Zdjęcia dzieci w sieci. Kiedy rodzice przekraczają swoje prawa i co im grozi?
Austriacki fotograf Tereza Mundilová powiedział: „Intymność króluje tam, gdzie przestaje istnieć świat cyfrowy”. Trudno nie zgodzić się z tymi słowami. Z powodu ekshibicjonistycznych zapędów bez zastanowienia dzielimy się w sieci bardzo osobistymi momentami z życia rodzinnego i nie zastanawiamy się nad konsekwencjami swoich czynów. A te mogą być poważne.
Ostatnio w Polsce ogłoszono pierwszy w Polsce wyrok za tzw. parental trolling. Przypomnijmy, że ukarano ojca, który opublikował zdjęcie swojego syna na Facebooku. Na fotografii widać było rozebranego chłopca w jednej dłoni trzymającego swoje przyrodzenie, a w drugiej butelkę z piwem. Gdy matka dziecka to zobaczyła, natychmiast kazała usunąć kompromitujące zdjęcie. Kiedy ojciec odmówił, twierdząc, że nie robi nic złego, kobieta postanowiła zgłosić sprawę na policję i do prokuratury. Decyzją sądu mężczyzna został skazany na 3 miesiące pozbawienia wolności.
Co ciekawe, z prawnego punktu widzenia dzieci mogą pozwać w przyszłości swoich rodziców za publikowanie ich kompromitujących zdjęć. - Dziecko może mieć roszczenia związane z naruszeniem jego dóbr osobistych spowodowane działaniami rodziców. W zależności od sytuacji roszczenia te mogą przysługiwać przeciwko rodzicom, jak również przeciwko temu, kto wizerunek dziecka rozpowszechnia - mówi adwokat Wiktor Rainka. Rodzic jest jedynie przedstawicielem ustawowym dziecka, a to oznacza, że powinien uwzględniać jego interesy, podejmując lub zgadzając się na czynności prawne, których dziecko nie może podjąć samodzielnie. Dlatego też rozsądny rodzic powinien w mojej ocenie uprzednio omawiać takie kwestie z dzieckiem - dodał.
Dzieci osób publicznych
Kwestia zamieszczania fotografii swoich dzieci przez osoby publiczne również wzbudza coraz większe emocje. Ostatnio jedno ze zdjęć Anny Wendzikowskiej wywołało prawdziwą burzę w sieci. Dziennikarka na Instagramie zamieściła fotografię, na której widać ją spacerującą z kilkuletnią córką Kornelią. Jedna z obserwatorek zarzuciła jej, że nie powinna publikować rodzinnych zdjęć: - Myślę, że na takie zdjęcia jest po prostu miejsce w rodzinnym albumie, nie wszystko trzeba upubliczniać - skomentowała. Inna zaś dodała, że dzieci potrafią być złośliwe i w przyszłości mogą wykorzystać takie zdjęcia, aby jej córkę skompromitować. Na te słowa krytyki Anna odpowiedziała stanowczo: - Nie przypominam sobie, żebym wrzucała coś kompromitującego.
Czy dzieci osób publicznych mają prawa do wizerunku widocznego na zdjęciach, na których się znajdują? Okazuje się, że tak. - Tzw. prawo do wizerunku jest dobrem osobistym każdego człowieka - niezależnie od wieku. Nie ma przy tym różnicy, czy mówimy o dziecku osoby znanej np. znanego polityka, piosenkarza, czy też osoby całkowicie anonimowej. Prawo do wizerunku dzieci jest chronione tak samo, ponieważ wyjątek od obowiązku uzyskiwania zgody osób znanych dotyczy wyłącznie tych osób, a nie ich dzieci - tłumaczy adwokat Wiktor Rainka.
Pornografia dziecięca
Problem związany z publikowaniem fotografii dzieci w mediach społecznościowych nie jest nowym zjawiskiem i może dotyczyć kolejnego zagrożenia, jakim jest pornografia dziecięca. Już kilka lat temu fundacja Dzieci Niczyje zorganizowała akcję ”Pomyśl, zanim wrzucisz”, w ramach której za wycieraczki samochodów trafiły zdjęcia dzieci znalezione w internecie. - Skojarzenie z ulotkami agencji towarzyskich, dla których zazwyczaj jest zarezerwowane to miejsce, miało służyć do skłonienia rodziców do refleksji i zwrócenia ich uwagi, że zdjęcia pociech mogą znaleźć się rękach osób lub miejscach, w których nie powinny - czytamy na stronie fundacji.
Pamiętajmy, że zdjęcie wrzucone do internetu zostaje w nim na zawsze. Zanim następnym razem zamieścisz fotografię swojej pociechy na Facebooku czy Instagramie, miej świadomość, że w przyszłości możesz zostać pociągnięty do odpowiedzialności.