Blisko ludziMłode krawcowe - pasja i zawód, z którego kobiety są dumne!

Młode krawcowe - pasja i zawód, z którego kobiety są dumne!

Młode krawcowe - pasja i zawód, z którego kobiety są dumne!
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Agata Pavlinec
10.03.2017 19:15, aktualizacja: 13.03.2017 15:56

Zawód krawcowej nikogo dziś nie powala na kolana. Pasja robienia na drutach kojarzy się raczej ze znudzoną emerytką niż prawdziwym hobby. A jednak – są kobiety, które w tym jakże tradycyjnym i lekceważonym zajęciu znalazły prawdziwe spełnienie, a nawet dobre źródło zarobku. Kobiety, których blogi mają tysiące czytelników i dziesiątki komentarzy pod każdym postem. Matki, żony i przyjaciółki, które inspirują otoczenie i zaopatrują bliskich w prawdziwe cuda tekstylne.

Różnią się wiekiem, stylem i podejściem do tematu, ale łączy je jedno – radość z samodzielnego tworzenia strojów i akcesoriów, które dziś przecież tak łatwo kupić w setkach sklepów. Jest jednak coś powalającego w zrobieniu czapki na drutach dla konkretnej osoby czy uszyciu sukienki idealnie na swoją miarę. Świadomość, że to, co zrodzi się jako wizja w głowie, można własnymi palcami przekształcić w coś trwałego, prawdziwego i sprawiającego radość, daje im nie tylko olbrzymią satysfakcję, ale także wiarę w siebie i prawdziwy ogień w duszy. - Szycie i robienie na drutach to przyjemność, relaks, wyciszenie; wejście w inny, bajkowy, magiczny świat – opowiada mi Małgorzata Sobstyl, autorka bloga słonecznaradzi.pl i właścicielka firmy szkoleniowej Słoneczna Strefa Kobiet. - Samo kupowanie materiałów i włóczek to dla mnie coś na kształt skoku na Bungee, adrenalina i szaleństwo! W hurtowniach spędzam do czterech godzin!

Pasja z przedszkola
Mało chyba jest dorosłych kobiet, które w wieku 5, 6 czy 7 lat nie odkryły z fascynacją świata igły i nitki oraz faktu, że ulubionej lalce można uszyć sukienkę choćby robiąc dziurę na głowę w skrawku materiału. Okazuje się, że choć większości z nas fascynacja gałgankami mija, przedszkolna pasja pozostaje często uśpiona. Małgorzata wspomina, że jako sześciolatka nauczyła się od mamy robić na drutach, a potem, gdy na włóczkę brakowało pieniędzy, zaczęła grzebać w pięknych materiałach w maminej szafie. - Kawałek prawdziwego jedwabiu, lurex, o tak, ten mi wpadł w oko – wspomina. - Bez pytania czy mogę, wzięłam materiał, zmierzyłam się w pasie i biodrach i wykroiłam spódniczkę. Pozszywałam ręcznie i zdziwienie moje nie miało granic, bo nie mogłam w nią wejść! Po latach dowiedziałam się, że jest coś takiego jak „dodatek na szwy”.
Małgorzata skończyła szkołę odzieżową, a potem technikum i chociaż przestała szyć po wyjściu za mąż, pasja wróciła do niej po 10 latach. – Szycie stało się lekarstwem na stres w bardzo trudnym okresie w moim życiu, zwolnień w firmie – mówi „Słoneczna”. Dzisiaj dzięki wierze i talentowi nie tylko szyje i dzierga cuda dla bliskich, ale organizuje kursy szycia dla dorosłych i dzieci.

Obraz
© sannaslandofillusion.com | 4. Małgorzata Sobstyl, słonecznaradzi.pl

Ela Witkowska, autorka bloga domowakrawcowa.blogspot.pl także wyniosła żyłkę do szycia z rodzinnego domu. – Jako dziewczynka podpatrywałam moją babcię Helcię, która była krawcową przez duże „K”. Potrafiła wziąć miarę i od ręki kredą rysować na tkaninie. Robiła to bez szablonu, bez linijki i jak komputer skanowała wykroje, które miała w głowie na materiał – opowiada Ela. Dla niej samej bliskie spotkanie z maszyną miało miejsce dopiero w ciąży, kiedy zaczęła szyć dla siebie, a potem dla dzieci: wyprawkę, ubranka, zabawki. Miała szczęście w nieszczęściu, że gdy jej pociechy były małe, w sklepach nic nie było, a to jest zawsze wspaniałą motywacją. Lata mijały, a pasja zaczęła stawać się powoli drugim życiem – Elżbieta zrobiła roczny kurs i zyskała dyplom projektanta wyrobów odzieżowych. Planuje w przyszłości otwarcie własnego studia szycia, a póki co dzieli się z czytelnikami swego bloga fantastycznymi pomysłami – jak uszyć kokon dla niemowlaka, fantazyjną torbę czy bluzę z baletnicą dla małej dziewczynki. - Zakładając rok temu mojego bloga, nie myślałam, że spotkam się z tak wielkim zainteresowaniem tematem szycia. Odzew jest bardzo duży, bo miesięcznie mój blog odwiedza około 30 tysięcy osób. Są to nie tylko ludzie z Polski, ale również z zagranicy. Piszą do mnie czytelniczki z zapytaniem jak coś konkretnego uszyć, czy następny wpis mogę zrobić o tym lub o tamtym – opowiada Domowa Krawcowa.

