Znany ojciec ją porzucił. Tak mówi o żałobie po matce
- Ja musiałam po prostu mieć odroczoną żałobę. Przeszłam żałobę jako kobieta - mowi Anna Rusowicz, której matka Ada zginęła w wypadku samochodowym, osieracając siedmioletnią córkę.
Anna Rusowicz jest córką Ady Rusowicz oraz Wojciecha Kordy, najbardziej znanych z zespołu Niebiesko-Czarni. Jej matka zginęła w wypadku samochodowym. Ojciec podjął wówczas decyzję, że odda siedmiolatkę na wychowanie szwagierce, a sam zajmie się 14-letnim wówczas synem Bartłomiejem. Wokalistka niedawno wspomniała ten trudny moment w jej życiu.
- Traumatyczny moment. Wiesz, mówi się o takiej teorii Piageta, on twierdził, że do siódmego roku życia dzieci nie mają zrozumienia tych rzeczy, tych sytuacji, które są nieodwracalne. Wiesz, dlatego dzieci zamykają oczy i mówią: "Nie ma mnie". Więc podobnie było u mnie - powiedziała w rozmowie ze Światem Gwiazd.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Herosi 2025. Gala pełna wzruszeń, emocji i inspiracji
"Cały czas czekałam"
Anna Rusowicz wspomniała moment, gdy dowiedziała się, że jej mama nie żyje. Jako siedmiolatka nie rozumiała tego słowa.
- Bo dzieci nie mają tej wiedzy, że okej, nie żyje, to kiedy wróci, bo nie mają wiedzy. Znaczy, że jeżeli ktoś umiera, on już nigdy nie wróci, bo to jeszcze w tym rozwoju psychicznym u dziecka jeszcze nie jest na tyle dojrzały, żeby dziecko mogło rozumieć ten mechanizm. Więc ja cały czas czekałam przez lata kolejne - wyznała w "Świecie Gwiazd".
Jak dodała, widząc, że mama nie wraca przez kolejne lata, nadal zastanawiała się, czym w zasadzie jest śmierć.
- To jest niesamowite, jak działa w ogóle psychika ludzka, jak my się rozwijamy w tym wszystkim, że tego nie rozumiemy. Dopiero wiadomo, czas uczy nas tego, że jest ta nieodwracalność historii, ona się wydarza, ona jest realna, że ta osoba jak umiera, ona nie wraca. Jak zamkniemy oczy, to nie oznacza, że nas nie ma, że nas nie widać - tłumaczyła.
"Odroczona żałoba" i trudne decyzje
Anna Rusowicz podkreśliła, że żałobę po śmierci mamy przeszła już jako dorosła kobieta, będąc na studiach.
- Ja nie byłam w stanie jako siedmioletnie dziecko jej (żałoby - przyp. red.) przeżyć. No to oczywiste. Nie rozumiesz tego po prostu. Ale też nie jako nastolatka, dopiero już jako dorosła kobieta na studiach. Ja myślę, że jako nastolatka ja to przeżywałam, ale to była bardziej formą buntu, czyli znów niestykania się z tym, prawda? Bunt, odcięcie, wyparcie mnie to nie dotyczy - wyjawiła.
W jednym ze wcześniejszych wywiadów Rusowicz odniosła się do tego, jak po śmierci mamy zachował się jej ojciec. Wokalistka nie miała z nim dobrego kontaktu. Po latach odniosła się do jego decyzji.
- Nigdy nie czuł się odpowiedzialny za rodzinę. Za bardzo nie chciał mieć dzieci, wiódł artystyczne życie. Teraz tłumacząc go, myślę, że się mną nie zajął po śmierci mamy z miłości. Uważał, że będzie mi lepiej u ciotki. Ale z drugiej strony nie zabiegał o kontakt ze mną. Być może z poczucia winy. Nie chciał, żebym mu przypominała o jego dawnym życiu (...). Chociaż zaopiekował się synem, nie zajmował się nim tak, jak powinien. Brat szybko osiągnął samodzielność, zaczął zarabiać, wyprowadził się - powiedziała "Vivie!" Rusowicz.
Zapraszamy na grup ę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.