"Mówił, że wolałby umrzeć". Dla rówieśników to była forma zemsty
- To były pornograficzne zdjęcia, na które ktoś podłożył jego twarz. Wyglądały tak realistycznie, że nawet ja miałam wątpliwości. Dla niego to była tragedia. Michał płakał i mówił, że wolałby umrzeć, niż żeby ktoś pomyślał, że to naprawdę on - mówi Joanna, której nastoletni syn padł ofiarą sextortion.
Jeszcze kilka lat temu pojęcie sextortion - szantażu opartego na materiałach intymnych - kojarzone było głównie z działalnością dorosłych cyberprzestępców, którzy wyłudzali pieniądze od ofiar. Dziś zjawisko to przyjmuje nowe formy i coraz częściej dotyczy dzieci oraz młodzieży. Sprawcami nie są jednak anonimowi dorośli z drugiego końca świata, a rówieśnicy, którzy - najczęściej dla żartu, odwetu albo zwykłej chęci ośmieszenia - wykorzystują nowe technologie do zadawania bólu.
"Zdjęcie półnagiej dziewczyny z doklejoną twarzą Julii"
Katarzyna Makowska, mama nastoletniej Julii*, jeszcze rok temu nie miała pojęcia, czym jest sextortion. - Moja córka zawsze była raczej cicha, spokojna. Miała kilka koleżanek, ale nigdy nie była w centrum uwagi. Na wiosnę zaczęłam zauważać, że coś się zmieniło. Zamykała się w pokoju, przestała się uczyć, zaczęła narzekać na bóle brzucha, a każdy poranek kończył się płaczem, bo nie chciała iść do szkoły. Myślałam, że to zwykłe nastoletnie problemy, może kłótnia z koleżanką. Nie sądziłam, że chodzi o coś tak poważnego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Pasja jest kobietą". Katarzyna Butowtt o przemocy w domu, siostrze i udanym małżeństwie
Prawda wyszła na jaw przypadkiem. Kiedy sprzątała pokój córki, zauważyła telefon, na którym pojawiło się powiadomienie z anonimowego konta. - Zobaczyłam zdjęcie półnagiej dziewczyny z doklejoną twarzą Julii. Podpis brzmiał: "Już wkrótce cała szkoła to zobaczy". Miałam wrażenie, że ziemia osunęła mi się spod nóg. To był moment, w którym zrozumiałam, że moje dziecko przeżywa piekło, a ja o niczym nie wiedziałam.
Wkrótce okazało się, że podobne grafiki krążyły już wśród uczniów. - Dzieci się śmiały. Ktoś nawet wydrukował to zdjęcie i przykleił w szkolnej toalecie. Julia była upokorzona. Powtarzała mi, że nikt jej nie uwierzy, że wszyscy będą uważać, że to naprawdę ona. Widzieć, jak moje dziecko traci chęć do życia przez coś tak okrutnego, było dla mnie najgorszym doświadczeniem w życiu - oznajmia Katarzyna.
Szybko zgłosiła sprawę w szkole i na policji, ale długo nie mogła otrząsnąć się z szoku. - Nauczyciele byli zaskoczeni, nie bardzo wiedzieli, co robić. Policja potraktowała sprawę poważnie, ale dochodzenie było trudne, bo dzieci ukrywają się pod fałszywymi kontami. Julia przez miesiące chodziła na terapię. Nadal boi się, że ktoś znów coś takiego zrobi. Do dziś reaguje lękiem, kiedy ktoś wyciąga telefon i robi zdjęcia - dodaje.
"Mówił, że wolałby umrzeć"
Podobne doświadczenia ma Joanna, mama nastoletniego Michała*. - Mój syn zawsze był duszą towarzystwa. Uwielbiał sport, grał w piłkę, miał paczkę kolegów. Nigdy bym nie pomyślała, że może spotkać go coś takiego. To przyszło nagle, jak grom z jasnego nieba - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zaczęło się od zwykłej sprzeczki. Michał pokłócił się z kolegami na boisku. Kilka dni później dostał pierwsze wiadomości. Ktoś napisał: "Zapłać albo pokażemy wszystkim twoje zdjęcia". Syn nie rozumiał, o co chodzi. Powtarzał, że nie ma żadnych kompromitujących materiałów. Kiedy pokazał mi, co dostał, zamarłam. To były pornograficzne zdjęcia, na które ktoś podłożył jego twarz. Wyglądały tak realistycznie, że nawet ja miałam wątpliwości. Dla niego to była tragedia. Michał płakał i mówił, że wolałby umrzeć, niż żeby ktoś pomyślał, że to naprawdę on - ujawnia Joanna.
Ona również zgłosiła sprawę do szkoły i na policję. - Okazało się, że sprawcami byli koledzy z klasy. Chcieli się zemścić i "nauczyć go pokory". Nie mieli pojęcia, jak wielką krzywdę wyrządzili. Dla nich to była zabawa. Dla mojego dziecka - trauma, z którą mierzy się do dziś - podkreśla.
Najtrudniejsze były dla niej rozmowy z synem, który bał się, że nikt mu nie uwierzy. - Powtarzał: "Mamo, przecież każdy, kto to zobaczy, pomyśli, że to prawda". Patrzyłam na niego i nie wiedziałam, jak mu wytłumaczyć, że to tylko manipulacja. Dla niego nie było różnicy. On czuł się napiętnowany, wykluczony, poniżony - podsumowuje.
"To przemoc, nie żarty"
Psycholożka dziecięca Natalia Żółkowska, tłumaczy, że sextortion w formie przerabiania zdjęć czy gróźb upublicznienia jest szczególnie bolesne dla młodzieży, ponieważ dotyka najbardziej wrażliwej sfery - intymności i reputacji. - Dzieci i nastolatki żyją w świecie, w którym wizerunek online jest częścią ich tożsamości. Kiedy tracą nad nim kontrolę, odbierają to jako koniec świata. To może prowadzić do stanów lękowych, depresji, a nawet myśli samobójczych - zauważa.
Choć niektórzy mogą uważać, że to jedynie "głupie obrazki", dla dziecka to prawdziwa przemoc. - To nie jest żart. To poważna forma cyberprzemocy. Konieczna jest szybka reakcja - zabezpieczanie dowodów, zgłaszanie sprawy w szkole i na policji, a przede wszystkim zapewnienie dziecku wsparcia psychologicznego. Młodzi ludzie nie są w stanie sami poradzić sobie z takim ciężarem - tłumaczy Natalia Żółkowska.
Zwraca uwagę także na rolę rówieśników. - Nastolatki, które tworzą takie zdjęcia, często nie zdają sobie sprawy z konsekwencji. Dla nich to mem, śmieszny obrazek. Tymczasem dla ofiary to niszczenie życia. Dlatego edukacja jest kluczowa. Musimy uczyć dzieci i młodzież, że takie zachowania są formą przemocy, która rani na lata.
Milczenie, które zabija
Sextortion nie jest problemem odległym. Dzieje się w polskich szkołach, może dotknąć dzieci w każdym wieku i ich rodziny. Katarzyna i Joanna podkreślają, że najgorsze były dla nich pierwsze chwile - moment, w którym ich dzieci zostały same z poczuciem wstydu i strachu.
- Gdyby Julia od razu przyszła do mnie, mogłybyśmy szybciej zareagować. Ale ona bała się, że powiem, że sama jest sobie winna. Do dziś czuję ogromne poczucie winy, że nie zauważyłam jej cierpienia wcześniej - wyjawia Katarzyna.
Joanna natomiast dodaje: - Dziś powtarzam wszystkim rodzicom: rozmawiajcie z dziećmi, nawet jeśli wydaje się wam, że mają tylko błahostki do opowiedzenia. Bo dla nich to, co dla nas jest drobiazgiem, może być końcem świata. Michał powiedział mi kiedyś: "Mamo, myślałem, że już nigdy nie będę normalny". Słysząc to, wiedziałam, że muszę walczyć o niego z całych sił.
Fałszywe, zmanipulowane zdjęcia, groźby upublicznienia czy szantaż emocjonalny - to narzędzia, które mogą złamać psychikę nastolatka. - Musimy przestać mówić o "głupich żartach". To przemoc, która wymaga reakcji dorosłych - rodziców, nauczycieli, instytucji. Tylko tak możemy chronić dzieci - podsumowuje psycholożka dziecięca Natalia Żółkowska.
*Imiona zostały zmienione na prośbę rozmówczyń.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01.