Teresa Tuszyńska i Adam Pawlikowski. Toksyczna miłość zniszczyła ich oboje
Robiła piorunujące wrażenie na wszystkich. Jej urokowi ulegali zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Zachwycał się nią reżyser Kazimierz Kutz i szefowa Mody Polskiej Jadwiga Grabowska (nazywała ją swoją perłą). Teresa Tuszyńska, rocznik 1942, odniosła wielki sukces zarówno w świecie filmu, jak i modelingu. Ot tak z marszu, niemal od niechcenia.
Jej przepustką do sławy był słynny klub Stodoła, w którym bywała już jako 14-latka. Na tańce, i nie tylko, wpadali tam reżyserzy, Roman Polański i Kuba Morgenstern, kompozytor Krzysztof Komeda, poetka Agnieszka Osiecka, ale też fotografowie poszukujący dziewczyn na okładki czasopism. Podczas jednej z potańcówek Tuszyńską zauważył Andrzej Wiernicki. Zdjęcie, które potem jej zrobił, ukazało się na okładce "Kobiety i życia".
W 1958 r. Wiernicki wysłał jej fotki na konkurs zorganizowany przez redakcję "Przekroju", poszukującej dziewczyn dla filmu. Wygrała, choć kandydatki na aktorki musiały mieścić się w wieku od 17 do 23 lat i mieć średnie wykształcenie. A ona liczyła lat 16 i właśnie wyleciała z liceum – ze szkoły technik teatralnych usunięto ją właśnie za te okładkowe zdjęcia. W jej przypadku nie było to przeszkodą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kulinarna hity PRL. Zapytaliśmy przechodniów, jakie smaki sprzed lat pamiętają
Podpisała umowę na udział w filmie "Ostatni strzał" Jana Rybkowskiego i wkrótce pojawiła się na planie w Mikołajkach. Po kilku dniach uciekła. Ponoć ekipa źle ją potraktowała… O dziwo, kilka tygodni później dostała propozycję zagrania w "Białym niedźwiedziu" Jerzego Zarzyckiego. To właśnie na planie tego filmu poznała dwa razy od niej starszego Adama Pawlikowskiego.
Pawlikowski miał czym zaimponować dziewczynie. Żołnierz AK ranny w powstaniu, po wojnie studiował muzykologię. Biegle władał kilkoma językami, w tym egzotycznym urdu. Znawca malarstwa i literatury francuskiej, amerykańskiej, włoskiej (czytanej w oryginale), słynął z dowcipu, nienagannych manier i elegancji.
"Był pięknym mężczyzną. Ciemne, duże oczy lśniły diabolicznie pod jaśniepańskim czołem. Zapytałam go kiedyś: dlaczego nie pracujesz? Ja? Ja jestem Księciem. Czy widziałaś, żeby książę pracował?" – wspominała Agnieszka Osiecka.
Pracował jednak. Pisał filmowe recenzje: inteligentne, złośliwe, smakowite. Komponował, tłumaczył książki. I grał, na kilku instrumentach, także w filmach. W "Kanale" Andrzeja Wajdy – na okarynie. W sumie wystąpił w 49 obrazach. Widzowie najlepiej zapamiętali go z "Popiołu i diamentu" z przejmującej sceny przy barze, gdy ze Zbigniewem Cybulskim, wymieniając nazwiska poległych kolegów, zapalają alkohol w kieliszkach niczym znicze dla zmarłych. To właśnie Pawlikowski wymyślił tę scenę.
Tuszyńska zakochała się w nim na zabój, ale dla niego była tylko jedną z wielu. Kazimierz Kutz wspominał: "Niby była jego dziewczyną, ale jakby nią nie była. Schodzili się i rozchodzili, choć w głębi duszy Teresa bardzo pragnęła, żeby on zaczął być o nią zazdrosny, żeby się w niej zakochał, jak ona w nim. W końcu tak się stało, ale było już za późno. Jej dramat polegał na tym, że Pawlikowski ją uwiódł. Ona się śmiertelnie zakochała. A potem całe życie robiła wszystko, by Pawlikowski się w niej zakochał. Wtedy mogłaby go rzucić, tak jak kiedyś on rzucił ją".
By ukarać Pawlikowskiego, Tuszyńska wyszła za mąż za jego przyjaciela, hrabiego Jana Floriana Zamoyskiego. Wesele odbyło się w kawalerce pana młodego przy Grottgera w Warszawie. Kobiela z Cybulskim, którzy tego dnia wracali z planu filmowego we Wrocławiu i nie zdążyli nic kupić, ofiarowali nowożeńcom stolik zabrany z pobliskiej kawiarni. Już po ślubie Tuszyńska umówiła się z Pawlikowskim na obiad w restauracji. Przyjechała z Zamoyskim i radośnie oświadczyła: "Pozwól, to mój mąż". Pawlikowski wyszedł do toalety i zwymiotował...
