Blisko ludzi"35 ołówków". Szkolna wyprawka koszmarem rodziców

"35 ołówków". Szkolna wyprawka koszmarem rodziców

"35 ołówków". Szkolna wyprawka koszmarem rodziców
Źródło zdjęć: © wp.pl/ fot. Karolina Rogaska
01.09.2017 15:58, aktualizacja: 01.09.2017 22:00

Ostatni dzwonek dla rodziców, przed tym pierwszym dla wielu dzieciaków. Dla jednych to wyjątkowo nerwowy okres, inni będą wypoczywać. Oczywiście ci, którzy systematycznie gromadzili niezbędne przedmioty przez okres wakacji. A nie jest tego mało. Listy wyprawek szkolnych mają kilkanaście, kilkadziesiąt pozycji, a i przedszkolne nie są lepsze. To, co mamy trzylatków muszą przygotować przed dołączeniem malucha do grupy, może zadziwiać.

"Sto trzydzieści sześć ołówków, dwadzieścia dwie tubki kleju, siedemnaście opakowań chusteczek dezynfekujących, dwanaście rolek ręczników papierowych… Hmmm, nadal wydaje mi się, że w tym roku jakoś tego mniej…" – pisała blogerka "Limonka do Rosołu" mieszkająca na stałe w USA. "Tylko cztery paczki papieru do drukarki? A może to już kwestia przyzwyczajenia? Może to doświadczenie i podejście strategiczne sprawiają, że nie wybałuszam oczu jak lata temu, gdy dzieci zaczynały szkołę, a ja nie mogłam się nadziwić, po co tego wszystkiego tyle" – dodaje.

Sytuacja dotycząca szkolnej wyprawki w USA wcale nie odbiega bardzo od tej na naszym podwórku. Jak podaje CBOS, w poprzednim roku szkolnym rodzice, którzy mają dzieci w wieku szkolnym, wydali średnio 903 zł. "W przypadku rodzin z jednym dzieckiem łączne wydatki na wyprawkę szkolną wyniosły na początku obecnego roku szkolnego średnio 626 zł, dla dwojga uczniów było to średnio 1023 zł, natomiast w rodzinach z co najmniej trojgiem dzieci uczęszczających do wymienionych szkół – 2365 zł” - poinformowano w raporcie.

– My akurat kupiliśmy 10 zeszytów, piórnik i pełne jego wyposażenie. Piórnik córka dostała na urodziny od taty, plecak sprezentowali jej dziadkowie. Podobnie buty na lekcję W-F dostała od babci. Córka będzie chodziła do klasy sportowej, więc dostała takie lepsze – mówi nam Gosia, mama 10-letniej Martyny, która to przygotowuje się do rozpoczęcia czwartej klasy. – Nie musieliśmy wydawać nic na książki, bo córka dostaje je z MEN. Tylko do religii kupimy – dodaje. Wsparcie dziadków i ministerstwa znacząco ograniczyło wydatki rodziców.

Za podręczniki dla uczniów wszystkich klas szkoły podstawowej oraz dwóch klas gimnazjalnych zapłaci państwo. A co z przedszkolakami? Wydaje się, że jest dużo trudniej. I faktycznie dla wielu rodziców był to szok. – Nie miałam w ogóle pojęcia, że takie listy istnieją. Znajomi wysyłali dzieci do prywatnych przedszkoli, gdzie za nic dodatkowo nie musieli płacić, nic kupować, prócz książki dla 5-latków. Ach, no i pieluszki trzeba przynieść. Pościel jest, śliniaki są. Jak zobaczyłam tę listę, pomyślałam, że to jakaś abstrakcja – opowiada nam Ania, mama przyszłego przedszkolaka.

Znaleźliśmy przykładową wyprawkę przedszkolaka dla placówki w Mińsku Mazowieckim. A tam, np: pościel – duży koc przyszyty w rogach poszwy + pokrowiec na pościel z przewiewnego materiału o wymiarach 70x160 (zapinany na jednym z krótszych boków na zatrzaski), piżama, bielizna na zmianę, kapcie, blok, 3 opakowania kredek, pastele, akwarele, teczki, chustki, ręczniki, książki, puzzle, plastelina. Ciekawe, że potrzebne są trzy kleje: wyciskany, w sztyfcie, czarodziejski i oczywiście duża ryza papieru ksero.

"Lata doświadczeń, prób i błędów doprowadziły mnie do stworzenia własnego, niezawodnego systemu zakupów szkolnych. Listy przyborów drukuję, gdy tylko się pojawią. Następnie sporządzam tzw. 'master list', czyli skonsolidowaną i uporządkowaną alfabetycznie listę dla całej mojej czwórki. Listę już od połowy lipca noszę w torebce (…) – radzi blogerka "Limonka do Rosołu".

Czas nagli, co wyraźnie widać na forach dla mam: "Dziewczyny, gdzie warto się udać po wyprawkę szkolną, aby nie utknąć na 5 godzin i nie wydać fortuny?" – pyta na grupie "Mama w mieście Koszalin" internautka. Tak, trzeba liczyć się z kolejkami albo mocno przebranym już asortymentem. Jednak nie każdy potrafi się zmobilizować do zakupów zeszytów i linijek w lipcu, gdy słońce grzeje i tylko plaża nam głowie.

Nikt nie lubi przepłacać, ale wybierając potrzebne przedmioty nawet w ostatniej chwili, warto się upewnić, czy są to rzeczy dobrej jakości. Tak, aby plecak wytrzymał do końca czerwca. Warto też wszystkie przedmioty podpisać, a szczególnie worek na strój sportowy i buty. U pełnego emocji, zagubionego pierwszoklasisty, nie trudno będzie o pomyłkę. Czy to wszystko konieczne, niezbędne? Nie można przynieść później? Niestety. Nauczyciele mieliby niezły bałagan, gdyby każdy rodzic na raty donosił przedmioty albo dziecko nie miałoby pasteli, kiedy akurat były potrzebne. Jak przekonuje blogerka, każdy z tych przedmiotów jest niezbędny: "Czy naprawdę jedno dziecko jest w stanie zużyć 35 ołówków w ciągu dziewięciu miesięcy? Własne dzieci przekonują mnie, że tak".