Dostają "spadek" od matek. Najbardziej agresywny przekaz jest o seksie

- Córka od najmłodszych lat czuje, że jest temat tabu, który krąży w rodzinie i nie można go dotykać. Takich tematów jest sporo: poronienia, śmierć dzieci, zdrady, pieniądze, seks - mówi Marta Szarejko, autorka książki "Masz to po mnie" na temat przekazów rodzinnych Polek.

Przekazy międzypokoleniowe mogą być niewerbalne
Przekazy międzypokoleniowe mogą być niewerbalne
Źródło zdjęć: © Getty Images
Dominika Frydrych

Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski: Czym są przekazy międzypokoleniowe?

Marta Szarejko, autorka książki "Masz to po mnie": To trwające w rodzinie wzorce funkcjonowania, dające siłę przetrwania w określonym kontekście. Te, które kiedyś mogły służyć przystosowaniu do rzeczywistości, dziś mogą ograniczać. Kilka lat temu seksuolożka i psychoterapeutka Ewa Błaszczuk-Malik powiedziała mi, że do jej gabinetu trafiają kobiety, które nie potrafią stworzyć związku. I nie mają pojęcia, dlaczego tak jest. W trakcie terapii okazywało się, że w nieświadomy sposób chcą być lojalne wobec kobiet w swojej rodzinie: prababcia straciła męża na wojnie, babcia wcześnie została wdową, matka się rozwiodła.

Wszystkie te kobiety mogły mówić córce albo wnuczce wprost, co myślą o mężczyznach, ale nie musiały. Przekazy międzypokoleniowe mogą być niewerbalne - wystarczy, że córka obserwuje samotne kobiety wokół siebie. W mojej rodzinie kobiety często powtarzały, że zanim mężczyzna zdąży o czymś pomyśleć, one zrobią to 10 razy. I z jednej strony wiele obowiązków brały na siebie, a z drugiej mówiąc tak, lekceważąco traktowały swoich partnerów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Joanna Drozda o panseksualizmie. Jak na jej słowa zareagowała rodzina i otoczenie? "Widzisz krzesło i cię podnieca?"

I czuły się samotne.

Kobiety z pokolenia naszych matek często deprecjonowały mężów z lęku przed zależnością, np. ekonomiczną. Mimo pogardliwego traktowania partnerów, rzadko się z nimi rozwodziły, raczej nie opuszczały swoich mężów. W rodzinach moich koleżanek pojawiały się narracje matek, które powtarzały: "Mogłam wyjść za Zdzisława, który był mądry i bogaty, ale wyszłam za waszego ojca i teraz mam skaranie boskie!". Jednak z jakiegoś powodu wybierały partnera, którego mogły deprecjonować, a nie legendarnego Zdzisława.

Powtarzasz, że najgorszą pracę w naszej kulturze zrobiło zdanie: "Czcij ojca swego i matkę swoją".

Kiedy robiłam zbiór wywiadów ze specjalistami pracującymi z dziećmi i z młodzieżą, rozmawiałam z prof. Katarzyną Schier, która zajmuje się m. in. parentyfikacją. Powiedziała, że zdanie "czcij ojca swego i matkę swoją" wyrządziło sporo szkody, i że czci się bogów, a rodziców można szanować. Bardzo mi to utkwiło w pamięci. Z kolei psychoterapeutka Ewa Chalimoniuk, z którą rozmawiałam o niezależności i wolności, opowiadała mi o pacjentce, której matka co rok zaprasza ją na Wigilię, kompletnie nie biorąc pod uwagę tego, że córka była molestowana przez swojego ojca i brata. Chce, żeby mimo to córka siadała z nimi podczas Świąt do stołu.

"Pierwsza zasada pokolenia kobiet 60 plus: nigdy nie krytykować rodziców, zwłaszcza matki. Bez względu na to, jak źle działo się w domu".

Paula Pustułka, socjolożka, która prowadzi badania na temat macierzyństwa Polek, zauważyła, że dzisiejsze 30-40-latki to pierwsze pokolenie, które potrafi krytycznie spojrzeć na swoje matki i bez nich funkcjonować.

Wcześniej córki mieszkały blisko matek, więc siłą rzeczy pomagały sobie, córki częściej oczekiwały pomocy w wychowywaniu dzieci. Teraz to się zmieniło. Córka często mieszka w innym mieście, oddalonym kilkaset kilometrów od miejsca, w którym mieszka rodzina pochodzenia. Albo w innym kraju. Zdarza się, że decyduje się na terapię - coraz bardziej popularną w naszym pokoleniu. Skonfrontowanie się w niej z przeszłością powoduje, że potrafimy zobaczyć nie tylko zalety matki, to, co nam dała, ale także jej wady. Matki, które dziś mają 60-70 lat, bardzo się tego boją.

