Blisko ludziPolowanie na robaka. Przez seks chcą zarazić się HIV

Polowanie na robaka. Przez seks chcą zarazić się HIV

Polowanie na robaka. Przez seks chcą zarazić się HIV
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Magdalena Drozdek
01.12.2016 17:13, aktualizacja: 01.12.2016 18:27

Nalegają na spotkania, potem na seks. Są gotowi zapłacić, byle by tylko nie używać zabezpieczenia. Chcą za wszelką cenę zarazić się wirusem HIV. Mówi się o nich bug chasers, czyli polujący na robaka. Jak wskazują psycholodzy, to nie internetowa fantazja, ale rzeczywisty problem. Także w Polsce.

Robert któregoś dnia dostał wiadomość od nieznajomego mężczyzny z portalu randkowego. Nalegał, by się spotkali. – Wiedział, że jestem homoseksualistą, że wykryto u mnie wirusa HIV. Wprost pytał, czy będę uprawiał z nim seks bez zabezpieczenia. Nie owijał w bawełnę, chciał, żebym go zaraził. Nie miałem pojęcia, co mam mu odpowiedzieć. Daleko mi do fetyszyzowania wirusa. Moja choroba to moja sprawa i nie zamierzam nikogo umyślnie zarazić – opisuje.

Zerwał kontakt z nieznajomym, ale ta historia nie dawała mu spokoju. Trzy miesiące później dowiedział się, że ów nieznajomy dostał to, czego tak pragnął.

- Siedzi teraz w klinice, czeka na korytarzu. Pielęgniarka prowadzi go do gabinetu lekarza. Ten mówi mu to, co ja też usłyszałem kilka lat wcześniej, że test na obecność wirusa HIV wyszedł pozytywnie i że muszą pobrać więcej krwi do badań, by zobaczyć, jak z wirusem radzi sobie jego organizm. Gdzie tu erotyzm?

Internetowa fantazja?

Jako pierwszy o bug chasingu pisał Amerykanin dr Richard Tewksbury. Pod koniec lat 90. dostrzegł, że coraz więcej mężczyzn poluje na seropozytywnych w sieci, by samemu móc się zarazić.

W 2003 roku magazyn „Rolling Stone” opublikował kontrowersyjny reportaż Gregory’ego Freemana – „Bug Chasers: mężczyźni, którzy kochają być HIV+”. W swoim materiale Freeman cytował dr. Boba Cabaja, dyrektora jednej z klinik w San Francisco, który przyznawał, że 25 proc. wszystkich zdiagnozowanych nosicieli HIV rocznie, zakaziło się wirusem umyślnie. Cabaj po publikacji wycofał się ze swoich słów, podobnie jak dr Marshall Forstein z bostońskiego Fenway Community Health, który miał powiedzieć, że od dłuższego czasu próbował ostrzec społeczeństwo, że bug chasing staje się dla lekarzy coraz większym problemem.

Na „Rolling Stone” wylano wiadro pomyj. Wtedy nikt nie wyobrażał sobie, że ktokolwiek może chcieć się celowo zarazić, a w dodatku zrobić to tylko dla przyjemności. Działacze Human Rights Watch przygotowali nawet kampanię, która miała obalić informacje o bug chasingu. Z kolei BBC opisywało to zjawisko jako internetową fantazję, która nie ma odniesienia do rzeczywistości. – Nie ma wiele dowodów na to, by takie historie miały miejsce – opowiadała Deborah Jack z National AIDS Trust.

Zarówno w Stanach, jak i Wielkiej Brytanii nie ma dziś dokładnych danych, które wskazywałyby, jak wiele osób byłoby bug chaserami. Podpowiedź mogą stanowić jedynie media społecznościowe. Jedna z utworzonych tam przez bug chaserów grupa liczy 5 tys. użytkowników. Inna – około 2 tys.

Dr Gerald Schoenewolf: - chcą czuć się członkami jakiejś społeczności. Uważają seropozytywnych za grupę, która przyjmie każdego. W społeczeństwie czują się odrzuceni, więc szukają jakiegoś punktu odniesienia.