Rok później małżeństwo już nie istniało. Bratowa pani Teresy opowiadała: "Janek Zamoyski był za bardzo tolerancyjny. Robiła z nim, co chciała. Poza tym do rozstania prawdopodobnie przyczynił się Adam Pawlikowski. Teresa lubiła go najbardziej ze wszystkich aktorów. A on był w niej zakochany do szaleństwa".
Zamoyski był bardziej dosadny: "Powodem naszego rozejścia był alkohol. Zabieranie jej z Bristolu albo z innych knajp, gdzie się akurat znajdowała, było dość męczące. Dzwoniła, żebym po nią przyjechał. Przyjeżdżałem jak idiota. Wyczekiwałem. A potem wszystko się rozlazło. Było nie do utrzymania."
Wkrótce Tuszyńska ponownie wyszła za mąż. Mężem numer 2 został reżyser dźwięku i aktor dubbingowy Włodzimierz Kozłowski. Ich małżeństwo przetrwało wyjątkowo długo – 10 lat. Kozłowski też przegrał z alkoholizmem żony. Mimo upływu czasu Tuszyńska i Pawlikowski nie "wyleczyli się z siebie". Wciąż utrzymywali kontakt. Brat aktorki, Bogdan, wspierał finansowo oboje. "Pomagałem, póki mogłem. Wreszcie powiedziałem dość. Któregoś dnia przyszła do domu i powiedziała, że Pawlikowski nie żyje. Popełnił samobójstwo, wyskakując przez okno. Pytałem, dlaczego go nie ratowała. Usłyszałem: »A co? Miałam go trzymać za kołnierz? Chciał, to wyskoczył«".
Dlaczego się zabił? Problemów miał mnóstwo. W 1967 r. zeznawał jako świadek w procesie Janusza Szpotańskiego, autora satyrycznej opery "Cisi i gęgacze, czyli Bal u Prezydenta"). Satyryk nie przyznał się do rozpowszechniania tekstu, ale został skazany, jak mówiono, na skutek zeznań aktora. Plotkarze opowiadali, że Pawlikowski to ubecki kapuś, narkoman, któremu "cisi" płacą za infiltrację środowisk inteligenckich. Aktora dotknął ostracyzm towarzyski i zawodowy, stracił przyjaciół i możliwości zarobku, biedował.
Jednak według Jana Olszewskiego, obrońcy w procesie, potępiono Pawlikowskiego nie do końca sprawiedliwie – aktor dowieziony został do sądu ze szpitala psychiatrycznego, nie znał linii obrony, a jego rola w skazaniu satyryka była marginalna. Po odtajnieniu teczek IPN okazało się, że SB szantażowało Pawlikowskiego upublicznieniem jego biseksualizmu, lecz "współpracował niechętnie" i nie był dla służb zbyt przydatny. Ale miał też inną tajemnicę: cierpiał na cyklofrenię (chorobę afektywną dwubiegunową). Gdy czuł, że zbliża się faza maniakalna, znikał i zaszywał się w szpitalu. To właśnie dlatego nigdy nie oświadczył się Tuszyńskiej. Andrzej Wajda, który wielokrotnie z nim pracował, uważał, że do samobójczej śmierci skłonił go nie ostracyzm środowiskowy, a właśnie choroba. 17 stycznia 1976 r. Adam Pawlikowski wyskoczył z okna mieszkania na ósmym piętrze bloku na tyłach Alej Jerozolimskich w Warszawie. Kilka minut wcześniej minął na schodach sąsiadkę, której zdążył powiedzieć "Dzień dobry". Bardzo się spieszył.
Teresa Tuszyńska przeżyła Pawlikowskiego o 21 lat. W 1990 r. wyszła za mąż za robotnika budowlanego Jana Perzynę. Ponoć połączyła ich wspólna miłość do alkoholu. Mieszkali w dużym mieszkaniu przy Nowogrodzkiej, potem w niewielkim przy Górczewskiej, gdzie aktorka zmarła 19 marca 1997 r. Jan Perzyna odebrał wyniki sekcji zwłok i akt zgonu żony, i zniknął. Pogrzebem zajął się brat Bogdan.
"Teresa nie chorowała. Ale prawdopodobnie dostała wylewu. Albo zawału serca. Nie wiem" – mówił. Kilka miesięcy po śmierci aktorki branżowa prasa doniosła: "19 marca br. zmarła podobno Teresa Tuszyńska, gwiazda filmowa lat 60. Piszemy podobno, gdyż nie odnotowano nekrologów, znajomi nie zostali poinformowani o okolicznościach jej śmierci i dacie pogrzebu. Zerwała dawne znajomości, przestała odwiedzać znane miejsca. Apele przyjaciół o kontakt, kartki zostawiane w kawiarniach na szlaku, pozostały bez efektu. Nie odezwała się nigdy do nikogo i już się nie odezwie".