Blisko ludziSeniorki w czerwonych spodniach. One metryką się nie przejmują. Robią swoje

Seniorki w czerwonych spodniach. One metryką się nie przejmują. Robią swoje

Dni spędzone przed telewizorem. Czasem serial, czasem jakaś telenowela, obowiązkowo telewizja śniadaniowa. Są wnuki, którymi trzeba się zająć, swoje trzeba też odstać w kolejce do lekarza. Potem to już tylko obiad i dzień zleciał. Taki obraz życia seniora mamy w głowie prawie wszyscy. One postanowiły to zmienić.

Seniorki w czerwonych spodniach. One metryką się nie przejmują. Robią swoje
Źródło zdjęć: © Stowarzyszenie WAGA
Magdalena Drozdek

Wszystko zaczęło się od Trójmiejskiej Akcji Kobiecej „Tak! Odważę się”. Kobiety wypisywały na kartkach hasła - na co się odważą. Jedna z uczestniczek napisała „Odważę się założyć czerwone spodnie”. Tak powstał pomysł na film dokumentalny „Założę czerwone spodnie”. O Polkach, które choć młodość mają już za sobą, to teraz zaczynają swoje życie na nowo.

26 lat służby

Bożena Szubińska była jedną z pierwszych kobiet w polskim wojsku. Komandor w stanie spoczynku i feministka – tak o sobie mówi.

- Gdy wstępowałam do wojska, nie było w nim kobiet. Wojsko nie było przygotowane na naszą obecność. Pomyślałam wtedy, że muszę zawalczyć o zmianę przepisów i dostosować je do naszej obecności w tej instytucji. Dopiero w 1999 roku po wstąpieniu do NATO można było przepisy zmienić tak, abyśmy miały równe prawa i obowiązki, jak mężczyźni. Kobietom wreszcie pozwolono uczyć się w szkołach wojskowych, bo o jakiej równości można było mówić, jeśli nas przyjęto bez przygotowania wojskowego? Przyszłyśmy po studiach cywilnych w specjalnościach, które były w wojsku poszukiwane. Nie byłyśmy jednak przygotowane do służby i to nie było równe względem mężczyzn. Przygotowane były dopiero te panie, które rozpoczęły naukę w szkole wojskowej – opowiada.

Przez lata walczyła o równouprawnienie w wojsku. Założyła Radę do Spraw Kobiet w Siłach Zbrojnych RP, w 2009 roku została wybrana na pełnomocnika ministra obrony narodowej ds. wojskowej służby kobiet. Drobnymi krokami zmieniała nastawienie do pań w armii. - Ilość kobiet w wojsku wzrastała, a wojsko od zawsze było nastawione na mężczyzn. Na początku chciano wyrzucić z uczelni kobiety w ciąży. Ale nasza praca, nasz protest poskutkował tym, że stworzyłyśmy przepisy pozwalające kobiecie zostać na uczelni po urodzeniu dziecka. Tak samo do naszej pragmatyki w wojsku włączyliśmy urlopy ojcowskie. Wszystko po to, żebyśmy mogły się realizować w wojsku, jednocześnie nie uciekając od obowiązków rodzicielskich. Bo my się od tego nie odżegnujemy – wspomina Bożena.

Obraz
© Stowarzyszenie WAGA

Po 26 latach służby przeszła na emeryturę. Robi to, na co wcześniej brakowało jej czasu i wciąż udziela się społecznie dla innych kobiet, które potrzebują wsparcia. – Wojsko odznacza swoje piętno. To jest dyscyplina, obowiązki, trzeba wyrazić zgodę na mniejszą aktywność obywatelską. Człowiek żyje w takim więzieniu, ale zgadza się na to. Cieszę się, że dzisiaj mogę współpracować z Partią Kobiet, z Kongresem Kobiet. Uczestniczę i angażuję się w życie byłych żołnierzy. Należę do Stowarzyszenia Oficerów Marynarki Wojennej, do Związku Żołnierzy Wojska Polskiego, ostatnio zaangażowałam się w Ruch Odrodzenia Gospodarczego. Dziś oddaję to, co zyskałam kiedyś. Doświadczenie, wiedzę, dobre przykłady dla innych. Jesteśmy tyle warci, na ile jesteśmy przydatni dla innych ludzi – mówi.

Starość przyszłością narodu

Choć projekt „Założę czerwone spodnie” dotyczy starszych kobiet, to jak przyznają bohaterki filmu, one staro się nie czują. Wręcz przeciwnie. Na organizowanych na Pomorzu spotkaniach przyznają, że mają konta w mediach społecznościowych, spełniają się zawodowo, realizują pasje, mają swoje hobby. Gdzieś za to mają stereotypy. Mają dość stygmatyzacji. Patrząc na ich historie, trudno mówić o nich jako „starych babciach”.

