Pojechała na urlop z nieznajomym. Po pierwszym pytaniu pożałowała
Coraz więcej kobiet rusza w świat z ludźmi poznanymi w sieci. Jak wybrać idealnego towarzysza podróży? - Byłam kiedyś na wyjeździe z grupą. Niestety, jeden chłopak okazał się strasznie toksyczny (...). Po tej historii zaczęłam ufać swojej intuicji. Jak zapala mi się czerwona lampka, nie jadę - opowiada Monika Bilińska, która pomaga w organizacji takich wyjazdów.
W dobie tanich lotów i pracy zdalnej coraz więcej osób pakuje plecak i rusza w świat. Ale nawet w pojedynkę – wcale nie musi być samotnie. Internetowe grupy podróżnicze i aplikacje do szukania towarzyszy wypraw łączą ludzi z całego świata. Dla niektórych to początek wieloletnich przyjaźni – dla innych gorzka lekcja ostrożności.
Wędrowcy z Facebooka
Majka Marcelina Zadora, autorka profilu "anotherboringtravel", od ponad dekady przemierza świat, najczęściej w towarzystwie nieznajomych z sieci.
– Praktycznie większość moich "travel buddies" poznałam na różnych grupach facebookowych – mówi otwarcie. Jej pasją są górskie szlaki i egzotyczne kierunki. Indie, Peru, Boliwia, Hawaje – to tylko kilka z punktów na jej podróżniczej mapie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest jak pływający hotel. Na pokładzie wielu Polaków
– Poznałam kilka dziewczyn z mojego miasta, z którymi nie tylko udało mi się wyjechać, ale też zostałyśmy przyjaciółkami. Finalnie skończyło się na wielu wspólnych tripach.
Z kolei Monika Bilińska, prowadząca konto "nika.bilinska", które skupia solo podróżników i singli chcących wyruszyć w trasę, uważa, że paradoksalnie podróżowanie z obcymi bywa znacznie mniej stresujące niż z bliskimi znajomymi.
– Z przyjacielem boisz się zwrócić uwagę, bo potem to leci dalej – macie wspólnych znajomych, może dojść do konfliktu, który popsuje całą paczkę. A z obcym? Jesteś wolny. Możesz mówić wprost. Możesz też… wyjechać i nigdy więcej się nie spotkać.
Skąd taka moda na szukanie kompanów podróży w sieci? Monika zauważa: – Nasi rodzice w wieku 30 lat mieli już dzieci, dom, jeździli z innymi rodzinami pod kemping. Teraz masz 30-latków po przejściach, rozwodach, singli, ludzi, którzy nie chcą dzieci. A co, jeśli twoi znajomi to rodziny z dziećmi, a ty marzysz o objazdówce po Peru? Nie zawsze jest z kim jechać. Dlatego grupy dają szansę spotkać podobnych pasjonatów, z którymi nie trzeba iść na kompromisy.
Julia Jaromin uwielbia podróżować. Problem? Znajomi nie zawsze chcieli lub mogli towarzyszyć. Postanowiła więc działać inaczej. – Wcześniej słyszałam, że ludzie lecą z nieznajomymi, ale jakoś nie ciągnęło mnie do tego.
Kiedy Julia znalazła tanie bilety na Bali, nie miała z kim polecieć. Pomysł? TikTok. – Zgłosiło się tyle chętnych dziewczyn, że sama byłam w szoku. Zaznaczyłam, że zajmę się znalezieniem noclegu i atrakcji. Być może dlatego znalazło się tyle chętnych. - Pojechałyśmy, spędziłyśmy super czas i tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę częściej latać z nieznajomymi.
Czerwone flagi podróżników
Podróżowanie z nieznajomymi może być najlepszą lub najgorszą decyzją w życiu. W dobie grup na Facebooku, couchsurfingu i spontanicznych wyjazdów z osobami poznanymi w sieci, coraz częściej stajemy przed pytaniem: czy warto jechać z kimś, kogo nie znam? A jeśli tak – to jak wybrać właściwego towarzysza podróży?
Monika Bilińska mówi wprost: - Jak jesteś roszczeniowy, smutny i niezadowolony ze swojego życia – zostań w domu. Nie psuj ludziom wakacji. Najgorszy typ to maruda i narcyz.
Jak twierdzi, podróże uczą nie tylko geografii, ale też… zaufania do siebie. – Byłam kiedyś na wyjeździe z grupą. Niestety, jeden chłopak okazał się strasznie toksyczny. Sam mówił, że w jego firmie pracownicy źle się o nim wypowiadają. Czułam to od początku, ale siebie nie słuchałam. Po tej historii zaczęłam ufać swojej intuicji. Jak zapala mi się czerwona lampka, nie jadę.
Dla niej kluczową cechą dobrego towarzysza podróży jest elastyczność i brak obsesji na punkcie planu. - Nie lubię, jak ktoś pyta mnie, co będziemy robić za trzy godziny, kiedy dopiero przyjechaliśmy. Taka osoba dokłada ci jeszcze swój ciężar, swój stres na siebie.
