"Unikamy spotykania się ze śmiercią". Ekspertka o żałobie

- Ludzie mówią: "nie wiem, jak złożyć kondolencje, jak się zachować, odezwę się za jakiś czas, jak już jej przejdzie". Szkoda, bo w czasie żałoby wsparcie społeczne jest jednym z największych wspomagaczy procesu, powiedzenie "nie jesteś sama, ja tu jestem, czekam na ciebie" - mówi psycholożka Katarzyna Kucewicz.

Rozmowa z psychologiem na temat żałobyO rozmowie z psychologiem na temat żałoby
Źródło zdjęć: © East News | Karol Makurat/REPORTER

Beata Igielska, dziennikarka: Wcześniej czy później wszyscy zetkniemy się z żałobą, ze stratą. Ale współczesność uczyniła z niej tabu. Zupełnie niepotrzebnie, bo przecież to normalne, że przeżywamy smutek po stracie.

Katarzyna Kucewicz, psycholożka: Rzeczywiście, temat odchodzenia, umierania, śmierci jest sprowadzony na boczny tor. Mało się o nim mówi, nie jest tak medialny. Skłania do głębszej refleksji, wywołuje trudne emocje, mieszaninę lęku, smutku, niepewności. A współczesny świat, my wszyscy, od trudnych emocji próbujemy uciekać, zagłuszać je.

Jesteśmy zdominowani przez narracje o pozytywnym myśleniu, szukaniu wszędzie plusów, pochwały optymizmu, radości. Tymczasem strata, żałoba to doświadczenie na wskroś smutne. Każe nam konfrontować się z uczuciami, które zazwyczaj bardzo ciężko jest złagodzić, które wytrącają nas z dobrostanu.

"Pasja jest kobietą". Kayah ze wzruszeniem w oczach wspomina mamę: "Doznałam wielkiej straty"

W śmierci pozytywów za bardzo nie ma, stajemy twarzą w twarz ze swoim osieroceniem, samotnością, z brakiem.

Oczywiście. Dla wielu osób nawet samo myślenie o śmierci jest przerażające. Ludzie, by nie przeżywać tych uczuć, próbują je zagłuszać, stosować strategie unikania, szybkiego przechodzenia z nostalgii w działanie. Część wierzy, że dzięki szybkiemu powrotowi do pracy czy do aktywności, szybciej zapomną. Czasem to pomaga, ale na krótką metę. Żałobę trzeba przeżyć, choć to uczucie, które niekiedy może zostać odroczone na lata.

Wracając do unikania - unikamy spotykania się ze śmiercią na różne sposoby, np. dziś często nie żegnamy zmarłych w otwartych trumnach, bo nie chcemy stykać się z obrzędem, który generuje lęk. Część osób nie chce wyprawić stypy, nie chce przyjmować kondolencji. Chce przeżyć pogrzeb tak, żeby on emocjonalnie nie przytłoczył, bo faktycznie na pogrzebie często emocje nabrzmiewają. Ale też często to moment przełomowy, po którym życie zaczyna powoli wracać do normy.

Użyła pani słowa "unikanie". Ludzie do tego stopnia unikają żałoby, że znikają z życia osoby ją przeżywającej. Dlaczego się tak dzieje, skoro bycie samemu w takim smutku jest bardzo trudne?

Znikanie ma wiele powodów. Przede wszystkim związane jest z nieumiejętnością zachowania się wobec żałobnika. Często nie wiemy, jak złożyć kondolencje, boimy się trudnych tematów, że kogoś urazimy, że ktoś się przy nas rozpłacze. Ludzie mówią: nie wiem, jak się w takich sytuacjach odnaleźć, więc przeczekam, aż emocje opadną. Szkoda, bo w czasie żałoby wsparcie społeczne jest jednym z największych wspomagaczy procesu. Życzliwość, potrzymanie za rękę, wspólne pobycie. Czasami nie potrzeba słów, wystarczy gest.

Towarzyszenie?

