Razem, ale obok siebie. Syndrom przechodzonego związku
W waszym związku jest więcej przyzwyczajenia niż elementu zaskoczenia? Pokornie spędzasz kolejne dni u boku partnera, licząc, że stanie się cud i znowu poczujesz „motyle w brzuchu”, które pamiętasz z okresu pierwszych randek? Z partnerem łączą cię już tylko są wspólne obowiązki, a po wzajemnej bliskości pozostały tylko wspomnienia? To może być syndrom przechodzonego związku.
W waszym związku jest więcej przyzwyczajenia niż elementu zaskoczenia? Pokornie spędzasz kolejne dni u boku partnera, licząc, że stanie się cud i znowu poczujesz „motyle w brzuchu”, które pamiętasz z okresu pierwszych randek? Z partnerem łączą cię już tylko są wspólne obowiązki, a po wzajemnej bliskości pozostały tylko wspomnienia? To może być syndrom przechodzonego związku.
Wiele osób nie potrafi zrezygnować z takiej relacji. Spędzili ze sobą już pewien okres życia, znają dobrze siebie i swoje rodziny, wiedzą czego się po sobie spodziewać. Często osoby przyzwyczaiły się do swojej obecności tak bardzo, ze w ogóle nie biorą pod uwagę ewentualnych zmian. Syndrom przechodzonego związku, którego objawami jest często znużenie, brak ochoty do rozmowy i unikanie trudnych rozmów, jest zaś sygnałem tego, że taka rozmowa jest konieczna.
Trzeba zacząć rozmawiać
Jeśli pojawia się syndrom przechodzonego związku, trzeba zacząć rozmawiać. Należy określić potrzeby partnerów, a także przyczyny znużenia i uczucia pustki, która zbyt często się pojawia. Ważne, by rozmawiać na temat wspólnej przyszłości i szukać rozwiązań naprawienia tego, co się zepsuło. Unikanie tego typu rozmów prowadzi do zupełnego wypalenia się związku. Podczas takiej dyskusji może się także okazać, że lepiej się rozstać niż tkwić w relacji, której w żaden sposób nie da się już naprawić.
Przed rozmówieniem się z partnerem, warto najpierw wszystko indywidualnie przemyśleć i przeanalizować. Na początek trzeba wziąć pod uwagę własne potrzeby i przyznać się do nich przed samym sobą - należy szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, czego tak naprawdę się chce. Najgorsze co może być, to tkwienie w amoku przyzwyczajenia lub w strachu przed tym, że już nigdy nikogo się nie pozna. Takie emocje, uczucia i myśli tylko hamują przed podjęciem decyzji, która czasem jest konieczna.
Która to faza?
Każdy związek ma swoją dynamikę - zmienia się tak, jak zmieniają się ludzie i ich potrzeby. Na początku znajomości partnerzy są sobą zafascynowani, zauroczeni, odczuwają wobec siebie pociąg fizyczny, poświęcają sobie dużo czasu, odczuwają wzajemną bliskość i zaufanie. Z czasem, głównie w skutek nadmiaru obowiązków i dużej zmiany życiowej, namiętność zanika.
Pierwszą fazą jest zakochanie, w której partnerzy czują bardzo silne zauroczenie. Faza zakochania to tylko przedsmak najbardziej satysfakcjonującej fazy - związku kompletnego. Tu oprócz namiętności i zaangażowania pojawia się dodatkowo intymność. Partnerzy odczuwają pociąg fizyczny wobec siebie, przeżywają silne emocje wobec drugiej osoby, poświęcają sobie dużo uwagi, odczuwają wzajemną bliskość i zaufanie do siebie.
Szczególnie ten etap związku wymaga pracy i uwagi, tak, by związek nie przeszedł w kolejną fazę - czyli fazę związku przyjacielskiego. Taki związek charakteryzuje się zanikiem namiętności - pozostaje zaangażowanie i intymność, partnerzy są dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, ale chemia zanika.
Jeśli zauważamy, że reagujemy na naszego partnera bardziej jak na kumpla czy najlepszą przyjaciółkę i w żaden sposób partner już nie przyspiesza naszego tętna, to sygnał, że nasz związek zaczyna stygnąć i zmierzać ku kolejnym fazom.
Faza przyjacielska często pojawia się po urodzeniu dzieci, kiedy zanik namiętności często wynika z nadmiaru obowiązków i dużej zmiany życiowej. Jest to faza akceptowana przez wiele par jako naturalna kolej rzeczy, więc nie starają się wskrzesić namiętności w związku i nie rozpoznają kierunku związku.
Wspólne? Tylko obowiązki
Kolejnym etapem jest pusty związek - czyli taki, w którym jedynym spoiwem związku są wspólne obowiązki. Po namiętności i bliskości pozostają już tylko wspomnienia. Para żyje razem, ale tak naprawdę obok siebie. Wiele osób nie ma odwagi odejść z takiego związku, ale rozpad takiej relacji jest na ogół kwestią czasu.
Według psycholog Marii Rotkiel z portalu sympatia.pl wiele związków dochodzi do fazy wypalenia, gdzie - poza przyzwyczajeniem - nie ma już namiętności ani zaangażowania i czasami warto taki związek zakończyć, bo na ogół trudno jest w nim wskrzesić na nowo ogień.
Praca nad związkiem powinna odbywać się na bieżąco, ale najpóźniej w fazie przyjacielskiej - czyli wtedy, kiedy namiętność zanika. Jeśli obserwujemy, że zachowania partnera nie budzą w nas silniejszych emocji - coś co kiedyś było zazdrością, staje się delikatnym poirytowaniem, tęsknota jest teraz ulgą - to ostatni dzwonek, by ratować więź z partnerem. Taka praca to przede wszystkim odbudowywanie uważności na potrzeby partnera, flirtowanie i ponowne randkowanie z partnerem, odnowienie fizycznej intymności.
Jednak, jeśli partnerzy zorientują się na etapie związku pustego, że się od siebie oddalili, na ogół jest już zbyt późno na odnowienie więzi.
(gabi), kobieta.wp.pl
ZOBACZ TAKŻE:
Białe związki to problem?