Są wykończone łączeniem obowiązków. "Mamy na etacie pracują 98 godzin tygodniowo"

- Nie spodziewałam się tego, że fabuła powieści okaże się aż tak bliska rzeczywistości. Dyskusja na temat "Wściekłości" szybko eskalowała. Na spotkaniach autorskich siadałam w wypełnionych po brzegi kobietami salach. Podczas rozmów płakały, mówiąc, że są wykończone łączeniem obowiązków domowych i zawodowych - mówi Mareike Fallwickl, autorka książki "Wściekłość".

Mamy zatrudnione na etacie pracują non stop - zdj. ilustracyjneMamy zatrudnione na etacie pracują non stop - zdj. ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Sara Przepióra

Sara Przepióra, Wirtualna Polska: Osadzasz swoją powieść tuż po pandemii koronawirusa. Pozwalasz czytelnikom przyjrzeć się bliżej życiu kobiet, które mierzyły się wówczas z wyzwaniami łączenia pracy opiekuńczej i zawodowej. "Wściekłość" stała się impulsem do rozmów o roli kobiet w społeczeństwie, macierzyństwie, depresji oraz gniewie jako odpowiedzi na opresyjny system patriarchalny. Inspirowałaś się podczas pisania książki prawdziwymi historiami?

Mareike Fallwickl: Nie miałam w planach wywoływania dyskusji politycznej czy feministycznej. Tak naprawdę chciałam tylko napisać książkę lekką i przyjemną w odbiorze – i prawie osiągnęłam ten cel. Byłam gotowa oddać wydawcy maszynopis opisujący nowoczesną historię miłosną. W lutym 2021 roku, w czasie najtrudniejszego lockdownu, gdy nie wiedzieliśmy, jak długo zostaniemy zamknięci w domach, zaczęłam dostawać od bliższych i dalszych koleżanek zaskakujące wiadomości. Jedna z wiadomości szczególnie zapadła mi w pamięć. Brzmiała: "Nie mogę tak dłużej żyć. Chyba wyskoczę przez balkon".

Helene, bohaterka twojej książki, właśnie w taki sposób popełnia samobójstwo, osierocając trójkę dzieci.

Często wypowiadamy frazę "wyskoczę przez balkon" w sposób hipotetyczny – by dać wyraz skrajnemu poziomowi frustracji. Rzeczywiście, urzeczywistniłam to, co pozostawało w strefie wypowiadanych w złości słów. Helen odbiera sobie życie w dramatyczny sposób, a my możemy spojrzeć, jak jej rodzina próbuje poradzić sobie w trudnej rzeczywistości, wypełnionej po brzegi domowymi obowiązkami, którą do tej pory na swoich barkach dźwigała wyłącznie matka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Pasja jest kobietą": Anna Bulczak obala mity związane z porodem

Praca Helene nie była dostrzegana przez rodzinę. Najbliżsi traktowali wykonywanie domowych prac przez matkę jako coś oczywistego. Gdy jej zabrakło, wszystko zaczęło się walić.

Tak. To właśnie śmierć sprawia, że jej niedoceniana do tej pory praca, nagle staje się widoczna. Aby jeszcze bardziej podkreślić, jak bardzo obciążona fizycznie i emocjonalnie była Helene, wprowadziłam do książki postać jej najlepszej przyjaciółki Sary — kobiety, która nie ma dzieci i nigdy nie interesowała się założeniem rodziny.

Umieściłam ją w mieszkaniu Helene i pozwoliłam jej doświadczyć niewidzialnej pracy, jaką do tej pory wykonywała jej przyjaciółka: zmywania naczyń, prania, gotowania, opieki nad bliskimi. Tyle że to nie są dzieci Sary, co zmienia perspektywę. Możemy dzięki temu dostrzec, że to tak naprawdę praca na pełen etat, a nie część natury kobiety.

Dzieci Helene mają także ojca. Johannes ucieka w pracę, przerzuca bez słowa obowiązki związane z pracą w domu i opieką nad dziećmi na Sarę. Dlaczego postanowiłaś sportretować go w ten sposób?

