Szwecja - mentalna egzotyka
W poszukiwaniu egzotyki jedźmy do Szwecji! Tu wakacje spędza się w prymitywnej chatce, mieszkania są na wynajem, nie na sprzedaż, a gdy w związku coś nie gra, bez żalu mówi się „do widzenia”. Dziennikarka, socjolożka i fanka skandynawskich klimatów Katarzyna Molęda przybliża nam kulturę i obyczajowość Szwedów. Rozmawia Katarzyna Kazimierowska, dziennikarka miesięcznika "SENS".
29.08.2016 | aktual.: 06.09.2016 09:48
„Ma być łatwo! Życie ma nie być torem przeszkód, próbą nerwów i szybkości reakcji, testem inteligencji i odporności na stres i ogólnie ma nie być walką, mordęgą i utrapieniem” - pisze pani w książce „Szwedzi. Ciepło na Północy”. To motto Szwedów?
Tak to właśnie widzę. U nas co krok są jakieś przeszkody - od architektonicznych, po te stawiane przez banki, urzędy, operatorów sieci komórkowych czy firmy transportowe, w świecie rzeczywistym i wirtualnym. Czasem są to sprawy pozornie błahe, jak myląca czy niejasna informacja o zakupie prawidłowego biletu na pociąg. Kiedy jednak płacimy zadowolonemu konduktorowi karę, to pojawia się pytanie: czy system, w którym żyjemy, ma nam stwarzać takie sytuacje wymagające specjalnych kompetencji, żeby im sprostać?
Do Szwecji sprowadziła panią oferta zawodowa - propozycja pracy na stanowisku konsula Rzeczypospolitej Polskiej. Po czterech latach postanowiła pani zostać tam na stałe. Co panią najbardziej urzekło w Szwecji?
Przede wszystkim Sztokholm. To miasto z architekturą bliską ludziom. Ludzie są tu uśmiechnięci, pogodni, mili, a jedyne miejsce, gdzie jest naprawdę nerwowo, to sztokholmskie metro. Podoba mi się szwedzkie opanowanie i ufność. Teraz nie mam już problemu z zostawieniem klucza do domu fachowcom, choć za pierwszym razem miałam poważne obiekcje. Niewątpliwie to ogromne zaufanie do ludzi wpływa na sposób kontaktowania się z innymi osobami i patrzenia na nie. Drugą stroną medalu jest jawność – tu wszystko o wszystkich wiadomo. Każdy może sprawdzić nasze dane personalne w sieci, w tym stan cywilny, a nawet wysokość podatków. Niektórych mieszkających tu Polaków to denerwuje.
Czy różnice kulturowe pomiędzy Polską i Szwecją są duże?
Mimo bliskości geograficznej te różnice bywają wyraźne. I nie mówię tu jedynie o szczegółach typu całowanie pań w rękę, co w Szwecji i w Skandynawii w ogóle jest nie do pomyślenia, a w Polsce się zdarza. To drobiazg, ale i poważniejszych różnic nie brak, szczególnie w kulturze biznesu. Szwedzi mają płaską organizację, ta w Polsce jest bardziej hierarchiczna. U nas nie ma też tradycji konsensusu, wspólnego, czasem bardzo długo trwającego podejmowania decyzji. Ba, w niektórych firmach pracownicy nie wyobrażają sobie, że mogliby otwarcie nie zgodzić się ze swoim przełożonym, który arbitralnie i bez konsultacji podejmuje decyzje jednoosobowo. W Szwecji pracownik – choć są różnice między firmami, rzecz jasna – ma dużą samodzielność w pracy. Nawet zebrania inaczej wyglądają.
Na przykład nigdy się nie przerywa, gdy ktoś mówi.
Właśnie! My jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że ktoś nam wchodzi w słowo, gdy tylko próbujemy zaczerpnąć powietrza. Podczas moich pierwszych rozmów w Szwecji potrafiłam wypowiadać słowa nieprzerwanie przez 10 minut, po czym okazywało się, że rozmawiam z niewłaściwą osobą. Ale nie przerywano mi z szacunku, czekając aż skończę (śmiech). Nawet gdy wchodziłam w słowo, z mojej perspektywy niewinnie, żeby naprowadzić osobę na właściwy trop, było to odbierane bardzo negatywnie, jako niegrzeczne. Często mój rozmówca nawet nie reagował, kontynuując swoją wypowiedź! Ale przyznam, że teraz i mnie denerwuje, gdy ktoś mi wchodzi w słowo. W Szwecji można docenić komfort spokojnej konwersacji bez przerywania. Nauczyłam się mówić wolniej, ale podczas pobytów w Polsce często wracam do szybkiego mówienia, bo widzę, że druga osoba nie chce mnie już słuchać, tylko mówić (śmiech)!
