Blisko ludziPolka skrytykowała zaniżoną rozmiarówkę w sieciówce. Nie przebierała w słowach

Polka skrytykowała zaniżoną rozmiarówkę w sieciówce. Nie przebierała w słowach

Polka skrytykowała zaniżoną rozmiarówkę w sieciówce. Nie przebierała w słowach
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Marta Dragan
03.08.2017 16:59, aktualizacja: 18.08.2017 11:44

"To nie my jesteśmy niewymiarowe i nienormalne. To z wami jest coś nie tak!" – czytamy we wpisie opublikowanym przez Monikę Gabas, autorkę bloga Dr Lifestyle. Na co dzień zajmuje się tematyką zdrowego odżywiania i sportu. Może pochwalić się szczupłą i wysportowaną sylwetką. Mimo to nie była w stanie zmieścić się w swój rozmiar w jednym ze sklepów sieci Inditex w Polsce. Blogerka postanowiła odnieść się do powszechnego problemu zaniżonej rozmiarówki. Na swoim profilu na Facebooku zamieściła zdjęcie z przymierzalni, które opatrzyła ostrym komentarzem.

Zaniżona rozmiarówka w popularnych sieciówkach - nie tylko w sieci sklepów Inditex (w której skład wchodzą m.in. Pull&Bear, Bershka, Stradivarius, Oysho i Zara) - to problem, który dotyka wiele kobiet. Z pewnością większość z was spotkała się z tym, że rozmiar dżinsów czy koszulki w jednym sklepie nie odpowiadał rozmiarowi w innym. I co, obrażałyście się na sklep, w którym nie mieściłyście się w 38, a 40-tka ledwo weszła? My tak! Mało tego nawet wycinałyśmy metki, zanim ktoś przypadkiem to zauważył. Tłumaczenia typu - przecież nie przytyłam - nijak się miały do tego, co pisało na metce. A metka przecież nie kłamie. Błąd! Jednak kłamie, o czym przekonała się również Monika Gabas.

Blogerka wrzuciła zdjęcie, które zrobiła w przymierzalni popularnej sieciówki. Jest na nim w spodniach, których nie udało jej się nawet zapiąć. Standardowo nosi rozmiar 38, ale patrząc na dżinsy, które mają nogawki wąskie "jak szparagi", profilaktycznie wzięła 42. Okazało się, że prawie największy dostępny rozmiar był na nią za mały. Monice brakowało ok. 5 centymetrów do tego, żeby je zapiąć. "Ku mojemu zaskoczeniu, udało mi się przecisnąć piętę" - ironizuje blogerka.

Jak nie trudno się domyślić, post Dr Lifestyle zaczął żyć własnym życiem. Spotkał się z ogromnym odzewem. Polubiło go 56 tys. internautów, miał ponad 2000 ponownych udostępnień i tyle samo komentarzy. Blogerka nie spodziewała się, że wstawienie przez nią kija w mrowisko wywoła, aż takie poruszenie w sieci. W odpowiedzi na falę komentarzy, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, dodała kolejny post na swoim koncie na Facebooku. Wyjaśniła w nim genezę powstania pierwszego wpisu.

"Rozbawiła mnie sytuacja w przymierzalni. Kilkanaście minut wcześniej kupiłam w innym sklepie dwie sukienki w rozmiarze 34. Najpierw sięgnęłam na wieszaku po 38, w którym się utopiłam, więc drogą dedukcji doszłam do niższego rozmiaru. Okej, taka rozmiarówka, leży ładnie, biorę! Wchodzę do kolejnego sklepu. Widzę wąskie rurki, które mają potencjał. Fajny krój, ale dość wąskie nogawki. Stąd sięgam po rozmiar większy, niż zazwyczaj w tym sklepie (zamiast 40 wybrała 42 - przyp. red.). Nie mieszczę się. Brakuje dobrych 5 cm. Bardzo mnie to rozbawiło w zestawieniu z sytuacją sprzed kilkunastu minut" - czytamy.

Gabas wyłumaczyła również, że nie miała na celu "dyskryminowania osób szczuplejszych, poprawiania humoru osobom tęższym, dowartościowywania siebie, obwiniania marek odzieżowych za plagę otyłości, rozpętania gównoburzy i żalenia się na to, jaki rozmiar nosi". Zależało jej na tym, aby zwrócić uwagę na problem powszechnego zaniżania rozmiarówek. Przyznała, że dotarły do niej sygnały, z których wynikało, że coraz więcej kobiet jest sfrustrowanych manipulacją rozmiarami.

Internautki w komentarzach przyznały jej rację. - W końcu ktoś to poruszył. Jestem dokładnie w tej samej sytuacji i też ledwo mieszczę się w 42. Powiem więcej, mam kilka bardzo starych ubrań o rozmiarze 38, w które mieszczę się bez problemu - pisze pani Justyna. Sklepy Inditexu, takie jak Bershka czy Stradivarius, proponują raczej młodzieżowe kolekcje, więc tym bardziej niezrozumiała jest ich polityka. Nastolatki są bardziej podatne na popadanie w kompleksy wynikające z zaniżonej rozmiarówki.

- Problem jest większy, niż się wydaje. Jestem psychoterapeutką i często przychodzą do mnie dziewczyny, które uważają, że są za grube (i tu nie chodzi o zaburzenia typu anoreksja czy bulimia, gdzie odbiór naszego ciała różni się od rzeczywistości). Gdy taka dziewczyna przejdzie się po sklepach i zobaczy, że nie mieści się w 42, to faktycznie przestanie jeść. Koszmar - dodała internautka pod postem Dr Lifestyle.

Zastanawiamy się z czego wynika tak zaniżona rozmiarówka. Czy jest uzależniona od docelowej grupy odbiorców, a może pochodzenia marki? Próbowaliśmy uzyskać komentarz od Inditexu. W tej sprawie zadzwoniliśmy do nich. Poinformowano nas, że pracownicy nie udzielają odpowiedzi telefonicznie i poproszono o wysłanie maila. Wysłaliśmy, ale do momentu publikacji tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Dr Lifestyle napisała, że do jej wpisu również się nie odnieśli.

Blogerka podkreśliła, że publikując zdjęcie z przymierzalni nie chodziło jej o to, żeby pokazać, że nie zmieściła się w dany rozmiar. Chciała dać jasny przekaz swoim fankom: "Dziewczyno, nie przejmuj się, jeśli twoja waga i obwody się nie zmieniają, a rozmiar tak. To nie jest żaden powód do zmartwień. Zmienia się rozmiarówka i z podobnym zjawiskiem spotyka się więcej osób niż ty" - napisała. W pełni podpisujemy się pod jej słowami. Mamy nadzieję, że tego typu posty pozwolą Polkom uwierzyć w siebie i pomogą zrozumieć, że problem tkwi nie w ich ciałach, a w absurdalnych społecznych standardach i szkodliwych praktykach.

Zobacz też: Tusk w TVN-ie: kiedy do Polski weszły sieciówki, to poddałyśmy się pokusie i kupowałyśmy bez rozwagi