Sprawiedliwość po latach. Jak żyją kobiety w więzieniu?
Czasami jeden błąd, głupie zauroczenie czy chwila zapomnienia mogą wpłynąć na całe życie. Ona przekonała się o tym jak mało kto. Nigdy sama nie przemycała narkotyków. Zgodziła się jeden, jedyny raz przewieźć przez granicę brudne pieniądze.
15.11.2013 | aktual.: 16.11.2013 12:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czasami jeden błąd, głupie zauroczenie czy chwila zapomnienia mogą wpłynąć na całe życie. Ona przekonała się o tym jak mało kto. Nigdy sama nie przemycała narkotyków. Zgodziła się jeden, jedyny raz przewieźć przez granicę brudne pieniądze. Po tym procederze odeszła od kochanki i zaczęła wieść spokojne, ułożone życie. Do czasu, kiedy pewnego dnia do drzwi jej domu zapukała policja.
Piper Kerman jest autorką książki „Dziewczyny z Danbury”, w której opisuje swoje życie za kratami. Nigdy nie spodziewała się, że może tam trafić. Ponad dziesięć lat od popełnienia przestępstwa służba więzienna się o nią upomniała. W międzyczasie Piper zrobiła karierę w branży reklamowej, przeprowadziła się na drugi koniec USA, znalazła wspaniałego partnera.
Jak to się stało, że z pozoru czysta jak łza kobieta wylądowała za kratami?
Chwila zapomnienia
W 1993 roku młodziutka Piper zakochała się w starszej o kilka lat Norze Jansen. Kobieta nie ukrywała, że zajmuje się przemytem kokainy. Często jeździła w różne zakątki świata, np. do Tajlandii. Piper podróżowała z nią. Nie wiedziała dokładnie, czym zajmuje się jej przyjaciółka, jak wygląda handel narkotykami.
Na początku wszystko wydawało się wspaniałe. Zagraniczne podróże, nowe przyjaźnie, stały kontakt z ukochaną. Potem jednak służby narkotykowe zaczęły deptać im po piętach. Zrobiło się nerwowo, niebezpiecznie. To dlatego Piper jeden, jedyny raz postanowiła wspomóc swoją przyjaciółkę i przemycić przez granicę brudne pieniądze. Po tym incydencie przejrzała na oczy. Stwierdziła, że nie chce takiego życia, zrywa z Norah i wraca do Kalifornii. To wszystko działo się w 1994 roku.
Po wyrwaniu się ze świata przemytników Piper zaczęła prowadzić spokojne i satysfakcjonujące życie. Poznała Larry’ego, w którym zakochała się do szaleństwa. Razem przeprowadzili się do Nowego Jorku, gdzie spełniali się zawodowo. Sielanka trwała do 1998 roku, kiedy do drzwi ich mieszkania zapukali oficerowie służb federalnych. Kobieta została oskarżona o pranie brudnych pieniędzy.
Nieuchronna kara
Po wieloletnich bataliach w sądzie, dziesięć lat po popełnieniu przestępstwa, w 2004 roku Piper trafiła do więzienia kobiecego w Danbury. Jej książka jest zapisem 13 miesięcy, które tam spędziła. Jak wygląda życie kobiet za kratkami? Jest trudne, ale nierzadko bywa wzruszające.
Piper wspomina swój dobry kontakt ze współwięźniarkami. Zajęły się nią i wielokrotnie jej pomogły, chociaż właściwie nie należała do ich świata. Wiele z nich miało za sobą wiele lat odsiadki, ona była filigranową blondynką, robiącą karierę w korporacji, która płaciła karę za błędy młodości. Mimo to zawsze mogła liczyć na wsparcie i pomoc.
Inaczej układały się jej kontakty z personelem. Choć służba więzienna była jej raczej przychylna, często narzekała na nieodpowiednie traktowanie. Opisuje wiele uwłaczających procedur, które były w Danbury codziennością. Na przykład przed i po spotkaniu z bliskimi więźniarki przechodziły drobiazgowe przeszukanie. Musiały rozebrać się do naga, pokazać wszystkie zakamarki ciała, a na końcu kucnąć i kaszlnąć. Personel w ten sposób sprawdzał, czy osadzona nie ukrywa czegoś w odbycie. Ta żenująca procedura powodowała, że niektóre więźniarki w ogóle rezygnowały z odwiedzin.
Kobiety większość czasu musiały spędzać w budynku więzienia. Nie miały zbyt wielu rozrywek, zajmowały się więc głównie czytaniem książek i plotkowaniem. Szczęście miały te, które dostały pracę, dzięki czemu szybciej mijał im czas. Miały też do dyspozycji malutki spacerniak, na którym Piper regularnie uprawiała jogging.
