Musi się udać
Samochodem jeździ zawodowo, chociaż sama mówi, że kiedy jest zmęczona „przypomina kierowcę w berecie”. Wymagająca i bezkompromisowa, a jednocześnie wrażliwa i kobieca. Tuż przed otwarciem swojego pierwszego, autorskiego butiku, projektantka Gosia Baczyńska opowiada nam o kulisach bycia artystką i bizneswoman w jednym...
Samochodem jeździ zawodowo, chociaż sama mówi, że kiedy jest zmęczona „przypomina kierowcę w berecie”. Wymagająca i bezkompromisowa, a jednocześnie wrażliwa i kobieca. Tuż przed otwarciem swojego pierwszego, autorskiego butiku, projektantka Gosia Baczyńska opowiada nam o kulisach bycia artystką i bizneswoman w jednym...
Poznałyśmy się w samochodzie, projektantka zabrała mnie spod restauracji, w której miałyśmy zjeść lunch. „Przepraszam za zmianę planów, ale muszę pilnie zajrzeć do butiku, przy okazji zobaczy pani, na jakim etapie jest remont. Miałam go otworzyć pół roku temu, mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać terminów i za dwa, trzy miesiące będzie gotowy” – powiedziała na wstępie i wrzuciła jedynkę. Zobaczyłam świetnie zorganizowaną i pełną energii kobietę, która rasowo prowadzi auto, żyje w zastraszająco szybkim tempie i stara się nad wszystkim zapanować. Ciekawe, czy uda mi się namówić ją na chwilę spokojnej rozmowy?
Kiedyś byłam...
„Nigdy nie zapomnę swojej pierwszej biznesowej podróży do Warszawy. Razem z siostrą wiozłyśmy sukienki do butiku Magdy Radałowicz. Byłam świeżo upieczonym kierowcą, mama pożyczyła mi fiata Punto. Pamiętam jak na parkingu przyszywałam ostatnie metki, to były początki, których nigdy nie zapomnę” – wyznaje Gosia.
Zawsze była odważna i bezkompromisowa, wiedziała, czego chce i nie wchodziła w układy, które jej nie odpowiadały. Miała konkretny pomysł na siebie, swoją twórczość, wiedziała, w jakiej estetyce czuje się najlepiej. Przeprowadzając się do Warszawy nie mogła przewidzieć, co ją czeka, zaryzykowała. Teraz wie, że to była dobra droga, chociaż momentami bardziej wyboista.
„Kiedy zdecydowałam się, że chcę robić coś na własną rękę, wybrałam trudną drogę biznesu. Nagle musiałam wynająć lokal, zatrudnić pierwszego pracownika, kupić maszyny, zapłacić rachunki. Mimo trudności starałam się jednak sama podejmować decyzje. Skrupulatnie wybierałam ludzi, z którymi się spotykałam i imprezy, w których brałam udział. Z wielu propozycji rezygnowałam. Lubiłam towarzystwo ludzi, od których mogłam się czegoś nauczyć. Być może gdybym wybrała łatwiejszą drogę, szybciej zdobyłabym popularność, ale nie o taką popularność mi chodziło” – mówi projektantka. Jej pierwszy pokaz w Warszawie zaskoczył branżę mody. Jak mówi sama Gosia „był przełamaniem pewnych, funkcjonujących wówczas stereotypów”. Organizując pokaz, artystka ustanowiła pewne standardy i jednocześnie bardzo szybko podniosła poprzeczkę konkurencji. „Od samego początku sama organizowałam swoje pokazy, zawsze zależało mi na zachowaniu odpowiedniej jakości. Ostatnio byłam na pokazie Dawida Wolińskiego i wyszłam uśmiechnięta, lubię pokazy na
poziomie”.
Mimo radykalnych postaw,Gosia Baczyńska uchodzi za uczuciową i wrażliwą kobietę. W wywiadach wielokrotnie podkreślała, że „zbyt często dzieli włos na czworo i martwi się na zapas”. Podczas rozmowy ze mną przemawiał przez nią rozsądek. „Kiedyś byłam zbyt łatwowierna i za szybko ufałam ludziom, nie zawsze kończyło się to dla mnie dobrze. Z perspektywy czasu wiem jedno – zaufanie do ludzi musi być kontrolowane”.
Teraz jestem...
Nowy projekt Gosi Baczyńskiej – autorski, trzypoziomowy butik przy ul. Floriańskiej na Starej Pradze w Warszawie – pochłania cały jej czas i energię. „Myślę, że obowiązki związane z otwarciem butiku zdecydowanie wzięły górę nad pracą twórczą. Żyję w bardzo szybkim tempie i muszę panować nad wieloma sprawami, o których do tej pory nie miałam pojęcia. Czasami mam chwile zwątpienia i jestem bardzo zmęczona, ale potem sobie myślę, że taki wysiłek nie może pójść na marne, że na pewno się uda i wreszcie będę mogła się tym wszystkim cieszyć". Aż trudno pomyśleć, że przy takim nawale pracy Gosia wypuściła w zeszłym roku aż dwie kolekcje, jedną autorską, a drugą dla marki Reserved, a przecież doba ma tylko 24 godziny...