Tak, to nie musi być nawet towarzyszenie bezpośrednie, że siedzimy z kimś na kanapie, tylko możemy nawet wysłać SMS-a o treści: "pamiętam o tobie, myślę o tobie". I to już daje człowiekowi w żałobie poczucie: nie jestem sama na tym świecie. A bardzo często osoby w żałobie czują się osamotnione, osierocone, bo nie dość, że straciły kogoś bliskiego, to jeszcze nagle się okazuje, że przyjaciół też nie mają wokół siebie.

Pacjenci często mnie pytają: "Co mam powiedzieć? Jak mam wspierać koleżankę w żałobie? Jakich słów użyć? Pani mi powie, ja zanotuję". Zawsze wtedy mówię: "słowa nie są ważne. Ważna jest twoja obecność, otwartość, gotowość na bycie z kimś i na zniesienie faktu, że może przy tobie płakać i opowiadać, jak doświadcza straty".

Czasami po prostu warto zrobić zakupy czy posprzątać mieszkanie osoby przeżywającej żałobę.

Oczywiście. Wyjść z psem, zaprowadzić dziecko na angielski. Do pogrzebu osoba jeszcze jako takie wsparcie dostaje. Jeszcze przez chwilę wszyscy się interesują, a już potem każdy odchodzi się do swoich spraw. Naprawdę ważne są gesty świadczące: jestem z tobą i nawet jeśli nie rozumiem, co czujesz, to widzę, jak cierpisz i chcę być z tobą w tym cierpieniu, nie boję się.

Część osób w żałobie wstydzi się. Myśli: wszyscy mają piękne życie, tylko mnie coś takiego spotyka. I wtedy warto pokazać: nie jesteś z tym wszystkim sam. Czasami towarzysz sam się boi tematu śmierci, rozmawiania o chorobie, agonii, hospicjum, o tym, jak wyglądały ostatnie momenty zmarłego. A żałobnik chciałby się wygadać, wypłakać, opowiedzieć.

I co wtedy zrobić?

Jeśli jako towarzysz czujemy, że nie dźwigniemy pomagania, nie róbmy tego na pełen etat, podzielmy się z innymi przyjaciółmi wspieraniem i wspierajmy tyle, ile czujemy, że mentalnie damy radę.

Zdaniem Julii Samuel, brytyjskiej psycholożki specjalizującej się w żałobie, która napisała książkę "Sposób na żałobę", żałobę trzeba po prostu przeżyć. Pozwolić płynąć emocjom. Nie leczyć. Nie powinno się brać "tabletki na żałobę". Bo jest ona naturalnym doświadczeniem każdego człowieka.

Żałoba jest normalną reakcją na sytuację straty. Nie można naturalnych ludzkich odruchów leczyć. To tak jakbyśmy leczyli kogoś z zakochania. Żałobę leczymy wtedy, kiedy zaczyna się przeciągać, przechodzi w depresję, kiedy odbiera człowiekowi chęci do życia i zdolność do samodzielnego funkcjonowania. Kiedy pochłania. Zgadzam się z autorką, że żałobę trzeba przeżyć, doświadczyć. Czyli pozwolić sobie na nią. Przypominać sobie o niej, nazywać ją.

Skoro nie ma tabletki na żałobę, czy nie powinniśmy terapeutyzować tego stanu? 

Ani nie terapeutyzować, ani nie pospieszać. Żałoba jest doświadczeniem bardzo indywidualnym, co oznacza, że są osoby, które doświadczają jej krócej, inaczej ją przeżywają, bardziej duszą ją w sobie, inni potrzebują rozmawiać, opowiadać. Dobrze jest spotkać się z żałobą i być w tym stanie tyle, ile potrzebujemy.

Są osoby, które bardzo szybko wracają do życia. I nierzadko wtedy społeczeństwo ocenia: czy ona kochała swojego męża, skoro tak szybko znalazła nowego? A czy on tak kochał żonę, skoro już chodzi na randki, a rok minął? Nie rozliczajmy ludzi z żałoby, bo żałoba żałobie nierówna. Ktoś pozornie radzi sobie doskonale, ale jest to tylko fasada, pod którą kryje się wielka rozpacz.