- Poprzez pokazanie aktywnych i odważnych kobiet 60+, chcemy zainspirować inne seniorki do uwierzenia w siebie i podjęcia kroków, które mogą zmienić ich myślenie o sobie i swoim życiu - podkreśla Elżbieta Jachlewska, pomysłodawczyni projektu. - Jest to o tyle ważne, że problem wykluczenia, który dotyka osoby starsze, obejmuje izolację społeczną, mocne ograniczenia korzystania z nowych technologii, niechęć do instytucji publicznych, brak wiary w swoje możliwości, brak wparcia ze strony osób bliskich, obawa przed oceną sąsiadów, poczucie samotności - dodaje Jachlewska.

Najbardziej znanym przykładem kobiety, która już dawno przestała przejmować się swoją metryką jest DJ Wika. 77-letnia Wirginia Szmyt pracowała z młodzieżą po wyrokach sądowych, z problemami psychicznymi. Muzyka była jej ucieczką od problemów. Teraz, kiedy już nie pracuje zawodowo, spełnia się jako DJ. Gra house, elektro, tango, jest i disco polo, a jak trzeba to coś z religijnej ścieżki dźwiękowej. Czasem gra sama, czasem u jej boku można zobaczyć młodszego DJ-a. Założyła kabaret poetycko-muzyczny, potem kabaret „Viagra”.

Obraz
© Stowarzyszenie WAGA

Od 24 lat działa na rzecz seniorów. Organizuje koncerty, potańcówki i parady. Na jednej z nich niosła hasło: „Starość przyszłością narodu”.

Z założeniem czerwonych spodni nigdy nie miała też problemu Krystyna Mazurówna. „Nie wypada”, „Powinnam”, „Należy” – już dawno nie istnieją w jej słowniku. – Dopóki myślimy, że trzeba się podobać mamie, robić to, co tatuś powie albo co mężowi będzie się podobało, to jesteśmy na fałszywej drodze. Bądźmy sobą, bo każda z nas jest niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju – mówi Mazurówna.

Wiek nie ma żadnego znaczenia. – Nie mówi się „już mam 60 lat”, a „dopiero mam 60 lat”. Następną książką, jaką chciałabym napisać to „Życie zaczyna się po siedemdziesiątce”. Niestety nie mogę znaleźć wydawcy, który mi zaakceptuje ten tytuł, bo to się według nich nie sprzeda. Ja jestem żywym przykładem, że wtedy życie się zaczyna. Grubo po siedemdziesiątce zostałam modelką, zaczęłam pisać książki, pewne przygody romantyczne też zaczęły się później. Nie ma granic. Jedyne z czym musimy walczyć, to ze sobą – opowiada tancerka.

60 to nowe 30

- Teraz jestem gotowa na wszystko, czerwone spodnie to już właściwie pestka. Znajomi mówią, że spokojnie mogłabym być anarchistką. Protestuję, manifestuję, jeżdżę na rowerze z flagami, jestem tam, gdzie „walka” – mówi z kolei Elżbieta Hołowieńko. Spełnia się jako artystka, z wnuczką szyje lalki na manifestacje, wspiera zespół „Same suki”. – Jestem jedną z tych tysięcy kobiet, które przeszły przez przemoc, i którym strasznie trudno się wyzwolić – przyznaje. Po 20 latach małżeństwa odeszła od męża.

- Udało mi się zrobić dla siebie taką „auto-art-terapię”. Cykl prac nazywa się „Współuzależniona miłość”. Beton jest strasznie ważny, bo w związku czułam się jak zabetonowana, wydawało mi się, że nic już nie jestem w stanie zrobić. Ten beton został oswojony, stał się piękny – opowiada i dodaje: - Człowiek bierze winę na siebie. Kobiety są współuzależnione. Skoro on mówi, że jestem beznadziejna, skoro są awantury, to wydaje się, że to coś ze mną jest nie w porządku. On jest bogiem, wokół którego wszystko się kręci.

Obraz
© Stowarzyszenie WAGA

Mąż Elżbiety był alkoholikiem. Jak przyznaje, choroba alkoholowa niszczy wszystkich. Nie udało jej się pomóc mężowi. W którymś momencie został już tylko strach o siebie i dzieci. Uciekła, gdy miała 52 lata. – W tej chwili mam już 68. Ciągle jeszcze jest droga otwarta przede mną. Ciągle może się bardzo wiele zdarzyć. Ta przemoc, w której tkwimy, tak potwornie nas ogranicza. Strasznie krótkie kurczę jest życie. Nieprawdopodobnie krótkie. Jeśli żyjesz z kimś, kto jest wobec ciebie okrutny, i on nie chce z tym nic zrobić, to tylko ty możesz zmienić swoje życie. Ja liczyłam, że to on się naprawi, że przecież jest super facetem. Kochałam go. Udowodniłam, że można rzucić wszystko i zacząć od zera – opowiada.