Dla mnie Szwecja to trochę mentalna egzotyka: tu ufa się każdemu, wakacje spędza w spartańskich warunkach, najczęściej w chatce w lesie, i przez całe życie wynajmuje mieszkania. Te mieszkania stały się ostatnio potwornym problemem, bo w Szwecji wychodzi się z założenia, że każdy powinien móc wynająć mieszkanie. I teraz w dużych miastach, takich jak Sztokholm czy Göteborg, czeka się co najmniej trzy lata na mieszkanie w „średnio dobrym” punkcie, a jak w dobrym, to może być i piętnaście lat! Ja też jestem ustawiona w kilku kolejkach. Szwedzi oburzają się, że to jest katastrofa polityki mieszkaniowej, a z drugiej strony w Polsce do głowy by nikomu nie przyszło, że państwo ma zapewnić tyle lokali na wynajem, bo u nas po prostu bierze się kredyt i kupuje mieszkanie zgodnie z hasłem „Rodzina na swoim”. Jeśli kogoś stać, rzecz jasna. Bo mieszkanie to nasza prywatna sprawa, nie państwa. Tam dba o to państwo i to jest gigantyczna różnica. A co do stylu życia, to prawda, że nawet osoby, które mogą pozwolić sobie na luksusy, lubią posiedzieć w swojej chatce i w skromnych warunkach spędzić wakacje. Ale pojawił się też trend wyjazdów do Tajlandii. Szwedzi kochają słońce i lato, wszyscy biorą urlopy w lipcu, a jak mogą tego słońca zaznać w Tajlandii czy innym ciepłym kraju, to chętnie tam jadą.
Z pani książki wyłania się obraz Szweda poczciwego i szczęśliwego. Co zatem z wizerunkiem obecnym w bestsellerowych szwedzkich kryminałach?
Nie twierdzę, że 9 milionów ludzi jest poczciwych i szczęśliwych, bo niektórzy borykają się przecież z wieloma problemami, także finansowymi, choć faktycznie w Szwecji odsetek osób ubogich, w porównaniu z innymi krajami, jest najniższy. A ten komfort wpływa na to, że mają większą siłę, żeby harmonijnie funkcjonować jako społeczeństwo i zachować spokój w wielu trudnych sytuacjach. Pod względem poczucia bezpieczeństwa i szczęścia Szwedzi plasują się w czołówkach rankingów, także jeśli chodzi o opiekę zdrowotną. Choć oczywiście też narzekają, bo tak to już jest, że nawet najszczęśliwszym wydaje się, że powinno być im jeszcze lepiej. Szwedzi najbardziej boją się chyba katastrofy klimatycznej. Świadomość ekologiczna jest tu bardzo wysoka. Brzmi trochę jak państwo idealne.
Ale może się wielu ludziom, przywiązanym do innych rozwiązań, nie podobać. Na przykład gdy osoba starsza podupada na zdrowiu, to jej córka - bo najczęściej to kobiety przyjmują taką rolę - nie rezygnuje z pracy, żeby zająć się rodzicami, bo opiekuje się nimi profesjonalista. Ona przychodzi tylko w odwiedziny i utrzymuje relację opartą na partnerstwie, a nie zależności. Zdarza się, że kobiety przechodzą na pół etatu albo zmieniają swój tryb pracy na bardziej elastyczny, by wesprzeć rodziców, ale to jest nieporównywalne z tragiczną sytuacją opiekunów osób starszych lub niepełnosprawnych, jaką mamy w Polsce. Z kolei z perspektywy szwedzkiej jest nie do przyjęcia, że ktoś się opiekuje całodobowo bliską osobą i nie otrzymuje za to godziwego wynagrodzenia.
Związki romantyczne też pewnie są wolne od zależności – czy zatem bardziej prawdziwe?
Socjolog Anthony Giddens mówi o tak zwanym czystym związku, który oznacza wspólnotę uczuciową, intelektualną, seksualną i jest kompletnie niezależny od okoliczności zewnętrznych, jak zależność finansowa czy normy społeczne. I Szwedzi faktycznie najbardziej się do tego ideału zbliżyli. Widać tu dużo większą akceptację dla takich decyzji jak chociażby rozwód, bo to jest sprawa dwojga dorosłych ludzi, sąd nie wnika w szczegóły. A przez to, że jest mniej zależności, teoretycznie mamy więcej miejsca na romantyzm, co sprawia, że Szwedzi - w gruncie rzeczy podobnie jak mieszkańcy całego zachodniego świata – czasem ulegają wpływowi wizji związku opartego na powierzchownym widzeniu miłości jako pełnej porywów, namiętnej pasji. A gdy w związku coś nie gra, mówią „do widzenia”. Częściej niż mieszkańcy innych krajów.
Pamiętajmy, że społeczeństwo szwedzkie jest najbardziej indywidualistycznym na świecie, co oznacza, że pewne normy społeczne są tu mniej ważne niż samorealizacja. „Jestem nieszczęśliwa, to się rozwodzę” albo: „Może rodzice będą niezadowoleni, ale wolę być malarzem niż biznesmenem”. Mogę dokonywać takich wyborów, bo to państwo przejęło funkcję wspierającą, którą w innych krajach sprawuje rodzina lub wspólnota. Czy to dobry model? Na pewno inspirujący. Jestem ciekawa, w jakim kierunku będzie podążał dalej.
Katarzyna Molęda - skandynawistka, socjolożka, dziennikarka, w latach 2007–2011 konsul RP w Sztokholmie. Mieszka w Szwecji, ale w równej mierze żyje życiem Polski. Autorka książki „Szwedzi. Ciepło na Północy” i współzałożycielka firmy międzykulturowej Enterculture
Zobacz także: Roadtrip z Warszawy na Nordkapp