Inna z podróżniczek zaznacza, że nieznajoma z internetu, która obiecywała, że spędzą "najlepszy czas", ostatecznie zepsuła jej wyjazd. – Pojechałam z dziewczyną z Instagrama do Maroka. Wydawała się miła i aktywna, ale na miejscu okazało się, że wszystko kręci się wokół tego, jak wygląda na zdjęciach. Każda atrakcja była tylko tłem do pozowania. Nie chciała chodzić, nie interesowali jej ludzie ani jedzenie – tylko kadry. Kiedy proponowałam wspólne plany, kręciła nosem. Czułam się jak jej fotograf i nic więcej - wyznaje i dodaje, że teraz ma zasadę: "zanim pojadę z kimś na dłużej, najpierw spotykam się na weekendowy wyjazd próbny".
Majka Marcelina Zadora, autorka profilu "anotherboringtravel", podkreśla, że warto "przefiltrować" kandydatów do podróży już na wstępie. - Z własnego doświadczenia odrzucam od razu osoby, które kompletnie nie mają żadnego pojęcia o miejscu, do którego się wybieram, albo zadają mnóstwo oczywistych pytań, nie wykazując przy tym żadnego zaangażowania w dany wyjazd.
– Jeśli osoba nie ma zdjęcia, ma dziwny nick zamiast imienia i nazwiska – to jest to dla mnie czerwona flaga. Nie przelałabym też żadnych pieniędzy osobom, których nie widziałam na oczy – bilety kupuję samodzielnie - dodaje.
– Miałam przypadki, kiedy osoba, z którą wyjechałam, zaczęła mnie dość mocno drażnić, przestaliśmy się dogadywać – zarówno pod względem spędzania czasu, jak i finansowym. Wolałam raczej zacisnąć zęby i dotrwać do końca wyjazdu – chociaż bardzo chciałam się już odłączyć i kontynuować wyjazd samodzielnie.
Julia Jaromin przyznaje, że również zachowuje ostrożność.– Przed wyjazdem sprawdziłam social media każdej dziewczyny. Widziałam, że miały zdjęcia z życia codziennego i podróży. Jedna z chętnych totalnie nie istniała w internecie, więc przed wyjazdem połączyłyśmy się na FaceTime. Nie chodzi jednak o paranoję. Grunt to nie dać się zwariować.
Dla niej czerwoną flagą jest spanie do południa i leniwe sączenie drinka przy basenie. – Kocham być w ruchu i nienawidzę wakacji typu all inclusive, bo nie jestem w stanie wysiedzieć na leżaku.
Kompan czy Casanova?
- Kiedy ogłosiłam w grupie, że szukam kompana na wyprawę do Peru, napisał do mnie chłopak z Europy. Był miły, miał super zdjęcia z podróży. Zgodziłam się. Ale już w pierwszym mailu po rezerwacji biletu zaczął pytać, czy będziemy spać w jednym łóżku i czy "jestem otwarta na wakacyjny flirt". Zamurowało mnie. Odwołałam lot, straciłam pieniądze, ale zyskałam spokój. Od tej pory zawsze piszę w ogłoszeniach, że interesuje mnie wyłącznie przyjacielska forma wspólnego podróżowania - mówi jedna z podróżniczek, która prosi o anonimowość.
Wraz z rosnącą popularnością grup podróżniczych w social mediach, pojawił się nowy problem: wakacyjne wyjazdy jako pretekst do randkowania. - To się zrobiło jak aplikacja randkowa – zauważa Monika Bilińska.
W teorii wszystko brzmi pięknie: wrzucasz post na grupę, ktoś odpisuje, dogadujecie się, rezerwujecie bilety i lecicie. Ale internetowe szukanie towarzystwa to także pole minowe.
– Z couchsurfingu nie korzystałam nigdy – w ostatnim czasie słyszałam, że ta aplikacja zmieniła się raczej w miejsce na randki, do tego jest już płatna, więc średnio byłam takim czymś zainteresowana – tłumaczy Majka Marcelina Zadora.
Na grupach podróżniczych w kilka minut można znaleźć kogoś, kto chce przejść ten sam szlak w Patagonii albo wspólnie wynająć vana na miesiąc w Nowej Zelandii. Ale z tą łatwością przychodzą nowe ryzyka.
– Zdarzały się sytuacje, że ktoś pisał, że chce dołączyć, ale już na poziomie rozmowy było widać, że bardziej interesuje go moje zdjęcie w bikini niż plan wyprawy – mówi inna podróżniczka, która prosi o anonimowość.
Inna z podróżniczek podkreśla, że od teraz interesuje ją jedynie "girls trip". Ostatnio wybrała się z chłopakiem, poznanym na jednej z grup podróżniczych. Niestety mocno tego pożałowała.
- Miał być luźny wypad do Gruzji, ale od pierwszego dnia zaczął zachowywać się tak, jakbyśmy byli parą. Chciał spać w jednym łóżku, robił mi wyrzuty, gdy rozmawiałam z kimś innym. Wieczorami stawał się coraz bardziej natarczywy. Musiałam się ewakuować z hostelu i wrócić sama. Od tamtej pory zawsze wybieram tylko kobiety jako towarzyszki podróży.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski