Blisko ludziDowiedziała się, że ma raka. Lekarze jeszcze tego samego dnia powiedzieli, że nie dożyje końca weekendu

Dowiedziała się, że ma raka. Lekarze jeszcze tego samego dnia powiedzieli, że nie dożyje końca weekendu

Dowiedziała się, że ma raka. Lekarze jeszcze tego samego dnia powiedzieli, że nie dożyje końca weekendu
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Magdalena Drozdek
15.03.2018 11:14, aktualizacja: 15.03.2018 11:28

Trzy miesiące bólu i ani jednej diagnozy. Od jednego z lekarzy 24-letnia Georgia usłyszała, że to wszystko "siedzi w jej głowie" i nic jej nie jest. Potem w końcu ktoś zrobił kobiecie badania. Opublikowany przez dziewczynę skan może przerazić.

- Nie mogli się nadziwić, że wyglądam tak dobrze w porównaniu do tego, co znaleźli w moim organizmie – wspomina Georgie McLennan w rozmowie z "Gold Coast Bulletin". Australijka w ubiegłym roku zaczęła odczuwać coraz częściej ostre bóle w całym ciele. Wspomina, że przez kilka tygodni próbowała uzyskać pomoc od lekarzy, ale wszyscy zostawiali ją z niczym.

Przyznaje, że słyszała o sobie wiele w gabinetach: że przesadza, że to wszystko tylko "siedzi w jej głowie" i pewnie zaraz wszystko będzie w porządku. Tyle że stan zdrowia kobiety nie poprawiał się. Wręcz przeciwnie. Wkrótce brzuch Georgie przypominał piłkę. Wyglądała, jakby była w ciąży. Jeden z lekarzy zlecił tomografię.

- Kiedy tylko zobaczyłam skan, wiedziałam, że jest bardzo źle – mówi Australijka. "Źle" wydaje się w tym przypadku eufemizmem. Bo trudno sobie wyobrazić reakcję kobiety na to, jak wyglądał jej organizm. Na zdjęciu widać, jak nowotwór rozsiał się po całym ciele: od płuc po macicę. Nawet lekarzom nie chciało się wierzyć, że jest już w takim stanie.

Obraz
© Instagram.com

Diagnoza? Chłoniak Burkitta. W dniu, w którym Georgie dowiedziała się, że bóle powoduje nowotwór, lekarze dołożyli jeszcze jedną, dramatyczną wiadomość. – Powiedzieli, że najprawdopodobniej umrę jeszcze w weekend – wspomina. Szybko się okazało, że pospieszyli się w ocenie sytuacji.

Georgie musiała przejść zaawansowaną chemioterapię i poddać się serii zastrzyków. Od maja 2017 roku 24-latce udało się częściowo pokonać chorobę. – Mam ogromne szczęście, bo terapia poskutkowała. Mogę tylko dziękować losowi, że miałam dostęp do leczenia – pisze pod jednym ze zdjęć na Instagramie.

Obraz
© Instagram.com

Australijka założyła specjalny profil – Being Brave – na którym dokumentuje od początku swoją walkę z rakiem. Zdjęcia w turbanach, z ogoloną głową – mówi, że chce pokazać innym kobietom, że z nowotworem można wygrać. I nie można tracić nadziei. Georgie szybko zyskała spore grono fanów. Dziś jej profil na Instagramie obserwuje ponad 13 tys. użytkowników, a 24-latka chętnie udziela kolejnych wywiadów na temat swojej choroby.

Rosnącą popularność wykorzystuje, by uświadamiać kobiety, jak ważna jest jeszcze jedna walka: o to, by dostawać skierowania na najważniejsze badania. Georgie wspiera też fundację pomocową dla osób chorujących na raka w jej rodzinnym mieście i szpital, w którym była leczona. Prowadzi nieustannie zbiórkę funduszy na transport pacjentów nowotworowych do szpitali i na wyposażenie oddziałów onkologicznych.

Sama dobrze wie, że komfort pacjenta jest kluczowy, by móc spokojnie się leczyć. – Nie docenisz wygodnego fotela, dopóki nie jesteś skazana na to, by w nim siedzieć przez kilka godzin, w tak trudnym czasie – przyznaje Australijka. Już zapowiada, że po skończeniu studiów pielęgniarskich chce poświęcić się opiece nad pacjentami z oddziałów onkologii.