzyka wciąż w nas gra. A w życiu prywatnym kto zajmuje najważniejsze miejsce?

Nie opowiadam o swoim życiu prywatnym.

A jak Ci się podoba atmosfera nad morzem?

Atmosfera jest wspaniała. Za każdym razem kiedy tu przyjeżdżam, jestem bardzo zdumiona. Cieszę się też, że jestem w takim dobrym towarzystwie. Konkurs był na wysokim poziomie, wszyscy fantastycznie śpiewali. Cieszę się, że nie wylądowałam w jakimś discopolowym zestawie, bo wtedy prawdopodobnie nie zdecydowałabym się wziąć udziału. Mam wiarę w to, że ludzie nie są głupi i nie chcą słuchać bezmyślnej sieczki, ale oczekują od muzyki czegoś więcej.

Też mamy taką nadzieję i życzymy udanego lata.

Ja również. Serdecznie pozdrawiam wszystkich, życzę wam udanego lata i no właśnie – jak w piosence – „Kiedy nie ma miłości – co dalej?” Życzę wam, żebyście tego lata odnalazły to, co w życiu jest najważniejsze i co sprawia, że czujemy się dobrze. Dla mnie jest to muzyka. Życzę wam, żebyście nie zamykali sobie uszu i nie słuchali tylko tego, co proponuje wam radio i telewizja. Pozdrowienia!

Źródło artykułu:WP Kobieta