Mąż Bem zmarł 6 tygodni po diagnozie. "Ja sobie z tym nie radzę"
- Nie widzę możliwości nawet takiej, przyznam szczerze - powiedziała Ewa Bem w rozmowie z Joanną Racewicz, która stwierdziła, że "odczarowanie" miejsc kojarzących nam się z kimś bliskim, kogo już nie ma, jest długim procesem. Mąż wokalistki, Ryszard Sibilski, odszedł 17 stycznia 2025 roku.
Ewa Bem i Ryszard Sibilski przeżyli razem wiele pięknych, choć niekiedy trudnych chwil. W wieku 39 lat zmarła starsza córka piosenkarki, Pamela, owoc pierwszego małżeństwa artystki. Później choroba zabrała Ryszarda Sibilskiego. Mąż Bem odszedł w połowie stycznia 2025 roku. O trudnych przeżyciach wokalistka opowiedziała Joannie Racewicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ewa Bem o wzruszającym momencie w Sopocie. "W sytuacji w jakiej jestem rodzinnej i życiowej, było mi to potrzebne"
"To jest po prostu niesprawiedliwe"
Jak wyznała, jej mąż zmarł zaledwie sześć tygodni po zdiagnozowaniu choroby. Pogodzenie się z odejściem tak bliskiej osoby dla piosenkarki jest w zasadzie niemożliwe. Z mężem przeżyli wspólne 42 lata. W tym czasie w zasadzie nie odstępowali się na krok. Sibilski wszędzie towarzyszył żonie.
- Tego niestety nie widać, ale pół mnie ubyło. To jest po prostu niesprawiedliwe, niesłuszne, a nawet głupie trochę, bo myśmy razem mogli jeszcze "ho, ho"! Nie przychodziło nam nigdy do głowy, że w tak fatalny sposób sprawy się potoczą. Są osoby, które radzą sobie z tym jakoś, ja sobie z tym nie radzę (...). Jeżdżę na koncerty, może nawet trochę za dużo, ale one mi dają tlen, bo w przeciwnym razie ja nie wiem. Musiałabym się chyba położyć na trawie i czekać na błogosławieństwo, że mnie ta trawa pochłonie - opowiadała Ewa Bem Joannie Racewicz.
To nie był pierwszy raz, gdy artystka musiała się zmierzyć z czymś tak smutnym i bolesnym, jak śmierć bliskiej osoby. 2 lata i 14 dni po diagnozie glejaka IV stopnia zmarła Pamela, starsza córka wokalistki.
- Przegadany, przemyślany mam temat (odejścia bliskiego - przyp. red.), ale to w niczym mi nie pomaga (...). To jest koszmar (...). Nigdy nie mogłam tego zrozumieć, żaden duszpasterz, nikt mi nigdy nie wytłumaczy, dlaczego pan Bóg zabiera osobę, która mogłaby dać światu tyle dobrego - zaznaczyła.
Znak od córki
Prawie pięć lat. Tyle zajął Ewie Bem powrót na scenę po odejściu córki. Dlaczego akurat tyle? Piosenkarka nie zna odpowiedzi na to pytanie. Po śmierci męża do pracy zawodowej wróciła znacznie szybciej.
- To jest na pewno rodzaj koła ratunkowego, bo zostanie z samymi tymi myślami, to jest katorga, to jest tak ogromnie fatalna sprawa, aż mi się przestało już chce o tym mówić - powiedziała Racewicz.
Co wyciągnęło Ewę Bem ze stanu, w jaki popadła po śmierci Pameli? Wokalistka wspomina nieocenione wsparcie osób z zespołu, ale też... znak, a w zasadzie znaki od zmarłej córki.
- Ani w duchy ani w misteria nie wierzę (...), ale ten znak od Pameli wzięłam za rodzaj takiej mobilizacji wewnętrznej, że z takiej miękkiej gąbki zaczęłam się usztywniać, łapać jakiś kształt i zastanawiałam się, do czego to ma doprowadzić - zaczęła.
Jak dodała, codzienne spogląda i rozmawia z portretem córki, który znajduje się w jej domu. - Czułam, że ona ma mi za złe, że ja tutaj się ślimaczę, a trzeba wrócić na scenę - wyznała.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.