Obraz
© słonecznaradzi.pl | 5. Ela Witkowska, domowakrawcowa.blogspot.com

Biznes skrojony na miarę
Szyjące kobiety, z którymi rozmawiam, są żywym dowodem na to, że dzięki pracowitości, cierpliwości i kreatywności nawet prozaiczną z pozoru pasję można przekuć na dobrze radzący sobie biznes, który uwalnia od świata korporacji i niekoniecznie przyjaznych szefów. Agnieszka Olszewska, właścicielka Pracowni Małych Cudów, wymyśliła sobie niszę, która okazała się być strzałem w dziesiątkę – szyje ubranka dla lalek, które choć wyglądają o niebo ciekawiej niż sklepowe ciuszki, kosztują nieraz o połowę taniej. Na twórczość Agnieszki natknęłam się na Allegro, poszukując ubranek dla Barbie, dla własnej córki. Dresy, płaszcze, kurtki, misternie zdobione sukienki, jakich nie ma żadna inna pięciolatka – obie wpadłyśmy w zachwyt, zwłaszcza, gdy okazało się, że za kwotę, za którą u Mattela (przyp. producent Barbie i akcesoriów) starczy na jeden zestaw, kupiłyśmy sześć czy siedem kreacji.
Pytam Agnieszkę skąd pomysł, a ona śmieje się, że lalki są doskonałe, bo nie kręcą się przy przymiarkach i nie narzekają. – Zdecydowałam się uczyć się na krawcową, mimo iż wkoło słyszałam głosy sprzeciwu. Bo to zawód bez przyszłości. Zrobiłam jednak po swojemu i nie żałuję – opowiada lalkowa stylistka. - Będąc na urlopie macierzyńskim poczułam dziwną siłę i potrzebę rozwijania się. Z początku projektowałam dla swoich lalek i znajomych. Zewsząd słyszałam głosy zachwytu i to dodawało mi skrzydeł. Z pomocą Urzędu Pracy założyłam działalność gospodarczą i zajmuję się już tylko tym. Ceny ubranek dopasowałam tak, aby każdego było na nie stać, a mnie starczyło na wszystkie wydatki. Domu z zarobków nie zbuduję, ale spokojnie można z tego żyć! – podsumowuje optymistycznie Agnieszka.

Obraz
© domowakrawcowa.blogspot.com | 2. Agnieszka Olszewska, Pracownia Małych Cudów

Równie optymistyczna i pełna energii jest Marta Szczepanik, właścicielka bloga noszki.pl oraz firmy maszynorobotki.pl, która zajmuje się organizacją warsztatów szycia dla dzieci i dorosłych. Marta współpracuje ze przedszkolami i szkołami, organizuje kreatywne urodziny, na których solenizanci i ich goście bawią się i szyją maskotki na maszynach. Lista jej klientów jest coraz dłuższa, a jej mobilna Manufaktura pozwala maluchom realizować pasje i nabierać wiary we własne możliwości. Na pracy z dziećmi się jednak nie kończy – Martę w jej krawieckiej pasji wspiera mąż i dwie córeczki, a 30-latka na swoim blogu prezentuje dziesiątki pięknych pomysłów jak ozdobić dom… i rodzinę. Od dekoracji z suszonych kwiatów, przez kołdry patchworkowe, a skończywszy na pięknych sukienkach dla dziewczynek, które mogłyby z powodzeniem znaleźć się w kolekcji Zara. - Na początku szycie było tylko pasją, którą realizowałam wieczorami, wróciwszy z pracy – wspomina właścicielka Domowej Manufaktury Noszki. - Powoli jednak przemieniło się w pracę. Pracę, która sprawia mi przyjemność, ale jednocześnie staje się moim głównym źródłem utrzymania.

