Gwiazdy"Najlepsze w Polsce - wieś i cytrynowa wódka..."

"Najlepsze w Polsce - wieś i cytrynowa wódka..."

"Najlepsze w Polsce - wieś i cytrynowa wódka..."
18.09.2006 14:02, aktualizacja: 19.09.2006 14:54

"The best of Poland to polska wieś, domowej roboty cytrynowa wódka i publiczność, która na koncercie śpiewa „Always look on the bright side of life”... Specjalnie dla WP, rozmowa z wokalistą i gitarzystą zespołu Chumbawamba, Boffem Whalley`em.

Brytyjski zespół Chumbawamba debiutował na początku lat 80. Swoją muzyką - mieszanką folkowych melodii, punkowej drapieżności i pastiszu piosenek pop, manifestuje postawę antyfaszystowską. O "nowym brzmieniu", sprawdzonych przyjaźniach i doświadczeniach z polską publicznością opowiada wokalista i gitarzysta grupy, Boff Whalley.

W październiku odbędą się wasze 2 koncerty, w Warszawie i w Krakowie. Który raz będziecie z wizytą w Polsce i czy zawsze były to wizyty przy okazji koncertów, czy też przyjeżdżał Pan także prywatnie?

Nigdy nie byłem z prywatną wizytą. Myślę, że to już będzie 7. raz, jak jesteśmy w Polsce. Pierwszy raz przyjechaliśmy pod koniec lat 80. i graliśmy w jakimś małym miasteczku przy granicy z Niemcami.

Czy podczas kolejnych wizyt zauważa Pan zmiany, jakie następują w Polsce?

Tak, zdecydowanie tak. Byliśmy w Polsce, kiedy toczyła się dyskusja na temat Unii Europejskiej i wszyscy zadawali pytania, byli bardzo podekscytowani. To był wówczas bardzo interesujący temat. Teraz, kiedy przyjeżdżamy, widać, że ludzie bardziej trzeźwo patrzą na to wszystko.

Patrzy Pan na tę całą sytuację, na zmiany w Polsce, z dystansu. Jak Pan to ocenia?
Myślę, że tak jest lepiej dla wielu ludzi, np. istnieje możliwość podróżowania i wyjazdu do pracy. Na korzyść przemawia też fakt, że kraje takie jak nasz (Wielka Brytania) korzystają z pracy wielu wspaniale wykwalifikowanych młodych ludzi.

Jeśli miałby Pan powiedzieć, co jest dla Pana najlepsze w Polsce, to byłoby to...

Czyjaś domowa cytrynowa wódka, której nie można dostać nigdzie indziej na świecie oraz polska wieś, która jest naprawdę piękna. Także Polacy są wspaniali. Naprawdę się cieszymy, kiedy przyjeżdżamy do Polski, ponieważ jest tak wspaniała publiczność.

Czy zauważa Pan różnicę, jeżeli chodzi o publiczność w Polsce a publiczność w innych krajach?

Publiczność jest różna. Czasami gra się dla publiczności, która jest naprawdę bardzo dobra, ale potrafi być jednocześnie bardzo cicha, ale też zdarza się publika wspaniała, lecz nieprawdopodobnie głośna, hałaśliwa. Publiczność z różnych krajów reaguje inaczej. Włosi inaczej niż Polacy czy Niemcy.

Czy jest coś wyjątkowego, jeśli chodzi o polską publiczność, co mógłby Pan wskazać?

Kiedy graliśmy w Poznaniu, jakieś 6-7 lat temu, graliśmy kilka piosenek bardzo cicho, żeby publiczność mogła pośpiewać. Robimy tak na całym świecie. Ludzie zwykle śpiewają jakieś lokalne piosenki związane z piłką nożną czy narodowe. W Poznaniu na początku zrobiło się cicho, a potem publiczność - było jakieś 2000 ludzi – zaczęła śpiewać „Always look on the bright side of life”. To było fantastyczne i nie przydarzyło się nam nigdzie indziej. To było świetne.

Na planowanych w Polsce koncertach macie zaprezentować nowe brzmienie zespołu. Na czym ma ono polegać?

Tak, będzie trochę zmian, bo tak w ogóle to zmieniamy się często. Około roku temu, może trochę dłużej, zaczęliśmy grać bardziej akustycznie i właśnie nagraliśmy album, który jest refleksją nad naszym nowym sposobem grania...

