Ewa Szykulska o stracie męża. "To była ostatnia rozmowa"
Boże Narodzenie 2021 roku na zawsze pozostanie dla Ewy Szykulskiej czasem wielkiej straty. W Wigilię jej mąż, Zbigniew Pernej, doznał rozległego zawału serca. Zmarł nad ranem, w świąteczny poranek. Przeżyli razem ponad cztery dekady, a był to związek pełen pasji, emocji i wzajemnego wsparcia. Choć od tamtych dramatycznych chwil minęły już prawie trzy lata, aktorka wciąż mierzy się z codziennością bez ukochanego u boku.
W poruszających wspomnieniach zawartych w autobiografii "Entliczek mętliczek" Szykulska opowiedziała o ostatnich chwilach spędzonych z mężem — pełnych nadziei, niepokoju i czułości. W książce wraca do momentów tuż przed śmiercią Zbigniewa Perneja, dzieli się bólem po stracie, wspomina ich intensywną miłość i pustkę, która wciąż towarzyszy jej każdego dnia.
Zwyczajny dzień, który zakończył się tragedią
23 grudnia nic nie wskazywało na to, że wspólny spacer z psem i kwiaty wręczone z okazji imienin będą ostatnimi tak spokojnymi chwilami. — W czwartek wyjechaliśmy na spacer. Mąż kupił mi kwiaty na imieniny. W Wigilię dostał zawału. Zmarł przed świtem w Boże Narodzenie. Serduszko usnęło — wspominała aktorka w rozmowie z magazynem "Co za tydzień". Śmierć przyszła niespodziewanie i w najtrudniejszym dla wielu czasie — kiedy wszyscy zasiadali do świątecznego stołu, ona czuwała przy ukochanym.
Bursztynowicz odniosła się do przykrych słów Pavlović. Nagle wtrącił się Kassin: "To nie jest odkrycie"
Ostatni telefon, który został na zawsze w pamięci
Najbardziej bolesna była ostatnia rozmowa. Po zabiegu chirurgicznym Zbigniew Pernej zadzwonił do żony. — "Już nie boli" — powiedział i długo, długo rozmawialiśmy. On, czułam, uśmiechnięty, szczęśliwy. Ja także, bo usłyszałam nagle jego głos, roześmiany gdzieś tam w środku i przepraszający, że będę musiała być przez czas jakiś sama... — wspomina Ewa Szykulska. To był moment ulgi, nadziei — i nieświadome pożegnanie. — Powiedziałam, że się zdzwonimy później. Uśmiechnięty, szczęśliwy telefon, dźwięk głosu — no właśnie… to była nasza ostatnia rozmowa, w świt Bożego Narodzenia — opisała w książce.
Miłość pełna burz i siły
Ich małżeństwo trwało 44 lata. — Rodzaj monolitu, jakby na to spojrzeć z jednej strony. A z drugiej? Cały czas miotały nami różne burze i wiatry. Może to było przyczyną, że nasz związek był taki silny — wyznała artystka. To nie była relacja pełna cukierkowej czułości. — Nigdy nie było ciepło, cieplutko, milutko. Zawsze intensywnie, nieraz bolało, a nieraz człowiek był w siódmym niebie, ale zawsze chciał być razem. Nie mogę się pogodzić z odejściem Perneja... ale daję mu przyzwolenie na to, czego chciał jego organizm — mówiła. Dziś najtrudniejsza jest cisza i brak codziennej bliskości.
Ucieczka w pracę i poczucie samodzielności
Po śmierci męża ratunkiem okazała się praca, która, jak sama przyznaje, jest dla niej lekarstwem. — Praca — jedyne antidotum na wszystko — wyznała Szykulska. Aktorstwo stało się nie tylko sposobem na życie, ale też bezpieczną przystanią. — Wiedziałam, że muszę być samodzielna. I nie dlatego, żeby mieć swoje metalowe krążki, ale żeby mieć pracę — pisała. Choć na scenie i ekranie wciąż zachwyca, jej codzienność jest już zupełnie inna — pełna wspomnień, tęsknoty i siły, by mimo wszystko iść dalej.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!