Tak odchodziła Kora. Mąż spełnił jej ostatnie życzenie
Kora, legendarna wokalistka, na oczach milionów widzów zmagała się z rakiem jajnika. Choć jej ostatnie chwile pełne były bólu, nie traciła nadziei. - Jestem jak feniks - mówiła. Jej mąż Kamil Sipowicz spełnił jej ostatnie życzenie.
Kora, a właściwie Olga Sipowicz, była prawdziwą legendą polskiej muzyki, która przez lata zachwycała prezencją, energią i ogromnym talentem, tworząc niezapomniane hity takie jak "Boskie Buenos", "Luciolla", "Kocham Cię, kochanie moje", "Krakowski spleen" czy "Cykady na Cykladach". Gdy Maanam po 32 latach zawiesił występu, ona rozpoczęła karierę solową. Niestety jej działalność przerwała wiadomość o ciężkiej chorobie.
Już wcześniej Kora zmagała się z bólem, który był bagatelizowany przez lekarzy. Podobnie jak tysiące innych kobiet, które skarżą się na ten problem, nie została wysłuchana. Przez to, że wciąż była sprawna i ratowała się lekami przeciwbólowymi, lekarze nie podjęli diagnostyki i leczyli ją w kierunku zupełnie innych dolegliwości niż te, które faktycznie ją męczyły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramat chorych na raka. Brak dostępu do leków to czubek góry lodowej
Dopiero w 2013 r. usłyszała, że choruje na raka jajnika. Ból, który lekarze zrzucali na karb problemów z żołądkiem, okazał się czymś znacznie poważniejszym. Pojawiły się przerzuty do otrzewnej, a lekarze wydali wyrok śmierci: pięć proc. szans na przeżycie kolejnych pięciu lat, żądnych szans na wyleczenie.
"Jestem jak feniks". Kora walczyła do końca
Zaciekła walka rozpoczęła się natychmiast, jednak było już za późno. Nie pomogły operacje, ani chemioterapia. W 2018 r. pojawiły się przerzuty, a stan Kory gwałtownie się pogorszył.
- Jestem jak feniks, albo jak kot, który spada na cztery łapy, więc proszę się o mnie nie martwić - mówiła artystka w jednym z wywiadów.
Artystka bardzo cierpiała. Tradycyjna chemia niszczyła jej organizm, a onkolodzy nie mieli wątpliwości, że jeśli będzie kontynuowana, to po prostu ją zabije. Promyk nadziei dał nowy lek, który jednak był horrendalnie drogi. Miesiąc terapii kosztował 24 tysiące. Jej mąż, Kamil Sipowicz, zdołał jednak zabrać pieniądze i Kora podjęła leczenie. Zrobiła wówczas coś niezwykłego - dzięki sławie udało jej się wywalczyć refundację tego leku. Zrobiła to nie tylko dla siebie, ale i dla innych chorych kobiet.
Kamil spełnił jej ostatnie życzenie
Kora zmarła 28 lipca 2018 roku w swoim ukochanym domu na Roztoczu, otoczona rodziną i przyjaciółmi. Jej ostatnim życzeniem było odejście wśród bliskich, a nie w szpitalu, przypięta do aparatury. Kamil Sipowicz, jej mąż, spełnił to życzenie, zabierając ją ze szpitala do domu. W ostatnich chwilach życia towarzyszyli jej synowie, wnuczek oraz przyjaciele.
Kamil Sipowicz w wywiadach opowiadał o niewyobrażalnym cierpieniu Kory. Przyznał, że w momencie, gdy zaczęły się bóle, Kora krzyczała z bólu, a on nie mógł dodzwonić się do hospicjum.
Niezwykły pogrzeb Kory
Kora przed śmiercią wyraziła życzenie, by jej teksty zostały zebrane i wydane w formie tomiku poezji. Kamil Sipowicz spełnił tę wolę, wydając w 2019 roku zbiór wierszy "Ściana szklanych, purpurowych serc". Artystka chciała, by jej dom na Roztoczu pozostał miejscem pamięci o niej, co również zostało zrealizowane przez jej męża.
Pogrzeb Kory odbył się 8 sierpnia 2018 roku na warszawskich Powązkach. Ceremonia miała świecki charakter, a część prochów artystki została rozsypana w Nowym Jorku, Warszawie i na Warmii. Kamil Sipowicz wspominał, że po wsypaniu prochów do jeziora miał wrażenie, że Kora go otula. "Nie wiem, czy Bóg jest, czy go nie ma, ale wiem, że śmierć to nie jest koniec zabawy" – stwierdził filozof.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.