Po latach wróciła do kraju. Mówi, czego można pozazdrościć Polakom

- Idziesz, oglądasz mieszkanie, wpłacasz kaucję i możesz się wprowadzać. Byłam w szoku, że właściciele nie pytają, skąd mam pieniądze, nie wymagają sterty dokumentów. W Portugalii wynajem mieszkania to droga przez mękę - mówi Kasia Strauchmann, która opuściła Lizbonę na rzecz Warszawy.

Kasia po latach zdecydowała się na powrót do Polski
Kasia po latach zdecydowała się na powrót do Polski
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Agnieszka Woźniak

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Po siedmiu latach spędzonych za granicą wróciłaś do Polski. Według raportu platformy Clicktrans, w 2024 roku udział przeprowadzek do Polski wzrósł o pięć punktów procentowych w porównaniu do 2023 roku. Jesteś jedną z osób, które zdecydowały się na powrót. Co sprawiło, że zostawiłaś piękną, słoneczną Portugalię?

Kasia Strauchmann, autorka profilu "Zawodowa Emigrantka": To był proces. Nie stało się to z dnia na dzień. W Portugalii czułam, że osiągnęłam wszystko, co mogłam tam osiągnąć. Choć kupiłam mieszkanie i miałam stałą pracę, nie mogłam już rozwijać się w moim zawodzie. Sytuacja w kraju zaczęła się pogarszać: kryzys mieszkaniowy, wzrost cen, problemy z biurokracją.

Głównym powodem były kwestie zawodowe. Chciałam się rozwijać i zaczęło mi brakować możliwości. W Lizbonie miałam stabilną pracę, ale rynek jest trudny dla obcokrajowców, szczególnie w mojej branży. Wynagrodzenia w Portugalii są niższe niż w Polsce, a koszty życia coraz wyższe. W pewnym momencie uznałam, że jeśli chcę lepiej zarabiać i mieć większe możliwości, to Polska daje mi więcej perspektyw. Powrót nie oznacza porażki. To może być nowy początek i nowa szansa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dwie Polki podbijają portugalski rynek. Ich produkt jest wyjątkowy

Miałaś ograniczone możliwości zawodowe w Lizbonie?

Na pewno. Jestem po filologii hiszpańskiej. W Portugalii dostałam pracę z zakresu obsługi klienta. Poczucie, że włożyłam tyle lat w naukę języka, aby później przez osiem godzin wysłuchiwać pretensji klientów, niezwykle mnie dobijało. Czasem tłumaczyłam sobie, że przecież mieszkam blisko plaży w pięknym i słonecznym kraju, więc powinno mi to wystarczyć. Ale codziennie wstaje się o 7 rano, jedzie zatłoczonym metrem do biura, gdzie spędza się 8-9 godzin, to naprawdę nie ma takiego znaczenia, czy jest się w Lizbonie, Warszawie czy na przykład Los Angeles.

Wiedziałam, że jako obcokrajowiec nie mogę wybrzydzać. Choć nie było źle, często porównywałam się ze znajomymi, którzy mieszkają w Polsce, spełniając się w swoich zawodach i po prostu im zazdrościłam. Portugalia jest przepiękna i ma wspaniałe plaże, ale w praktyce korzystałam z nich głównie w weekendy. Czułam, że zawodowo stoję w miejscu i w pewnym momencie przestało mi to wystarczać.

Kasia wróciła do Polski po 7 latach
Kasia wróciła do Polski po 7 latach© arch. prywatne

Co najbardziej zaskoczyło cię po powrocie?

Po pierwsze, wróciłam do kraju, w którym nie mieszkałam przez lata i który bardzo się zmienił. Ceny, tempo życia, podejście ludzi – wszystko wydawało mi się inne niż to, co pamiętałam. Po drugie, zupełnie inaczej patrzy się na Polskę po latach spędzonych za granicą. Docenia się rzeczy, na które wcześniej nie zwracało się uwagi.

Największym zaskoczeniem była dla mnie jednak łatwość w wynajęciu mieszkania. W Portugalii to jest prawdziwa udręka: musisz przedstawić wypłaty z ostatnich miesięcy, umowę o pracę, zeznania podatkowe z trzech lat i najlepiej mieć żyranta, który jest Portugalczykiem. W Polsce? Idziesz, oglądasz mieszkanie, wpłacasz kaucję i możesz się wprowadzać. Byłam w szoku, że właściciele nie pytają, skąd mam pieniądze, nie wymagają sterty dokumentów. W Portugalii wynajem mieszkania to droga przez mękę, szczególnie jeśli jest się obcokrajowcem.

To zaskakujące, że czasem dopiero emigracja pokazuje nam nasz własny kraj z innej, nieznanej dotąd perspektywy.

Dokładnie! Myślę, że niektórzy Polacy nie zdają sobie sprawy, jakie mają szczęście, żyjąc w tak bezpiecznym kraju. Doceniam to po spędzeniu siedmiu lat w Portugalii, ale chyba jeszcze bardziej zaskoczyło to mojego chłopaka Brazylijczyka. Kiedy wynajęłam mieszkanie na Pradze, moje koleżanki z pracy były przerażone. Mówiły mi, że to niebezpieczna dzielnica i lepiej nie chodzić samej po zmroku.