Wełniana miłość
Twórcza pasja odzieżowa to nie tylko krawiectwo, ale także robienie na drutach, które wraz z powrotem mody na swetry i wesołe czapki, staje się internetowym hitem. Wszystkie moje rozmówczynie z drutami w ręku zarzekają się, że to wspaniały relaks, wyciszenie i jednocześnie olbrzymie pole dla rozwoju kreatywności. Zdzisława, autorka bloga tojazdzid.blogspot.pl, ubiera siebie i córkę w prawdziwe wełniane cuda, które wyczarowuje tydzień po tygodniu z zadziwiającą częstotliwością – od czapek z alpaki, przez kominy i fantazyjne poncza, a skończywszy na swetrach zimowych… i letnich. A wszystko zaczęło się w dzieciństwie. - Gdy byłam mała, mama z koleżanką spotykały się na kawie i ploteczkach i obie coś dziergały, a ja się przypatrywałam – wspomina Zdzisława. – Moje pierwsze robótki to były szaliki i ubranka dla lalek. Gdy byłam w starszych klasach podstawówki, a były to lata 80-te i nic w sklepach nie było, w domu jakaś włóczka się zawsze znalazła. Zaczęłam więc robić sobie kolorowe swetry z różnych resztek.

Obraz
© Pracownia Małych Cudów | 1. Zdzisława, tojazdzid.blogspot.com

Dzisiaj „Zdzid” czasem dzierga na zamówienie, choć uważa, że nie da się w Polsce z tego utrzymać, bo bardziej przywiązujemy uwagę do metki niż do jakości. Na sweter zrobiony przez dziewiarkę patrzy się z lekceważeniem, że to „babciny vintage”, ale taki sam sweter, a zwykle gorszej jakości, w ofercie popularnej sieci odzieżowej to nagle hit sezonu. Ale to jej nie zniechęca. – Robię na drutach, bo mi to sprawia przyjemność i nigdy nie marnuję czasu. Przed telewizorem, w podróży, w kolejce do lekarza, robótka jest ze mną wszędzie – mówi bloggerka z 10-letnim stażem i 3 milionami odsłon.

Zuza, autorka bloga lifestylowego sannaslandofillusion.com, opowiada, że kiedyś kupowała, co jej wpadło w ręce, głównie przypadkowe ubrania z sieciówek, bo te lepszej jakości kosztują zbyt słono. – Wtedy chwyciłam za druty i tak zostało. Robię dla siebie i bliskich wełniane czapki, szale, swetry i dodatki do domu. To świetny pomysł na prezent i idealny relaks po nerwowym dniu, a jednocześnie zastrzyk motywacji i wiary we własne możliwości – mówi Zuza. Jej blogowe „wełniane” wpisy są poezją dla oczu i, jak sama przyznaje, zawsze spotykają się z wielkim zainteresowaniem, osiągając nawet 1,6 miliona odsłon. Bloggerka skupia się na instrukcjach jak nauczyć się dziergać i jakich błędów unikać. – Lubię rzeczy proste, wygodne i kobiece i wierzę, że projekty wełniane mogą być zmysłowe i modne. Chciałabym odmienić oblicze drutów i przenieść je do nowej epoki, bo zajęcie to niepotrzebnie kojarzy się tylko z babciami i mamami – podsumowuje autorka bloga.

Obraz
© tojazdzid.blogspot.com | 6. Zuzanna, sannaslandofillusion.com

Na przekór stereotypom
Bo jest dziwnym i smutnym fenomenem naszych czasów, że praca w marketingu, gdzie sprzedaje się ludziom puste słowa, jest bardziej trendy od twórczego zajęcia wykonywanego pracą zdolnych rąk i sprawiającego, że jest nam ciepło, wygodnie i pięknie. Że modne hobby to chodzenie na siłownię czy oglądanie seriali, a szycie i dzierganie to zajęcie, o którym nikt prawie w CV nie wspomni. Julia, autorka kreatywnego bloga joulenka.pl, wspomina, że czuła nieprzyjemną presję otoczenia, gdy z jednej z najlepszych klas matematyczno-fizycznych w Polsce zdecydowała się pójść do szkoły konstrukcji ubioru. – W liceum siedziałam na lekcjach i nie odważyłam się przyznać ani nauczycielom, ani większości znajomych, że w chwili znudzenia rysuję z tyłu zeszytu nowe modele sukienek – opowiada. A jednak się udało, a otoczenie po pierwszej fali szoku, zaakceptowało jej wybór, zwłaszcza, że jej kreacje są faktycznie pomysłowe i zaskakujące świeżością dizajnu. Zaczęło się od sukienki na bal maturalny, po której nastały dziesiątki ciekawych, kobiecych projektów, a teraz Julia pracuje nad swoim największym wyzwaniem, suknią ślubną z pięknej koronki, którą przywiozła z Meksyku. Gdy pytam o dalsze plany, mówi, że już zarabia na projektowaniu odzieży i będzie tego więcej. Sam blog jest równie ciekawy pod względem modowym jak popularne fashion blogi, tyle tylko, że wszystkie kreacje są tutaj unikatowe i własnoręcznie zrobione. - Większość z nas ma jakieś swoje demony, które krzyczą do ucha, że nie warto, że nasza pasja jest głupia, że wcale nie ratuje lasów deszczowych i zagrożonych gatunków nosorożców. Trzeba nauczyć się z nimi żyć – mówi Julia i tworzy dalej.
Pod wpisem Joulenki o akceptacji szycia jako pomysłu na życie wypowiedziało się wiele osób, które miały podobne doświadczenia. Wstyd, że umysł ścisły może zajmować się „takimi rzeczami”, lekceważące uwagi bliskich, stereotypowe wyliczanie nieopłacalności krawieckiego fachu… Magorzata z bloga słonecznaradzi.pl też wspomina, że jej mąż uważał kiedyś, że na drutach robią tylko babcie, ale dziś zmienił zdanie, gdy na własne oczy może oglądać efekty pracy i twórczą radość żony.