Znam przypadki odroczonej żałoby, kiedy przez pierwsze dziesięć lat osoby funkcjonowały tak, jak gdyby się nic nie stało, pozornie bez uczuć, a po dziesięciu latach rozpacz je dopadła. Każdy człowiek inaczej przeżywa stratę, inaczej sobie porządkuje nową rzeczywistość bez zmarłego. Nie oceniamy więc, czy ktoś jest w żałobie wystarczająco długo, czy wystarczająco na czarno jest ubrany, bo to egoistyczne.

"To też przeminie" - to adekwatny tytuł drugiej książki o żałobie autorstwa Julii Samuel, którą znów warto przywołać. Po żałobie żyjemy, choć może się wydawać, że już nic w życiu nie jest takie samo, jak było przed stratą.

Tak jest. Czasami, jak utkniemy w jakiejś emocji: w smutku, niepewności, lęku, to myślimy: "Już zawsze tak będzie, nie wyjdę z tego. Jestem taka smutna". Ale przecież uczucia dojmującego smutku to są tylko momenty w naszej egzystencji, które mijają jak obłoki i pojawiają się nowe obłoki na niebie naszego życia. Na szczęście świat jest przemijający, więc nawet, kiedy nam wydaje się, że sytuacja jest fatalna, że rozpacz nas dobija, za ileś lat, kiedy pomyślimy o zmarłej osobie, nie będziemy już ronić łez.

Co możemy zrobić, żeby przemijanie było mniej bolesne?

Pogodzić się ze stratą, wyłapywać drobne momenty, które sprawiają, że widzimy nadzieję. Szukać jej w drobnych sytuacjach, nie rozpamiętywać, nie przywiązywać się do stanów emocjonalnych tak zero-jedynkowo, że już muszą pozostać. To najważniejsze. Części osób pomaga też rozwijanie duchowości, szukanie odpowiedzi w religii.

Sama lubię robić różne rzeczy na pamiątkę po swoich zmarłych bliskich, dla uczczenia ich. Np. można na pamiątkę po babci zasadzić różę w ogrodzie, albo zaangażować się w sport, który kochał tata. To są drobne gesty, które pozwalają oswajać się ze stratą.

Dla Wirtualnej Polski Beata Igielska

Wybrane dla Ciebie
Wskoczyła w prześwitujące spodnie. Uwagę zwracał też odsłonięty brzuch
Wskoczyła w prześwitujące spodnie. Uwagę zwracał też odsłonięty brzuch
Po 50-tce "przechodzą woltę". "Chodzi o wejście w związek z kobietą"
Po 50-tce "przechodzą woltę". "Chodzi o wejście w związek z kobietą"
Jest po ślubie z partnerką. Ocenia wyrok o związkach jednopłciowych
Jest po ślubie z partnerką. Ocenia wyrok o związkach jednopłciowych
Spryskaj podeszwy. Już nie poślizgniesz się na chodniku
Spryskaj podeszwy. Już nie poślizgniesz się na chodniku
Dwuznaczne pozycje na występach. Seksuolożka apeluje do rodziców
Dwuznaczne pozycje na występach. Seksuolożka apeluje do rodziców
Wypróbowała hitową maseczkę na trądzik. Skóra wygląda o niebo lepiej
Wypróbowała hitową maseczkę na trądzik. Skóra wygląda o niebo lepiej
Dwaj polscy królowie poślubili tę samą kobietę. Jedyny taki przypadek w historii
Dwaj polscy królowie poślubili tę samą kobietę. Jedyny taki przypadek w historii
Rozsyp na kostce zamiast soli. Lód przestanie być problemem
Rozsyp na kostce zamiast soli. Lód przestanie być problemem
Ekspertka "ŚOPW" reaguje po odcinku. Komentuje zachowanie uczestników
Ekspertka "ŚOPW" reaguje po odcinku. Komentuje zachowanie uczestników
Wlej do odpływu. "Wyżre" cały brud
Wlej do odpływu. "Wyżre" cały brud
Zając stawia na naturalny look. Lansuje "clean girl manicure"
Zając stawia na naturalny look. Lansuje "clean girl manicure"
Efekt "Domu dobrego". Kobiety dzwonią dwa razy częściej
Efekt "Domu dobrego". Kobiety dzwonią dwa razy częściej
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