"Nie udało się uratować". Jego małżeństwo to już przeszłość
Kryzys w związku zmusił go do spojrzenia w lustro. Aktor Przemysław Bluszcz odważnie opowiada o terapii, która choć nie uratowała małżeństwa z reżyserką Anną Wieczur, otworzyła mu oczy na błędy i pokazała, jak walczyć z poczuciem odrzucenia. - Małżeństwa nie udało się uratować, ale zacząłem naprawiać siebie. Zrozumiałem, że przez większą część życia walczę z poczuciem odrzucenia, które miota się we mnie jak dzikie zwierzę - wyznał.
Przemysław Bluszcz szczerze opowiedział o tym, jak terapia pomogła mu zrozumieć siebie, emocje i relacje z bliskimi. Choć jego małżeństwo z reżyserką Anną Wieczur nie przetrwało, aktor przyznaje, że właśnie wtedy zaczął najtrudniejszą, ale i najważniejszą pracę w życiu — nad sobą. Dziś otwarcie mówi o swoich błędach, słabościach i o tym, że mężczyźni też mają prawo do emocji.
Piotr Zelt o 13 posterunku. Ma kontakt z Cezarym Pazurą?
Przemysław Bluszcz szczerze opowiedział o terapii
W świecie show-biznesu rzadko kiedy słyszymy tak otwarte i szczere wyznania. Przemysław Bluszcz, znany widzom z serialu "Szadź", zdecydował się na terapię w momencie, gdy jego życie osobiste zaczęło się sypać. W nowym wywiadzie aktor przyznał, że dopiero po rozstaniu zrozumiał, jak bardzo potrzebował pomocy. I choć ta droga nie była łatwa, dała mu nowe spojrzenie na siebie i świat.
- Zamiast uciekać, uczę się patrzeć na siebie bez strachu – wyznał Przemysław Bluszcz w rozmowie z "Twoim Stylem".
Bluszcz opowiedział, że decyzja o terapii była dla niego przełomowa. Zrobił to, by ratować związek, ale zyskał o wiele więcej — świadomość i spokój. Dla wielu mężczyzn to wciąż temat tabu, ale aktor nie wstydzi się przyznać, że wsparcie specjalisty zmieniło jego życie. W gabinecie terapeuty po raz pierwszy rozmawiał z kimś tak otwarcie i bez masek.
- Żeby ratować związek. Z terapeutką pierwszy raz w życiu rozmawiałem tak szczerze. Dowiedziałem się, że partnerka może myśleć inaczej niż ja. Czuć inaczej. I że to w porządku. Olśnienie! Jakby ktoś zapalił światło w ciemnym pokoju. Zacząłem układać od nowa relacje z synami, z bliskimi, ze sobą. Małżeństwa nie udało się uratować, ale zacząłem naprawiać siebie. Zrozumiałem, że przez większą część życia walczę z poczuciem odrzucenia, które miota się we mnie jak dzikie zwierzę. Gdy na świecie pojawiła się siostra, młodsza o osiem lat, czułem, jakby rodzina i cały świat się ode mnie oddalili. W piwnicy rodzinnego domu urządziłem swój klub samotności. Miejsce ciemne, ciche. Tam cierpiałem. Więc gdy byłem dorosły, trudne sytuacje powodowały, że też chciałem się schować. Terapia nauczyła mnie z tym walczyć. Zamiast zbiegać do piwnicy, mówić: "Stop, zatrzymaj się. Przyjrzyj się tej sytuacji bez strachu. Nie jesteś już dzieckiem" – powiedział Przemysław Bluszcz.
Przemysław Bluszcz o wolności, granicach i błędach
W wywiadzie aktor zdradził również, że dzięki terapii odkrył, czym naprawdę jest wolność. Przez lata myślał, że oznacza ona brak zasad i pełną niezależność. Dziś rozumie, że to również odpowiedzialność i umiejętność wyznaczania granic — wobec innych i siebie samego.
- Że wolność jest dla mnie wartością fundamentalną. Gdy czuję, że ktoś próbuje mnie kontrolować, duszę się. Ale też zrozumiałem, że wolność nie wyklucza zasad, ram. Długo uczyłem się wyznaczania granic. Rozpoznawania, gdzie kończy się moje współodczuwanie, a zaczyna autodestrukcja. Dziś wiem, co mogę oddać, poświęcić, a co musi zostać – mówił Bluszcz.
Nie zabrakło też gorzkiej refleksji o błędach, które popełniał. Aktor nie idealizuje siebie – przyznaje, że bywał skupiony tylko na własnych ambicjach, nie słuchał bliskich i nie zawsze potrafił okazać empatię.
- Długo byłem przekonany, że jestem w miarę dobrym człowiekiem, a bywałem przemocowy, skupiony na sobie, swoich ambicjach – nie słuchałem innych, nie okazywałem empatii. Dzięki terapii dostrzegłem, ile błędów popełniłem w związku. I zyskałem odwagę, by powiedzieć: przepraszam. Bliskim i sobie – wyznał Przemysław Bluszcz.
Aktor dodał też, że zrozumiał, jak często ludzie działają automatycznie, nie zastanawiając się nad swoimi decyzjami. Powołał się przy tym na słowa filozofki Hannah Arendt, która pisała o "banalności zła" — o tym, że często popełniamy błędy, bo nie potrafimy się zatrzymać i spojrzeć w lustro.
- Pojąłem, że gdy postępowałem źle, podążałem utartą ścieżką, bo 'tak się robi', 'tak trzeba'. Hannah Arendt pisała, że na tym polega banalność zła. Że nie zatrzymujemy się, nie zadajemy pytań, postępujemy wedle schematu. Trzeba się zastanowić, zanim zaczniesz działać. I spojrzeć w lustro – powiedział aktor w rozmowie z "Twoim Stylem".
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.