Blisko ludziŚmiech w sypialni

Śmiech w sypialni

Śmiech w sypialni
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
01.10.2009 12:55, aktualizacja: 22.06.2010 09:51

Seks w związku kojarzy się z uczuciem, zaś seks niezobowiązujący z szybką zabawą i krótkim podziękowaniem na koniec. Gdzie zatem jest miejsce na śmiech w czasie seksu?

Seks w związku kojarzy się z uczuciem, zaś seks niezobowiązujący z szybką zabawą i krótkim podziękowaniem na koniec. Gdzie zatem jest miejsce na śmiech w czasie seksu?

Że śmiech to zdrowie, terapia, a wręcz oczyszczenie, wiemy od dawna. Tymi samymi atutami bardzo często określamy również seks. Czemu zatem nie połączyć tych dwóch czynności? Piotr Najsztub w jednym z wywiadów wspomniał kiedyś, że w czasie seksu bardzo często zdarzało mu się śmiać. Zastanawiał się nad sytuacją, w której się znajduje i przyprawiała go ona o poczucie śmieszności. Opinia ta spotkała się w mediach z dużym niezrozumieniem, ale i zaciekawieniem. Jak to w końcu jest z tym śmiechem w łóżku?

W naszym kraju mocno zakorzenione są stereotypy mówiące o tym, iż współżycie seksualne jest tematem tabu. Wynika to z mentalności – głęboko chrześcijańskiej, a zarazem uciśnionej przez komunistyczne władze. Mówić otwarcie o sprawach intymnych zawsze było niewskazane. Seks wiązał się z powagą i zakłopotaniem. W takiej sytuacji osoba strojąca sobie w łóżku żarty śmiało może być uważana za kogoś, kto lekceważy partnera. Sypialniany humor w powszechnym przekonaniu nie kojarzy się z uczuciem i poważnym traktowaniem.

Kwestia śmiechu w sypialni często określana jest jako sprawa indywidualna.
- Jeśli obojgu jest do śmiechu, to czemu nie? Gorzej, jakby śmiało się tylko jedno – uważa Agnieszka, 22-latka, będąca od pięciu lat w związku. Podobnie jak specjaliści twierdzi, że wszystko rozstrzyga się w kwestiach indywidualnych. Na początek lepiej ustalić, czy w ogóle rozmowa w czasie seksu jest dla danej osoby pożądana. Dopiero później określmy, czy w tej konwersacji znajdzie się też miejsce na luźne żarty. – Jeśli kogoś kręcą określone klimaty i musi się porządnie wczuć w rolę, to śmiech pewnie zaburzyłby cały nastrój, umknęłaby fantazja i po zabawie – ocenia. Co innego, jeżeli seks jest przygodny. Wtedy można się śmiać, cieszyć chwilą i zapomnieć o niej następnego dnia.

Partner Agnieszki, Mateusz, jest podobnego zdania. Uważa, że sprawy śmiechu w czasie seksu nie można uogólniać. – Należy rozgraniczyć tę kwestię w zależności od osoby, ale i w zależności od sytuacji – mówi. Owszem, jemu i partnerce zdarza się uśmiechnąć w łóżku, ale wynika to raczej z radości z sytuacji, a nie z folgowania. – Jeśli śmiech w sypialni jest obopólny, to zazwyczaj świadczy o emocjonalnym dograniu partnerów i bliskości. Wtedy może to być nawet seksowne – zauważa Mateusz.

W samym słowie „śmiech” zawiera się wiele pojęć. Przyjmujemy, że śmiech jest zjawiskiem pozytywnym, ale nie zawsze jest tak odbierany. 29-letnia Judyta jako przykład przywołuje przykrą sytuację ze swojego poprzedniego związku. – To był nasz drugi czy trzeci seks i pamiętam, że zaczęłam nucić sobie „mocniej, mocniej, mocniej” przy akompaniamencie własnego śmiechu. Wtedy on się śmiertelnie obraził – wspomina. Jej facet w okamgnieniu stracił zapał i wyszedł z sypialni. – Zupełnie nie rozumiałam, o co mu chodzi. Chciałam tylko wprowadzić nieco luzu w tej śmiertelnej powadze – tłumaczy Judyta. A sprawa była prosta. Jej partner po prostu pomylił śmiech z wyśmiewaniem się, co było zapewne wynikiem braku zrozumienia w świeżym jeszcze wtedy związku. Dziewczyna starała się wytłumaczyć mu, że żart miał być tylko lekarstwem na rozluźnienie napięcia, wynikającego z nieznanych jeszcze oczekiwań wobec partnera. – Nie dało mu się przemówić do rozsądku i nasze następne stosunki zawsze kończyły się pytaniem „no i co, tym
razem było fajnie?” – wspomina Judyta. Rozstała się z chłopakiem po czterech miesiącach. Powód? – Różnica w poczuciu humoru – odpowiada krótko dziewczyna.

Seksuolodzy na temat żartów w pościeli mają wyśrubowaną opinię – to pomaga, ale trzeba być ostrożnym. Postanowiłem zapytać o to specjalistę od śmiechu, Tadeusza Drozdę. Od razu przyznał on, że jest to bardzo trudny temat i w zasadzie zawsze zależy od indywidualnych preferencji człowieka. – Wyrażanie się o ogóle wiązałoby się z podglądaniem innych, a ja tego nie robię, więc trudno mi się wypowiedzieć na temat poczucia humoru Polaków w łóżku. Ale za to podglądam siebie samego i w czasie seksu raczej nie jest mi do śmiechu – przyznaje satyryk. Według niego łóżko sprzyja żartom, ale nie podczas stosunku. Można śmiać się w czasie zwykłej rozmowy, czy podczas oglądania komedii. – Sam akt jest sprawą bardzo poważną i nie skłania on do śmiechu. To jedyna sytuacja, w trakcie której nie wypada się śmiać. No, może jeszcze nie śmiejmy się w czasie mszy w kościele – podsumowuje Drozda.