Blisko ludzi"Najczęstszą reakcją otoczenia było pukanie się w czoło". Kuratorka kontrowersyjnej wystawy opowiada o sztuce i gwałcie

"Najczęstszą reakcją otoczenia było pukanie się w czoło". Kuratorka kontrowersyjnej wystawy opowiada o sztuce i gwałcie

"Najczęstszą reakcją otoczenia było pukanie się w czoło". Kuratorka kontrowersyjnej wystawy opowiada o sztuce i gwałcie
Źródło zdjęć: © Forum | Łukasz Dejnarowicz
Agata Porażka
19.11.2018 16:36, aktualizacja: 19.11.2018 17:04

Gwałt był przez lata pomijany i cenzurowany w sztuce. Mało kto chciał go wystawiać, a jeszcze mniej chciało go oglądać. Teraz ten temat zaczyna coraz częściej pojawiać się nie tylko na nagłówkach gazet, ale także w galeriach sztuki.

- Kiedy w 2015 roku zaczęłam pracować nad wystawą, najczęstszą reakcją otoczenia było pukanie się w czoło - opowiada w gazecie "Wysokie Obcasy" Monika Fabijańska, kuratorka wystawy "The Un-Heroic Act: Representations of Rape in Contemporary Women's Art in the U.S." - Amerykanie pytali, dlaczego tak straszny temat, a do tego obcy amerykańskiej kulturze, bo przecież gwałcą w Indiach, Rumunii, Bośni, ale "nie tu", "nie u nas". Sztuka i statystyki mówiły co innego. Te reakcje spowodowały, że postanowiłam się skupić wyłącznie na sztuce amerykańskiej, a nie wzmacniać wrażenie, że to egzotyczny problem.

Kuratorka przyznaje, że pierwszy raz przestała tłumaczyć, że problem jest obecny w Stanach w 2015 roku, gdy gazety zaczęły interesować się historią Billa Cosby'ego. Wcześniej gwałt często był pomijany, a oprawcy rzadko karani. Teraz to się zmienia, ale jeszcze 40 lat temu było dużo gorzej. Dlatego niektóre z prac na wystawie maja kilkadziesiąt lat.

- Jak mówi Suzanne Lacy, "w 1970 roku przyznać, że zostałaś zgwałcona, znaczyło tylko jedno: że coś z tobą jest nie tak” - mówi Fabijańska. I kontynuuje: - W 1977 roku artystka rozwiesiła ogromną mapę Los Angeles przy ratuszu miasta. Wykorzystując poufne raporty, które otrzymywała z policji każdego dnia, stemplowała na niej słowo "RAPE” – jednemu mocno odbitemu odpowiadało dziewięć słabszych, symbolizując to, że według szacunków zgłaszano jeden gwałt na dziesięć. Akcja była częścią projektu "Trzy tygodnie w maju”. Mapa zrobiła się czerwona od pieczątek. Już 40 lat temu Lacy umiała pokazać, jak wielka jest skala zjawiska, a jednocześnie atakowała język, którego media używały w odniesieniu do gwałtu, skupiając się na sensacji. Mapa była tylko elementem projektu. Jego esencją było 30 performance’ów i działań społecznych przeprowadzonych w różnych dzielnicach, m.in. kursów samoobrony, akcji informacyjnych, gdzie szukać pomocy, i spotkań dla urzędników miejskich i policji.

Wystawa Fabijańskiej mierzy się z kulturą gwałtu i pokazuje, czemu powinniśmy z nią walczyć. Można ją było obejrzeć w Andrew and Anya Shiva Gallery w John Jay College, CUNY w Nowym Jorku. Sympozjum towarzyszące wystawie można obejrzeć tutaj.

Masz historię, którą chciałbyś się podzielić? Prześlij nam ją przez dziejesie.wp.pl