Z kolei dr Marie Caloz nazywa to grą w rosyjską ruletkę. – Takie ryzyko ich podnieca. Seks z zarażonymi wirusem sprawia im większą przyjemność. Widmo śmiertelnej choroby nie stanowi dla nich absolutnie żadnego problemu – opowiada.
Psycholodzy wskazują także, że to po prostu próba samobójcza.

- Pracowałem kiedyś z takim chłopakiem. Miał może 23 lata. Umawiał się z mężczyznami na kontakty seksualne za pośrednictwem portali randkowych. Umawiał się konkretnie z osobami, które są nosicielami wirusa HIV i zgodzili się uprawiać seks bez zabezpieczenia. Zgłosił się do mnie, ale cały czas podejmował to ryzyko. Nie zakaził się wirusem. Podczas terapii okazało się, że istniała w nim bardzo zinternalizowana homofobia i niezgoda na to, że był homoseksualistą. Pochodził z konserwatywnego środowiska, w którym doświadczał często przemocy ze strony rodziców. Kiedy się ujawnił, został ukarany przez ojca i było u niego to pragnienie destrukcji. Te zachowania były efektem tego, że chciał siebie unicestwić – opowiada w rozmowie z WP Michał Pozdał, seksuolog z Uniwersytetu SWPS.

Poradzić sobie z traumą

Jak przyznaje, takie historie dzieją się nie tylko w Stanach czy Wielkiej Brytanii, ale także w Polsce. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety szukają partnerów, u których wykryto HIV, by odbyć z nimi stosunek bez zabezpieczenia.

- Bardzo często nadajemy zachowaniom seksualnym specjalnego znaczenia. Zapomnijmy na chwilę o tabu seksualności. Gdy popatrzymy na tych wszystkich ludzi, którzy np. wspinają się w góry, kochają adrenalinę, to w bug chasingu jest podobnie. Ludzie zawsze podejmują ryzyko, tylko trzeba pamiętać, że w tym przypadku stoją za tym jakieś ukryte problemy – bo np. czują, że nie zasługują na miłość, na nic dobrego, czasem też jest to manifestacja zaburzeń osobowości. Na każdy przypadek trzeba spojrzeć indywidualnie – komentuje Pozdał i dodaje, że takie zachowania nie mają orientacji seksualnej.

Tych zakażonych, którzy godzą się na stosunek bez zabezpieczenia, nazywa się „dawcami daru”.

- Dar? Ja bym to potraktował jako mechanizm obronny. Wirus HIV jest wirusem upośledzającym ludzką odporność, który nie leczony, prowadzi do choroby AIDS. I może być tak, że wirus traktuje się jako coś magicznego, co można przekazać. Często mówi się, że jest to jedna z przyczyn masochizmu (w przypadku zakażającej osoby) – to taki ich sposób na poradzenie sobie z traumą. Przerabiają ją w triumf: „kiedyś byłem bity i poniżany, dziś to ja jestem oprawcą”.

Dr Grażyna Cholewińska z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wspominała swojego czasu o jednej ze swoich pacjentek, która pracowała jako prostytutka. – Kiedy klient chciał uprawiać seks bez prezerwatywy, informowała go o chorobie. Pewien mężczyzna, gdy to usłyszał, był gotów zapłacić podwójnie, byle było bez zabezpieczenia – opowiadała.

Z badań prof. Zbigniewa Izdebskiego („Zdrowie seksualne osób żyjących z HIV/AIDS”) wynika, że 4 proc. Polaków przyznaje, że możliwość zakażenia się HIV podczas stosunku stanowi dla nich dodatkową podnietę.

- Mnie kiedyś zaproponowano nawet pieniądze – 2500 złotych, żebym zakaził. Odmówiłem, bo takie miałem przekonanie – mówi jeden z uczestników badania. Z kolei inna osoba mówi: „miałem kiedyś taki przypadek, będąc na czacie gejowskim. Była najpierw rozmowa, że jestem zakażony HIV. On nalegał, żebyśmy się spotkali. Jeszcze rok temu było nie do pomyślenia, żeby znaleźć w Polsce ogłoszenia, że ktoś szuka partnera pozytywnego, żeby go zakaził, co słyszeliśmy wcześniej w Anglii. Teraz u nas to jest”.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (64)
Zobacz także