A jak podchodzą do tego ich wnuczki, córki 40-latek?

Przypomina mi się rozmowa z psychoterapeutką Magdaleną Śniegulską, która pracuje z dziećmi i młodzieżą. Ma optymistyczną wizję - uważa, że najmłodsze pokolenie dziewczyn potrafi przytomnie spojrzeć na swoje matki, nie bezkrytycznie, ale z wyrozumiałością.

Z drugiej strony, choć matki dzisiejszych nastolatek zazwyczaj mają pewien sznyt feministyczny, często robią inne rzeczy, niż mówią. Na przykład kobieta 40-50 plus, która mówi córce: "Możesz wyglądać, jak chcesz", i jednocześnie katuje się dietami i krytykuje swój wygląd, prawdopodobnie nie wychowa pewnej swojego wyglądu dziewczyny.

Z jednej strony przepracowujemy to wszystko, z drugiej – te przekazy, zwłaszcza niewerbalne, są silne.

Niewerbalne często tkwią głębiej i trudniej je zauważyć. Matka milknie w określonych momentach albo wychodzi z pokoju. Córka od najmłodszych lat czuje, że jest temat tabu, który krąży w rodzinie i nie można go dotykać. Takich tematów jest sporo: poronienia, śmierć dzieci, zdrady, pieniądze, seks.

Marta Szarejko
Marta Szarejko© Materiały prasowe

Psychoterapeutki zajmujące się przekazami międzypokoleniowymi mówią, że seksu dotyczą "najbardziej agresywne przekazy matek dla córek". Co to znaczy?

Zaczyna się od przekazów na temat innych kobiet. Świetnie opisuje to seksuolożka Alicja Długołęcka, która podkreśla, że właściwie od zawsze byłyśmy socjalizowane do rywalizacji z innymi kobietami. Psychoterapeutki często mówiły mi o pacjentkach, które mają takie wspomnienia: jest niedziela, matka widzi przez okno, że kobiety z tej samej okolicy idą na kawę albo na spacer po kościele. Widać, że są wesołe. Matka mówi przy córce: "Ale lafiryndy". Albo krytykuje wygląd kobiet. Ktoś jest za gruby, za chudy, za stary na to, żeby jakoś się ubrać. To tworzy atmosferę, w której dziewczynka uczy się, że inne kobiety się ocenia, krytykuje, nie patrzy się na nie życzliwie.

Druga warstwa to podejście do seksu naszych babek i prababek. Seks był w ich życiu czymś brutalnym, rzadko kojarzył się z przyjemnością. Kobiety, które zaczynały mieć menopauzę, cieszyły się, że nie będą już musiały uprawiać seksu ze swoimi mężami. Dla nich to była ulga, mówiły o tym wprost.

Poza tym w Polsce nie było rewolucji seksualnej. Kiedy zaczynałyśmy dorastać, w latach 90. pojawiły się pisma kobiece, które krzyczały: "Możesz być femme fatale, powinnaś lubić seks, tutaj masz różne gadżety erotyczne!". Ale ten przekaz szedł do dziewczyn, które uwewnętrzniły silniejszą myśl od matek i babek: seks nie jest przyjemny, jest przemocowy, lepiej go unikać, bo z konsekwencjami będziesz musiała mierzyć się sama.

Lęk zamiast wolności.

Matki, krytycznie patrzące w kontekście seksualnym na inne kobiety, krytykowały również własne córki. Kiedy nie podobał im się ubiór, potrafiły powiedzieć córce, że wygląda jak dziwka.

Psychoterapeutki, z którym rozmawiałam, wspominały też o aspekcie, o którym rzadko się mówi, czyli o molestowaniu nastolatek przez mężczyzn z rodziny, przy milczącym przyzwoleniu matek. Terapeutki i seksuolożki mówią, że te kobiety nie reagują, ponieważ w ich mniemaniu chronią w ten sposób system rodzinny. Wg Marty Niedźwieckiej wynika to czasem z nienawiści matek do córek. Kolejny temat tabu, o którym nie chcemy słyszeć.

Co możemy zrobić, kiedy uświadamiamy sobie taki lub inny "spadek" od matki?

Ważne jest to, żeby zastanowić się, co chcemy z rodzinnych przekazów wziąć, a co zupełnie do nas nie pasuje. A potem wcielić to w życie. W tym przebraniu spadku pomocna może być terapia, ale ona nie zawsze jest konieczna. Myślę, że kluczowe są relacje z kobietami spoza rodziny - zarówno tymi starszymi od nas, jak i dużo młodszymi. I spojrzenie na siebie w tym korowodzie kobiet.

"Masz to po mnie" to nowa książka Marty Szarejko
"Masz to po mnie" to nowa książka Marty Szarejko© Materiały prasowe

Rozmawiała Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
związkiseksrodzina

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (30)