Chciałam pokazać, jak wygląda rzeczywistość przeciętnej mamy żyjącej w Europie. Badania przeprowadzone przez CAKE pokazują, że kobiety wykonują znacznie więcej pracy domowej – od 57 do 72 proc., podczas gdy mężczyźni od 28 do 43 proc. Z kolei z analizy realizowanej na zlecenie firmy Welch wynika, że mamy zatrudnione na etacie i wykonujące obowiązki opiekuńcze, pracują 98 godzin tygodniowo. Te kobiety naprawdę cierpią. Są zestresowane, wypalone, chorują na depresję, są chronicznie zmęczone.

Johannes, tak jak wielu innych mężczyzn, jest w domu nieobecny. Myślimy, że mógłby bardziej angażować się w życie rodziny. Prawda jest taka, że on po prostu nie może zająć się dziećmi. Odpowiedzialność, jaką nakładamy na mężczyzn i ojców, również jest ogromna. To oni najczęściej muszą wyjść z domu, żeby zarobić pieniądze i zadbać o finansowy spokój rodziny. Nie da się być w pełni obecnym przy wychowywaniu dzieci i jednocześnie zarabiać pieniędzy. Johannes nie jest w książce "tym złym". On również jest ofiarą patriarchatu.

Rozwiniesz tę myśl?

Patriarchat nie pozwala mężczyznom angażować się w relacje z dziećmi, z partnerkami, nawet z samymi sobą. Uczy ich bowiem, że ideałem męskości jest facet silny, niepozwalający sobie na przeżywanie emocji, skupiony na pracy i osiąganiu sukcesów. Mężczyźni miewają także płytsze relacje z przyjaciółmi, ponieważ inaczej przebiega ich proces socjalizacji. My, kobiety, uczymy się od dziecka, jak rozmawiać i budować głębokie więzi.

Jak myślisz, dlaczego nie edukujemy emocjonalnie chłopców?

Wszystko, co dotyczy sfery emocji, postrzegane jest jako kobiece, a tym samym jako mniej wartościowe. Umiejętności, które uznajemy za kobiece – empatia, troska, emocjonalna wrażliwość – w naszym społeczeństwie są z góry deprecjonowane. Liczy się siła, bogactwo, ambicja, przebojowość, czyli kapitalistyczna, patriarchalna narracja. Oczekujemy, że mężczyźni będą asertywni, dominujący, a jeśli płaczą, bywają wyśmiewani.

Wróćmy do "Wściekłości". Z jakimi reakcjami czytelników zetknęłaś się po premierze?

Po premierze książki dostałam mnóstwo wiadomości od kobiet. Pisały: "Jestem Helene. Próbowałam odebrać sobie życie podczas lockdownu". Były też wiadomości od mężczyzn: "Moja żona popełniła samobójstwo w czasie pandemii" – pisał jeden z nich. Nie spodziewałam się tego, że fabuła powieści okaże się aż tak bliska rzeczywistości. Dyskusja na temat "Wściekłości" szybko eskalowała. Na spotkaniach autorskich siadałam w wypełnionych po brzegi gościnami salach. Podczas rozmów płakały, mówiąc, że są wykończone łączeniem obowiązków domowych i zawodowych.

Która z historii czytelników zapadła ci szczególnie w pamięci?

Jeden z polityków w Austrii, Michael Lindner, zrezygnował z posady po przeczytaniu książki. Próbował jeszcze przez dziewięć miesięcy pogodzić bycie politykiem i zaangażowanym rodzicem. Po tym czasie stwierdził, że to niemożliwe. Zwołał konferencję prasową, pokazał "Wściekłość" przed kamerami i powiedział: "Rezygnuję przez tę książkę. Chcę być lepszym ojcem dla moich dzieci". To było szalone. Niedługo później stało się coś jeszcze bardziej abstrakcyjnego. Jedna z austriackich gazet zaproponowała, że umówi nas na rozmowę.

Zgodziłaś się?