Obraz
© sannaslandofillusion.com | Julia, joulenka.pl

Dobra instrukcja, czyli szyć każdy może
Przygotowując ten reportaż, nie mogłam się nadziwić, ile można znaleźć w sieci ciekawych wpisów instruktażowych dotyczących szycia i dziergania, i ile jest pod nimi komentarzy. Okazuje się, że to nie tylko przedsiębiorcze kobiety ze smykałką, które tworzą własne projekty i blogi, ale także zwykłe mamy i żony, które w wolnej chwili chcą zrobić samodzielnie coś dla dziecka, dla siebie, do domu. Adela, z bloga adelaszyje.pl, przyznaje, że jest totalnym samoukiem. W 2013 roku mąż poprosił ją o podwinięcie spodni, więc odkurzyła starą maszynę z domu rodziców i tak się zaczęło. - Spodni oczywiście nie podwinęłam, ale ten pierwszy kontakt z maszyną wprowadził pozytywną wibrację. Zaczęłam ukradkiem próbować…Najpierw zszywałam skrawki tkanin, uczyłam się prowadzić prosto ścieg, próbowałam poskromić pedał napędu maszyny tak, abym to ja kierowała maszyną, nie ona mną. Początki do łatwych nie należały - przyznaje Adela. Po wielu próbach i godzinach prucia zaczęły jednak powstawać pierwsze, cieszące oczy dzieła. Zabawki dla dzieci ze skrawków materiału, poduszki, kosmetyczki, a z czasem także ubrania. Blog nabrał tempa, a instruktażowe wpisy Adeli „jak coś uszyć” zaczęły gromadzić dziesiątki czytelników. - Coraz więcej osób chce coś samodzielnie stworzyć, ale nie wie jak. Czy ja wiem? Często też nie, bo jestem samoukiem i nie mam profesjonalnej wiedzy zdobytej w szkołach krawieckich, ale lubię pisać. Lubię szyć, a potem uwielbiam tworzyć instrukcje szycia. Bo szyć może każdy… - podsumowuje Adela.

Obraz
© joulenka.pl | 8. Justyna i Ewa, etiblog.com.pl

Z podobnego założenia wyszły Justyna i Ewa, autorki bloga etiblog.com.pl. Połączyła je pasja do szycia i zaczęły razem tworzyć profesjonalne instruktaże przygotowania przedmiotów użytkowych i dekoracyjnych do domu, a potem także ubrań. Mają swój serwis na youtube, a ich filmy wydają się łatwe i zrozumiałe nawet zupełnym laikom. - Nie spodziewałyśmy się, że etiblog zyska aż taką popularność. Dostajemy wiele maili z podziękowaniem na inspiracje „szyciowe”, za to, że dzięki naszym tutorialom ktoś nauczył się szyć lub przypomniał sobie o krawiectwie i pokochał je na nowo. Obie panie obiecują, że projektów będzie jeszcze więcej, w różnych formach medialnych, a czytelnicy mają się na co cieszyć i ostrzyć igły.

Bo choć dżinsów czy bielizny szyć się dziś nie opłaca, sukienka dla córki, sweter dla chłopaka czy czapka dla męża to rzeczy, na które stać praktycznie każdą kobietę, a które mogą być lepszym lekarstwem na nudę, stres czy depresję niż zakupy albo kieliszek wina. Zaś wolność zawodowa zyskana dzięki rozwinięciu pasji w dobrze działający biznes, to coś, czego można tylko zazdrościć w dzisiejszym świecie…

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (86)
Zobacz także