Blisko ludziZaręczyny jak z komedii romantycznej. Ona się niczego nie spodziewała, on był jak James Bond

Zaręczyny jak z komedii romantycznej. Ona się niczego nie spodziewała, on był jak James Bond

Zaręczyny jak z komedii romantycznej
Zaręczyny jak z komedii romantycznej
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
07.10.2020 18:37

Są razem od dwóch lat. Wiedział, że zaręczyny z tą dziewczyną będą czymś wyjątkowym i zasługują na równie specjalną oprawę. Nie zabrakło łez, pięknego pierścionka i bukietu róż. Chociaż brzmi to jak standardowa procedura, ich zaręczyny były w jedyne w swoim rodzaju. Uprzedzając, Natalia powiedziała "tak".

Na pewnej grupie na Facebooku pojawiło się zdjęcie bilbordu, który zawisł na jednym z bloków na warszawskiej Woli. Plakat był ogromny, nie był jednak reklamą, a propozycją. "Natalio, czy wyjdziesz za mnie? Michał" – brzmiał wielki napis opatrzony czerwonym sercem.

Internauci w komentarzach dopytywali, co odpowiedziała Natalia i jakie jest zakończenie tej bajki. Udało nam się odnaleźć owego Michała i Natalię, a ich historia zaręczynowa była bardziej niż sensacyjna.

Bilbord na warszawskiej Woli
Bilbord na warszawskiej Woli© Archiwum prywatne

Michał

Michał pracuje na wysokościach, stąd też pomysł na zawieszony bilbord. Na zwykłym plakacie się jednak nie skończyło. Mężczyzna miał dokładnie zaplanowany każdy szczegół. – Tego wieczora Natalia wyszła z naszymi znajomymi. Dokładnie wiedzieli, co mają robić. Pod pretekstem zjawili się przed blokiem. Zaparkowali w miejscu, w którym było idealnie widać bilbord, na którym ja wisiałem na linie w miejscu serca – wspomina mężczyzna.

Zakochany 24-latek, kiedy na miejscu zjawiła się jego ukochana, zjechał na linie z bukietem czerwonych róż, uklęknął przed nią i wtedy już osobiście zadał to jedno z najważniejszych pytań. – Planowaliśmy wspólną przyszłość, więc spodziewałem się pozytywnej reakcji, ale stresowałem się czy wszystko się uda – mówi.

Narzeczeni nie byli w tej chwili sami. Oboje przyznają, że zaręczyny wzbudziły dużą sensację. Przechodnie zatrzymywali się, żeby usłyszeć odpowiedź i zrobić zdjęcie. Sąsiedzi z bloku wyszli na balkony i nagrywali całą sytuację. – Nie było to intymne, ale i tak w tamtym momencie myśleliśmy tylko o sobie – tłumaczy.

Obraz
© Archiwum prywatne

Natalia

Czy Natalia miała przeczucie co do tego co ją czeka? Odpowiedziała stanowczo, że nie miała do samego końca o niczym pojęcia. – Michał jest bardzo opanowany, więc nigdy nie pomyślałabym, że wykorzysta swoje umiejętności z pracy do zaręczyn – mówi.

– Byłam z przyjaciółmi na mieście, potem mieliśmy dołączyć do Michała, bo mówił, że jest jeszcze w pacy. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, mój przyjaciel powiedział, że podjedziemy w jeszcze jedno miejsce, żeby zobaczyć reklamę, którą ostatnio zawieszał mój narzeczony. Zgodziłam się bez cienia podejrzeń - relacjonuje.

Kiedy tylko zaparkowali dziewczyna zrozumiała co się święci. – Zobaczyłam ten bilbord, ten napis, to serce. Potem dopiero zauważyłam, że on wisi w środku tego serca z ogromnym bukietem róż. Zjechał powoli na tej linie, uklęknął i oświadczył mi się – mówi.

Natalia zdradziła, że przy zaręczynach nie tylko ona płakała ze szczęścia i wzruszenia, ale również Michał uronił kilka łez. – To ze stresu – tłumaczył się.

– Środek miasta, mój chłopak wzruszony z tymi kwiatkami, ktoś krzyczy czy się zgodziłam, ktoś nas nagrywa. Totalne szaleństwo, ale jak najbardziej pozytywne. To były magiczne zaręczyny, myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że jak wyjęte z filmu. Pamiętam, że mówił strasznie cicho, a ja wręcz wykrzyczałam swoją odpowiedź – śmieje się 20-latka.

Chociaż Natalia nie zamieniłaby tego momentu na żaden inny, to przyznaje, że nie marzyła nigdy o takich zaręczynach. – Tak jak wspominałam, jesteśmy dosyć spokojni. Więc kiedy myślałam o tej chwili, to bardziej widziałam to podczas wakacji, na plaży, sami. Ale teraz jak uświadomiłam sobie, ile on musiał się do tego przygotowywać. Wiem, że dwa miesiące wybierał pierścionek, to było bardzo jego i moje. Ujął mnie tym jeszcze bardziej – deklaruje dziewczyna.

– Teraz będzie co wspominać – dodaje.

Para ślub planuje w przyszłym roku, jednak jak wszyscy narzeczeni czekają na rozwój sytuacji pandemicznej w naszym kraju.

Obraz
© Archiwum prywatne

Zaręczyny kością niezgody

Maria Rotkiel, która jest psychologiem i terapeutką par, przyznaje, że zaręczyny to nie jest aż tak prosta sprawa, jak niektórym mogłoby się to wydawać. – Pamiętajmy, że każda kobieta jest inna. Znam bardzo wiele kobiet, które marzą o zaręczynach jak z bajki. Chcą poczuć się absolutnie wyjątkowo i zapewnione, że ich partner jest romantykiem i potrafi ich zaskakiwać. Są również takie, dla których moment deklaracji wspólnego życia jest bardzo intymną chwilą i nie chcą się tym dzielić z innymi, tym bardziej z obcymi ludźmi – wyjaśnia.

– Uważam, że w tym wypadku nie tyle otwarta rozmowa, co do formy oświadczyn byłaby dobrym wyjściem, bo jednak ten moment zaskoczenia jest ważny, ale poznanie preferencji swojej partnerki – radzi specjalistka.

Jak mówi nam psychoterapeutka, zdarzają się przypadki, kiedy forma zaręczyn może okazać się kością niezgody pomiędzy narzeczonymi. – Myślę, że najlepszym przykładem, z którym ja często spotkam się w swoim gabinecie, będą zaręczyny na dużej uroczystości wśród niekoniecznie bliskich osób. Oczywiście, to nie jest zwykle powód, by odrzucić propozycję, ale jest to przykład, kiedy nieodpowiednio dopasujemy formę do osoby. Wbrew pozorom dla wielu pań jest to przykre, jeśli ich zaręczyny wyglądają kompletnie nie tak, jak sobie wyobrażały – mówi.

Jeśli już mleko się wylało, a my nie do końca jesteśmy zadowoleni z tego, jak wyglądał ten moment, kluczową rolę odegra tu rozmowa. - Nie ma w tym nic dziwnego, że takie nieporozumienia się zdarzają, dlatego warto na spokojnie o tym porozmawiać i zacząć to od słów: "wiem, że się starałeś i miałeś dobre intencje, co doceniam, ale przy następnej ważnej dla nas okazji, spróbujmy nieco inaczej" – instruuje.

Źródło artykułu:WP Kobieta