Oczywiście, bardzo chciałam z nim porozmawiać. Jest przecież ojcem, który przeczytał "Wściekłość", zrozumiał jej przekaz i wyciągnął wnioski. Ponadto jest politykiem, więc zna mechanizmy rządzące krajem. Umawiając się na rozmowę z Lindnerem pomyślałam, że może odpowie mi na pytania, które od lat w sobie noszę.

I odpowiedział?

Najpierw przyznał, że po przeczytaniu książki coś w nim pękło. Potem zaskoczył mnie wyznaniem dotyczącym polityków, którzy są rodzicami. Okazuje się, że sami dla siebie nie mają rozwiązań, które pozwalałyby im wykonywać obowiązki zawodowe i rodzicielskie jednocześnie. Jeśli polityczka zajdzie w ciążę, nie może pójść na urlop macierzyński, ponieważ mandat jest przypisany do konkretnej osoby. Gdyby przeszła na kilkumiesięczny urlop, to musi liczyć się z tym, że straci swoją posadę.

W Polsce temat matek-polityczek zawrzał, gdy posłanka Marcelina Zawisza pojawiła się na komisji zdrowia ze swoim niedawno narodzonym synem. Brała udział w posiedzeniu, nie tracąc skupienia, jednocześnie karmiąc niemowlę piersią. Zamiast docenić wysiłki łączenia macierzyństwa z pracą, posłowie wyrazili oburzenie jej zachowaniem.

W Austrii polityczki także zabierają dzieci do pracy. Nie mają wyboru, ponieważ nie przysługuje im urlop macierzyński. Myślę, że próba połączenia pracy na rzecz kraju i opieki nad nowo narodzonym dzieckiem to niezwykle odważna postawa, którą należy podziwiać, a nie wytykać palcami.

Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski

Jeśli przeżywasz trudności i myślisz o odebraniu sobie życia lub chcesz pomóc osobie zagrożonej samobójstwem, pamiętaj, że możesz skorzystać z bezpłatnych numerów pomocowych:

Telefony zaufania
Telefony zaufania © Licencjodawca
Wybrane dla Ciebie
Mówi o rozstaniu z Dominiką Tajner. "Po prostu było - minęło"
Mówi o rozstaniu z Dominiką Tajner. "Po prostu było - minęło"
Jego syn żył w nędzy. Zbigniew Cybulski i tragiczne losy rodziny
Jego syn żył w nędzy. Zbigniew Cybulski i tragiczne losy rodziny
Po słowach Wilhelmiego puściły jej nerwy. "Rozpłakałam się i uciekłam"
Po słowach Wilhelmiego puściły jej nerwy. "Rozpłakałam się i uciekłam"
Wrzuć tabletkę do bębna i nastaw pranie. "Wyżre" całą pleśń
Wrzuć tabletkę do bębna i nastaw pranie. "Wyżre" całą pleśń
Uratowała go wiara. Filip Gurłacz był w swoim życiu na krawędzi
Uratowała go wiara. Filip Gurłacz był w swoim życiu na krawędzi
Imię na skraju zapomnienia. Noszą je tylko dwie Polki
Imię na skraju zapomnienia. Noszą je tylko dwie Polki
Zostawiasz klucz w zamku na noc? Sporo ryzykujesz
Zostawiasz klucz w zamku na noc? Sporo ryzykujesz
Grała w rozbieranych scenach. Mówi, co się wtedy dzieje na planie
Grała w rozbieranych scenach. Mówi, co się wtedy dzieje na planie
Nie żyje od 5 lat. Syn pokazał grób "Krzykacza" ze "Złomowiska"
Nie żyje od 5 lat. Syn pokazał grób "Krzykacza" ze "Złomowiska"
Dopiero rozstała się z Koterskim. Już mówi o drugim dziecku
Dopiero rozstała się z Koterskim. Już mówi o drugim dziecku
Nie ma modniejszej? Kożuchowska zachwyciła w kurtce na jesień
Nie ma modniejszej? Kożuchowska zachwyciła w kurtce na jesień
Pokazał nagranie zza kulis "TzG". W roli głównej zazdrosna żona
Pokazał nagranie zza kulis "TzG". W roli głównej zazdrosna żona