„Staram się zachowywać proporcje, choć nie jest to łatwe. Im bardziej poświęcam się firmie, tym mniej mam czasu na projektowanie i wymyślanie nowych rzeczy. Doświadczenie nauczyło mnie, że najlepszy jest post. Po pokazie musi upłynąć trochę czasu i nagle sama zaczynam tęsknić. W głowie zaczynają się pojawiać nowe formy, idee, powstają pierwsze pomysły. Niestety, projektowanie, praca twórcza to tylko fragment tej pracy, reszta to biznes”.
Brakuje mi...
Siedzimy w miłej włoskiej restauracji, Gosia znalazła chwilę, by się wyciszyć i zjeść coś dobrego. Widzę, że z każdą minutą emocje opadają. Na pytanie, czy jest coś, czego jej brakuje, odpowiada bez zastanowienia: „Chyba najbardziej brakuje mi odpoczynku i czasu dla siebie. Fatalnie sobie z tym radzę. Nie umiem spontanicznie wyjechać na weekend, wyłączyć telefon i o wszystkim zapomnieć. Jestem naprawdę szczęśliwa, kiedy mogę pobyć w domu sama ze sobą i nic nie robić. Z przyjemnością przełączam wtedy kanały w TV lub biorę długą kąpiel w olejkach aromatycznych. Na szczęście mam osobistego trenera, który zamęcza mnie telefonami i przypomina o treningach. To działa, po ćwiczeniach czuję się naprawdę świetnie”.
Gosia słynie z tego, że jest świetną kumpelką. Ludzie przepadają za jej towarzystwem i poczuciem humoru. „Lubię dobre towarzystwo, ale nie znoszę babskich spotkań, plotek i zakupów. Kiedy mam wolną chwilę, wolę wybrać się na imprezę i napić drinka. To raczej męskie upodobania, podobnie jak moja słabość do gadżetów. Uwielbiam dobre telefony komórkowe. Niestety wytwarzam jakieś nieokreślone pole elektromagnetyczne i wszystko psuję. Moją ukochaną Nokię Carbon Arte zalałam ostatnio Red Bullem, oczywiście prowadziłam samochód” – śmieje się.
Myślę o przyszłości...
Mówi o sobie, że „jest pesymistką i zawsze widzi szklankę do połowy pustą”. Jednak jej skłonność do ryzyka świadczy o tym, że siedzi w niej niepoprawna optymistka, kobieta, która wierzy że i tym razem się uda. „Kiedyś wybiegałam daleko w przyszłość, marząc o wielu sprawach, jednak nie do końca wierzyłam, że są to projekcje na temat mojej osoby, że uda mi się te marzenia zrealizować. Teraz myśląc o przyszłości, planuję tylko najbliższe pół roku. Przecież nie jestem w stanie przewidzieć, co stanie się za tydzień lub dwa. Być może dostanę za chwilę superkontrakt, który poprowadzi mnie w zupełnie innym kierunku...” Czy to znaczy, że przestała marzyć? Nie, wręcz przeciwnie. „Kiedy moje myśli nie są pochłonięte codziennymi sprawami, marzę o zaprojektowaniu kolekcji prêt-à-porter. Chciałabym sprzedawać ją w fajnych miejscach i żeby nosili ją interesujący ludzie. Może kiedyś moje marzenie się ziści”. Cieszy mnie...
Patrząc na Gosię Baczyńską, można by przypuszczać, że ostatnio najbardziej cieszy ją postęp na budowie. Nie zapomina o godzinach spotkań, zostawia robotnikom kartki z zadaniami i uwagami, pamięta o każdej drobnostce. To kolejne przedsięwzięcie, w które wkłada całe serce, kolejna hazardowa zagrywka w męskim stylu.
„Cieszę się, kiedy przedsięwzięcia, których się podejmuję, kończą się sukcesem. Chociaż zawsze jest to ryzyko, że nic z tego nie wyjdzie. Kiedy rozpoczynałam współpracę z marką Reserved, zastanawiałam się, czy aby mi to nie zaszkodzi. Okazało się, że nie! To było fajne doświadczenie”.
Koniec lunchu, czego można życzyć takiej silnej kobiecie – powodzenia, wytrwałości? A może po prostu wystarczy wsparcie...
„Najbardziej cieszą mnie sytuacje, w których czuję, że ludzie których cenię, szanują moją pracę. Ostatnio miałam takie poczucie podczas wręczenia nagród »Doskonałości Mody«. Kiedy odbierałam nagrodę, usłyszałam gromkie brawa, poczułam że ludzie mnie w ten sposób wspierają i doceniają moje wybory zawodowe. Przypominam sobie takie sytuacje w chwilach kryzysu” – powiedziała Gosia Baczyńska.
[
]( http://fashionmagazine.pl )