Blisko ludziNowotwór wygrywał, ale nie odebrał jej radości z życia. Przed śmiercią napisała wzruszający list

Nowotwór wygrywał, ale nie odebrał jej radości z życia. Przed śmiercią napisała wzruszający list

Nowotwór wygrywał, ale nie odebrał jej radości z życia. Przed śmiercią napisała wzruszający list
Źródło zdjęć: © Facebook
Magdalena Drozdek
18.12.2015 11:28, aktualizacja: 01.01.2016 23:34

„Lepiej nie bądźcie smutni, bo i tak będę was nawiedzać po śmierci” – żartuje w liście do rodziny i przyjaciół Amerykanka Heather McManamy, u której dwa lata temu zdiagnozowano raka piersi. Wiedziała, że nie będzie mogła uczestniczyć w życiu córki, więc napisała do niej kilkanaście listów. Ten ostatni zobaczyło tysiące internautów.

„Lepiej nie bądźcie smutni, bo i tak będę was nawiedzać po śmierci” – żartuje w liście do rodziny i przyjaciół Amerykanka Heather McManamy, u której dwa lata temu zdiagnozowano raka piersi. Wiedziała, że nie będzie mogła uczestniczyć w życiu córki, więc napisała do niej kilkadziesiąt listów. Ten ostatni zobaczyło tysiące internautów.

Heather jeszcze kilka lat temu pracowała jako naukowiec na uniwersytecie w Wisconsin. W kwietniu 2013 roku trafiła do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niej raka piersi. Przeszła kilkanaście operacji i chemioterapii. Nowotwór nie ustąpił. Rozprzestrzenił się na wątrobę i kości. W ubiegłym roku lekarze nie mieli dla niej dobrych wiadomości, to śmiertelna choroba, z której już nie wyjdzie.

Amerykanka wiedziała, że nie będzie mogła uczestniczyć w życiu córeczki Brianny i męża Jeffa. Nie doświadczy wszystkich ważnych momentów z dorastania małej, ale za to Brianna będzie mogła doświadczać ich z matką, a raczej listami od niej. Heather napisała ich ponad 40. Na pierwszy usunięty ząbek, pierwsze rozstanie z chłopakiem, na 30 urodziny – listy uzupełniła nagraniami wideo.

Rak zniszczył jej ciało. Najczęściej mówi się, że chory przegrał walkę z nowotworem. Heather wielokrotnie podkreślała, że nie cierpi mówić o swojej chorobie jako o „walce”. Nie było żadnej bitwy, tylko życie, które czasem jest niesprawiedliwe. Kilka dni temu kobieta zmarła. Tuż przed śmiercią napisała jeden, ostatni list. Zaadresowała go nie tylko do córki i męża, ale też przyjaciół, którzy wspierali ją do samego końca.

- No więc, mam dobrą i złą wiadomość. Zła jest taka, że umarłam. Dobra to ta, że skoro to czytasz, to wciąż żyjesz (chyba że w zaświatach jest WiFi). Tak, to okropne i nie da się tego łatwo opisać słowami, ale cieszę się, że żyłam pełnią życia wśród niesamowitych przyjaciół. Jestem szczęściarą, że mogę powiedzieć, że niczego nie żałuję. Kocham was wszystkich i dziękuję wam za te niesamowite chwile spędzone razem – pisze w liście opublikowanym przez jej męża Jeffa, na Facebooku.

Przyznaje też, że jej rodzina nie jest religijna i nie chce zmuszać do tego córki. Poprosiła, by nie mówić Briannie, że mama poszła do nieba, bo to wcale nie pomoże jej w pogodzeniu się ze stratą.

- To będzie oznaczało dla niej, że wybrałam jakieś inne miejsce, a nie bycie przy niej. Tak naprawdę zrobiłabym wszystko, by zostać z nią. Nie ma lepszego miejsca. Proszę, nie wprowadzajcie jej w błąd. Opowiadajcie jej historie o mamie (i niech będę w nich fajniejsza niż w rzeczywistości), i o tym, jak bardzo ją kochałam. Tak naprawdę nigdzie się nie wybieram. Cały czas jestem z nią – dodała.

Nie zapomniała też o mężu, z którym spędziła blisko 13 lat. – Kocham go bardziej niż siebie, i naprawdę wierzę, że ta miłość jest wieczna. Czas to najcenniejsza rzecz jaką mamy na tym świecie, a dzielić go z tak wspaniałym mężczyzną ponad dekadę, to coś, za co jestem najbardziej wdzięczna. To, że muszę powiedzieć „do widzenia”, łamie mi serce. Ostatnią rzeczą, której pragnę jest to, by sprawić, że inni będą smutni – pisze dalej w liście.

Na koniec dziękuje swoim przyjaciołom, którzy przez cały czas wspierali ją w chorobie. – Jeśli przyjdziecie na mój pogrzeb pamiętajcie, żeby urządzić tam prawdziwą imprezę, z której byłabym dumna. Czekam z niecierpliwością na moment, w którym będę mogła was nawiedzać, więc powinnam raczej powiedzieć „niedługo się zobaczymy”. Zróbcie mi przysługę i każdego dnia poświęćcie chwilę, by doceniać życie jakie wam dano. Każdy dzień jest na wagę złota – kończy.

md/ WP Kobieta

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (48)
Zobacz także