Wasz zespół znany jest z działalności antyfaszystwowskiej. W wywiadach często podkreślacie, że faszyzm powinien być powstrzymany przy użyciu wszelkich metod. Wszelkich, czyli jakich?

Najważniejsza jest edukacja. Dorastanie w wielokulturowym towarzystwie powinno być czymś normalnym. Widziałem, jak bardzo zmieniło to Wielką Brytanię. Sam pochodzę z Burnley, gdzie działa skrajnie prawicowe skrzydło Brytyjskiej Partii Narodowej. Edukacja jest naprawdę ważna. Ludzie powinni śpiewać i pisać o rzeczach, które są zagrożeniami, powinni się angażować i być mobilizowani w różny sposób. Mogą chodzić na mecze piłki nożnej, rozdawać ulotki, chodzić na koncerty.
Czasami też sami powinniśmy pomyśleć o tym, co możemy zrobić, zamiast tylko biernie czekać. Jest przecież wiele organizacji zaangażowanych w działalność antyfaszystowską, do których można się zgłosić, i które pomogą coś zorganizować.

W wielu informacjach medialnych, zwłaszcza w prasie zachodniej, Polska nazywana jest krajem nietolerancyjnym i ksenofobicznym. Czy po dotychczasowych doświadczeniach z pobytu w Polsce zgadza się Pan z tą opinią?
To dla mnie dziwne, ponieważ ludzie, których spotykaliśmy w Polsce do tej pory, byli naprawdę wspaniali, fantastyczni. Nie sądzę, żebyśmy grali koncerty dla ksenofobów czy homofobów.
Ale prawdą jest, że w prasie pojawiły się takie uwagi o Polsce...

Porozmawiajmy o samym zespole. W Chumbawama jest wielu muzyków. Czy łatwo jest dojść do porozumienia? Kto jest liderem?

Nie ma lidera. Teraz jest nas tylko 5 ale nawet jeśli było 8 czy 10 ludzi, a na tournee nawet 14 ludzi na scenie, nie było lidera. Kiedy podejmujemy decyzje, wszyscy mówią, czego chcą. Nie głosujemy, staramy się dyskutować, osiągnąć kompromis, z którego wszyscy są zadowoleni.

Czy między członkami zespołu istnieją zażyłe więzi? Czy spotykacie się poza pracą?

Tak, wszyscy mieszkamy bardzo blisko siebie i cały czas się spotykamy. To śmieszne ponieważ czasami jedziemy na tygodniowe tournee i mieszkamy praktycznie razem w samochodzie, a potem wracamy, wychodzimy gdzieś na mecz, i wtedy okazuje się, że znowu jesteśmy wszyscy razem. Dogadujemy się, to naprawdę proste.

To na pewno pomaga przy tworzeniu muzyki.

Tak. Muzyka to coś, co zmienia się w zależności od tego, czym jesteśmy zainteresowani. A my staramy się grać taką muzykę, której lubimy słuchać.

W jaki sposób bycie członkiem zespołu wpływa na Pana życie prywatne?

Wiadomo, że moje życie prywatne różni się trochę od życia innych ludzi, bo praca muzyka nie nie jest "normalną" pracą. Ale jest to tego warte. Na przykład rozmawiam z tobą w środku zwykłego dnia pracy i jestem w domu, więc czasami pracuję po prostu w różnych dziwnych godzinach, to wszystko.

Czy bycie osobą popularną, gwiazdą, jest męczące?

Są okresy, kiedy wiele podróżujemy i bywa to naprawdę męczące. To nie jest ciężka praca w takim samym znaczeniu jak „prawdziwa” praca. Nigdy bym nie narzekał, że bycie w zespole jest strasznie męczące. Nie jest. Oczywiście może być męczące, ale to nie to samo, co normalna praca, na pewno nie.

To wywiad dla portalu internetowego, czy internet jest dla Pana ważnym medium?

Tak, zdecydowanie. Internet ma wpływ na ludzi, muzykę. Myślę, że to fantastyczne, jak zmienia ludzi. Ludzie mają dostęp do muzyki i o wiele większy dostęp w ogóle do różnych rzeczy. Młodzi ludzie, którzy dorastają np. w Chinach, dowiadują się o tym, co się dzieje na świecie, zamiast bazować tylko na tym, co zobaczą w swoich programach informacyjnych.

Źródło artykułu:WP Kobieta