- Na stare lata odzyskałam bezkompromisową, młodzieżową butę i chęć do walki. Ze swoimi transparentami biegałam na manify i parady. Stałam z tymi swoimi hasłami pod platformą feministek, chciałam, żeby mnie zauważyły i wzięły ze sobą. Po latach okazało się, że widziały, zauważyły, a nawet rok temu Basia Nowacka przysłała mi zdjęcie, na którym widać jak samotnie stoję z tym swoim transparentem. Kiedy kupiłam sobie komputer, świat mi się otworzył. Naprawdę marzenia się spełniają – dodaje.

Teresa Zabża „na stare lata” postanowiła z kolei przetłumaczyć książkę o Polkach. W latach 80. tłumaczyła solidarnościową dokumentację. - Jedynym wyjątkiem, kiedy nie brałam udziału w czymkolwiek, był marzec 1968 roku. Urodziłam wtedy syna. W latach 80. w solidarnościowej zawierusze znalazłam się całkiem z przypadku i tak już zostałam. Szukali tłumaczy, ja znałam francuski, a Francja była wtedy bardzo zainteresowana tym, co działo się w Polsce. W końcu oni też mieli swoją rewolucję – opowiada.

Obraz
© Stowarzyszenie WAGA

Pisarza Gérarda Guégana poznała przez przypadek, zaraz po podpisaniu porozumień gdańskich. - Czekaliśmy akurat na Lecha Wałęsę i tak od słowa do słowa Guégan powiedział, że jest w Polsce już parę dni i zaintrygowały go polskie kobiety, że chciałby o nich napisać książkę. Stwierdził, że Polki są naprawdę odważne i wiedzą, o co im chodzi. I słusznie, miał rację. Wrócił w listopadzie i napisał, co chciał, a książka „Polki. Podróż do wnętrza Polski” została wydana we Francji w 1981 roku. Przesłał mi wtedy egzemplarz w okładce „Jak zadbać o zdrowie rodziny”. Dla niepoznaki, żeby cenzura przepuściła. U nas publikacja przeszła bez echa – wspomina.

Za tłumaczenie zabrała się po tym, jak któregoś razu trafiła na recenzję książki, gdzie tytuł „Polki” przetłumaczono na „Polonezy”. - Trzeba kontynuować aktywność nawet, jak jest ciężko. Kiedyś wyobrażałam sobie, jak to poszaleję na emeryturze. I co? Nie miałam już sił ani psychicznych, ani fizycznych. Ale coś trzeba robić, dla siebie i dla innych, wtedy ma się z życia więcej satysfakcji – mówi Teresa.

Starość nasza powszechna

Stowarzyszenie WAGA, które zainicjowało projekt „Założę czerwone spodnie” przygotowało w Gdańsku raport dotyczący postrzegania seniorów i ich życia.

W badaniu zadano pytanie „Co według Pani/ Pana jest przyczyną braku aktywności zawodowej po przejściu na emeryturę?”. Większość seniorów wskazała zły stan zdrowia, na drugim – brak możliwości dalszego zatrudnienia. Wśród innych przyczyn wymienianych przez badanych wskazywano na czynniki psychologiczne: brak chęci, lenistwo, apatię, brak wyobraźni na temat własnej kondycji za parę lat, na emeryturze myśląc o podjęciu pracy, często trzeba się przebranżowić, a jest to trudne.

Osoby 60+ w mediach pokazywane są różnie. One sami przyznają, że najczęściej oglądają siebie jako ludzi statecznych, dysponujących mądrością życiową i oddanych najbliższym. Aktywność ograniczają do chodzenia od pokoju do pokoju. Ponad jedna trzecia respondentów uważa, że kreowany medialnie wizerunek seniorów pokazuje ich jako samotnych, biernych, wycofanych, zgorzkniałych i wychodzących w przestrzeń publiczną głównie po to, by zrobić zakupy, zapłacić rachunki, pójść do lekarza.

Według ostatniego raportu GUS do 2035 roku osoby po 60. roku życia będą stanowić jedną czwartą polskiego społeczeństwa. Wykluczanie dziś seniorów z życia publicznego, to strzał w stopę dla młodszego pokolenia.

Jak zmienić nastawienie do starszych, szczególnie do kobiet? Prof. Ewa Graczyk: Kobiety, które nie są już młode, powinny sobie uświadomić, z punktu widzenia swojego doświadczenia życiowego, że to może być wspaniały czas. Wtedy pewne rzeczy się wie, rozumie, a przesądy i stereotypy nie są takie straszne. Można mieć do nich stosunek zupełnie inny, mądrzejszy niż w młodości. Także myślę, że kobiety dojrzałe i stare powinny sobie uświadomić, jaka jest w nich siła. Ogromna. Potencjalna, ale jest.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (152)