Doświadczył śmierci klinicznej. "Żadnych kolorowych tuneli"
Adam Ferency to ceniony aktor polskiego kina i teatru, którego kariera trwa już od ponad czterech dekad. Niedawno zaskoczył fanów szczerym wyznaniem o doświadczeniu śmierci klinicznej. - Byłem na tamtym świecie przez 10 minut - przyznał w podcaście "Gdy nikt nie patrzy".
Adam Ferency po raz pierwszy pojawił się na ekranie jako milicjant w serialu "07 zgłoś się", który dziś uznawany jest za produkcję kultową. Choć aktor był już aktywny zawodowo od 1976 roku, to właśnie w latach dziewięćdziesiątych jego obecność w polskim kinie stała się bardziej zauważalna.
W tym okresie wystąpił w takich filmach jak "Pogrzeb kartofla", "Diabelska edukacja", "Dzieci i ryby" czy "Złoto dezerterów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przedwczesna śmierć zapisana w oczach. Zaskakujące badania naukowców
Przeżył śmierć kliniczną
W rozmowie z Anną Puślecką w podcaście "Gdy nikt nie patrzy" Adam Ferency opowiedział o poważnym incydencie zdrowotnym, który miał miejsce w 2016 roku. Aktor przeszedł wtedy rozległy zawał serca, w wyniku którego doświadczył śmierci klinicznej.
- Z tym zawałem to jest zabawne, dlatego że ja byłem na tamtym świecie przez 10 minut. Byłem w śmierci klinicznej. Żadnych kolorowych tuneli, nic, zero, nie miałem żadnych wzruszeń. Niczego sobie nie wyobrażałem. Ciemność i cześć - wyznał aktor.
Po udzieleniu pierwszej pomocy medycznej Ferency został przewieziony na oddział kardiologiczny. Jak relacjonował, po odzyskaniu przytomności nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Jak otworzyłem oczy, widzę, że żona przy mnie siedzi, ja się świetnie czuję. Mówię do niej: "Która godzina?". A ona mówi, że piąta rano. Ja na to: "Cholera jasna, mam o 10 próbę". Ona tak na mnie popatrzyła, wtedy zobaczyłem, że jestem przywiązany, podłączony pod jakieś aparaty, powiedziała z czułością: "Nie dzisiaj". I wyszła. Pomyślałem wtedy sobie: "Rany boskie, chyba miałem zawał" - podkreślił.
Podczas porannego obchodu lekarze przekazali mu zalecenia dotyczące dalszego stylu życia. Aktor opisał sytuację z humorem, przyznając, że rzucił papierosy, ale rozmowa o alkoholu była już mniej jednoznaczna.
- Okazało się, że tak, przyszła cała śmietanka na poranny obchód, zaczęli mi tłumaczyć, że nie wolno palić. Powiedziałem, że wczoraj rzuciłem papierosy i nie zamierzam wracać. 47 lat paliłem papierosy i nie zostałem nałogowym palaczem, jak się okazało. Natomiast z alkoholem jest inaczej. (Lekarze - przyp. red.) powiedzieli, że tylko trochę alkoholu, zapytałem, co to znaczy "trochę". Kieliszek wina. Jest pewien problem, bo ja nie piję wina. Lekarz się zawiesił i mówi: "Jedna miarka wódki". Pytam, co to miarka. Odpowiedział: "Czterdziestka". Jest pewien kłopot, bo ja piję pięćdziesiątki. (…) Na dwie nogi. To już nie lepiej co piąty dzień wypić pół litra? (...) Zrobiłem z tego teatr. W końcu jestem aktorem - dodał Ferency.
Powrót na scenę i ekran
Wkrótce po przebytej chorobie Ferency wrócił do grania. Jego pierwsza rola po zawale miała dla niego wymiar symboliczny. - Dostałem w jakimś sensie nowe życie, ale, żeby nie było tak na poważnie... Pierwsza rola, jaką zagrałem po zawale, to była rola w sztuce "Moja pierwsza śmierć w Wenecji". Myślę, że to jest właściwa puenta do tego zawału - podsumował.
Aktor kontynuował karierę również w kolejnych latach. 2020 roku zagrał premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego w serialu "Król" oraz policjanta w "W głębi lasu". W 2022 wcielił się w Władysława Gomułkę w filmie "Prorok". W 2023 roku pojawił się m.in. w serialu "Grzechy sąsiadów", kinowym filmie "Pan Samochodzik i templariusze" oraz produkcji "Jezioro Słone". W 2024 pojawił się w filmie "Spadek" jako lokaj wuja Władysława, granego przez Jana Peszka.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.