Tam i u nas
Czy warunki więzienne w USA przypominają te w Polsce? To zależy, o jakiej jednostce mówimy. Kobiety stanowią jedynie 3 procent polskich osadzonych. W naszym kraju więzienia dzielą się na zamknięte, półotwarte i otwarte. Kobiety najczęściej przebywają w zakładach typu półotwartego, chyba że nie pozwala na to stopień ich demoralizacji.
Helena Reczek, zastępca dyrektora Zakładu Karnego nr 1 w Grudziądzu, w jednym z wywiadów tłumaczy, że panie starają się stworzyć w więzieniu namiastkę domu. Jest to bardzo trudne. Wpływ na to ma głównie ścisły harmonogram dnia. Poranne i wieczorne apele, praca, msza, wizyty u lekarza. Wszystko dokładnie ustalone, wymaga się całkowitej dyscypliny.
Kobiety w zakładach półotwartych mają prawo jedynie do trzech odwiedzin w miesiącu. Można tylko wyobrazić sobie, jak trudne jest dla nich oddzielenie od bliskich. Na szczęście odwiedziny dzieci odbywają się w przyjaznych, przytulnych pokojach. Ponadto w Grudziądzu znajduje się jedyny oddział w Polsce dla matek z dziećmi. Kobiety mogą tam spędzać czas ze swoimi pociechami do trzeciego roku życia.
Więźniarki robią wszystko, co mogą, żeby zachować optymizm. Obwieszają cele zdjęciami bliskich, plakatami, zbierają pamiątki, symbole religijne, dbają o porządek. Mają własne kosmetyki i środki higieniczne. Dostają paczki od rodzin. Starają się być jak najbliżej normalności. Lubią ładnie wyglądać, robią makijaż i układają włosy. Nie tracą za kratkami swojej kobiecości.
Codzienność
Głównymi „środkami płatniczymi” w więzieniu są kawa i papierosy. Czasami pojawia się też handel kosmetykami. Wymienia się je na wiele rzeczy, głównie słodycze i karty telefoniczne – w więzieniu nie można bowiem mieć telefonów komórkowych.
W zakładach karnych dla kobiet, tak jak w oddziałach męskich, również mówi się o pewnego rodzaju hierarchii. Pracownicy więzienni zaznaczają jednak, że panie są bardziej tolerancyjne niż panowie. Simona Wójtowicz, kierowniczka penitencjarna Aresztu Śledczego w Nisku, wspomina w rozmowie z „Polityką” więźniarkę, która została skazana za zabicie swojego synka. Kobiety z poprzedniego więzienia nie chciały mieć z nią nic wspólnego. Nawet to, co dotknęła, uważały za trefne. Upokarzały ją do tego stopnia, że nie chciały stać na podłodze, na której ona stała. Schodziły z łóżek dopiero wtedy, kiedy ona na nie weszła. Personel włożył wiele pracy w to, żeby mogła normalnie funkcjonować. Udało się, kobieta pracowała nawet w radiowęźle. Zaznacza się jednak, że u mężczyzn takie coś byłoby niemożliwe.
Ogólnie jednak to, za co ktoś siedzi w więzieniu, stanowi temat tabu. Nie wolno o to pytać. Jednak jeżeli dana więźniarka wyjdzie chociażby na chwilę z celi, zaraz zostaje obgadana.
Możliwości rozwoju
Jednak więzienie to nie tylko kara, ale także możliwość rozwoju. Ppłk Helena Raczek mówi: „W naszym zakładzie karnym skazane korzystają z telewizji, radia, codziennej prasy, mogą także korzystać z biblioteki. Dyrektorzy więzień mogą indywidualnie zezwolić na posiadanie sprzętu komputerowego. Skazane korzystają z kursów (także unijnych), z programów readaptacji społecznej (o charakterze artystycznym, np. „Dekoratorka"), z terapii zajęciowej. Malują, rysują, haftują, piszą wiersze, dziergają. Biorą udział w konkursach, także ogólnopolskich, uzyskują nagrody. Niektóre z nich uczą się w Zespole Szkół dla Dorosłych, w szkołach pomaturalnych czy na studiach zaocznych. Najczęściej wybierają kierunki, które mogą pomóc im w zdobyciu zawodu - uczą się szycia, gotowania i tym podobnych zajęć. Organizowane są dla nich koncerty, zajęcia edukacyjne, spotkania z ciekawymi ludźmi.”
Choć kobiety w więzieniach się nie nudzą, raczej nikt nie zazdrości im takiego życia. Wyrok jednak nie trwa w nieskończoność, a czas za kratami można dobrze wykorzystać. Może to właśnie droga do tego, żeby całkowicie zmienić swoje życie?
Tekst: Sylwia Rost
(sr/mtr), kobieta.wp.pl