A mojego partnera – pochodzącego z Rio de Janeiro – to śmieszyło. "Niebezpieczna dzielnica? Gdzie?" – pytał. I faktycznie, w Polsce mogę iść sama ulicą w nocy z telefonem w ręku i nie czuć strachu. To nie jest standard na świecie. Takiego poczucia bezpieczeństwa jak tu, nie czułam nigdzie indziej.

© arch. prywatne

Druga rzecz to czystość. W Portugalii sterty śmieci na ulicach to codzienność, zwłaszcza w czasie strajków śmieciarzy. Tam jest naprawdę ogromny problem z wywozem śmieci. Wszystko gnije, a następnie rzeka śmieci płynie ulicami. W Polsce jest czyściuteńko, możesz niemal jeść z chodnika.

Trzecia rzecz? Standard mieszkalnictwa. Ludzie pytają: "Jesteś z Polski, jak możesz marznąć?". Otóż mogę, bo w Portugalii zimą nie ma izolacji, nie ma ogrzewania i nie ma mentalności, by to zmieniać. W zimie w mieszkaniu chodzi się w trzech swetrach, szaliku. Ja pracowałam w rękawiczkach pod kocem i z grzałką. Polskie mieszkania są przystosowane do zimy. W ogóle architektura tutaj jest robiona z myślą o człowieku. Wszystko jest dużo lepiej przemyślane.

Dużo mówi się o problemach z biurokracją na południu Europy. Uważasz, że w Polsce działa to lepiej?

Zdecydowanie! Poziom obsługi klienta w Polsce jest po prostu rewelacyjny. W Portugalii potrafią zamknąć sklep na dwie godziny albo odpowiedzieć w banku "może jutro". W Warszawie, jeśli na rozkładzie widnieje informacja, że tramwaj przyjedzie za trzy minuty, to faktycznie przyjedzie o czasie. W Lizbonie to loteria. Cały czas martwiłam się, że gdzieś się spóźnię.

Polska jest bardzo uporządkowana – masz konkretne godziny otwarcia urzędów, sprawy możesz załatwić online, nie musisz godzinami czekać w kolejkach. Poza tym Polacy są pracowici, jeśli masz pomysł i chęci, możesz dużo osiągnąć.

W ogóle Polska jest dużo bardziej zaawansowana technologicznie. W Lizbonie płatność kartą w metrze to nowość, a u nas od dawna możesz kupić bilet w aplikacji. Polacy są bardzo pomysłowi i sprytni. Jeśli coś nie działa, zaraz znajdzie się jakiś Polak, który wpadnie na pomysł, jak to ułatwić. Paczkomaty, blik, Booksy - to przecież wszystko są polskie wynalazki. Załatwianie spraw urzędowych przez internet to u nas codzienność. W Portugalii wiele rzeczy robi się jak u nas 20 lat temu.

A jak z kwestią różnic kulturowych?

W Portugalii ludzie są bardzo otwarci i pomocni, ale jednocześnie do wszystkiego podchodzą na luzie. W Polsce czuć, że tempo życia jest szybsze, a ludzie bardziej są skupieni na pracy, ale też efektywniejsi. Minusem tam jest to, że relacje są bardziej powierzchowne. Choć łatwiej jest nawiązać znajomości, dużo trudniej jest rozwinąć przyjaźnie.

Jak na twoją decyzję o powrocie zareagowali bliscy?

Na początku spotkałam się z wieloma zdziwionymi reakcjami. "Ale jak to?", "Przecież już tam sobie wszystko ustawiłaś!", "Czemu wracasz?". Nie czułam w tym złośliwości, bardziej zaskoczenie ludzi, którzy nigdy nie wyjechali i wydawało im się, że gdy już masz dom za granicą, to powinno ci wystarczyć.

Co twoim zdaniem sprawia, że Polacy wracają do kraju?

To zależy. Niektórzy wracają, bo po latach rozumieją, że jednak najlepiej czują się w Polsce. Inni, tak jak ja, chcą się rozwijać i widzą w Polsce więcej możliwości zawodowych. Jest też grupa ludzi, którzy po prostu tęsknią za rodziną i znajomymi. Na emigracji nawet najbliżsi znajomi często są "na chwilę" – ktoś się przeprowadza, zmienia kraj, wyjeżdża. W Polsce masz poczucie stabilności.

Czy są rzeczy, których ci brakuje?

Oczywiście! Przede wszystkim słońca. Polska zima potrafi być przygnębiająca. Poza tym styl życia – w Portugalii ludzie są bardziej wyluzowani. Po pracy się spotykają, idą na plażę, piją wino, nie stresują się każdym drobiazgiem. W Polsce tego brakuje – wszyscy są w ciągłym biegu. Portugalia jest wolniejsza, bardziej wyluzowana. Mam tam jednak swoje mieszkanie, więc na pewno będę często wracać do Lizbony, ale póki co moją przyszłość wiążę z Polską.

Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
emigracjapodróżlizbona

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (68)