Dzieci, wychodzę za mąż!

Dzieci, wychodzę za mąż!

Dzieci, wychodzę za mąż!
Źródło zdjęć: © sxc.hu
12.01.2009 13:56, aktualizacja: 30.05.2010 11:08

Czy po śmierci jednego z rodziców dzieci będą w stanie zaakceptować ojczyma lub macochę? Jak im w tym pomóc?

Rodzice są najważniejsi w życiu swoich dzieci. Do pewnego etapu mama i tata to ich cały świat. Śmierć jednego z nich to ogromna tragedia, która na zawsze pozostaje w pamięci i bardzo silnie odbija się na psychice dziecka. Najczęściej po takim przejściu pociechy mocniej zżywają się z drugim rodzicem, potrzebują więcej uwagi i zaangażowania z jego strony. W przypadku, gdy rodzice są młodzi, często po jakimś czasie pojawia się chęć i potrzeba związania się z kimś. Jak zareagują na to dzieci? Czy będą w stanie zaakceptować ojczyma lub macochę?

Podwójne zaangażowanie

Jeśli nasze życie tak się ułożyło, że samodzielnie wychowujemy dzieci, czujemy się podwójnie odpowiedzialni za nie, często staramy się być jednocześnie mamą i tatą, rozpieszczamy pociechy, chcąc w jakiś sposób wynagrodzić im to, że nie mają obojga rodziców. W takich sytuacjach często rodzice nie mają czasu na życie towarzyskie, całych siebie oddają rodzinie. Zdarza się jednak, że los się niespodziewanie odwróci i na naszej drodze pojawi się ktoś interesujący.

POLECAMY: ŻYCIE W POJEDYNKĘ Dziecko-mój cały świat

- Mój mąż zginął rok po urodzeniu się Martynki – mówi Julia z Gdańska. Córka była za młoda, żeby uświadomić sobie, co się stało, ja jednak długo nie mogłam się z tym pogodzić. Przez kolejne lata robiłam wszystko, by moje maleństwo było szczęśliwe i miało wszystko, czego potrzebuje. Bezgranicznie oddałam się macierzyństwu. Ciągle opowiadałam małej, jaki jej tatuś był wspaniały, że na zawsze będzie w mojej pamięci. Gdy Martyna miała siedem lat, życie Julii odwróciło się do góry nogami. Poznała Tomka. - Na początku broniłam się przed znajomością, nie chciałam odwracać swojej uwagi od córki ani mojego zmarłego ukochanego. Związek dla mnie oznaczał zdradę męża - wyznaje. Okazało się jednak, że życie bywa przewrotne. Tomek pomagał siostrze opiekować się jej córką, która mieszkała po sąsiedzku i była w wieku Martynki. Dziewczynki często się razem bawiły, stąd częste spotkania Julii z Tomkiem.

Wewnętrzne opory

Mimo że Tomek nie był jej obojętny, nie potrafiła się zaangażować, aż jednego dnia mała Martynka przyszła do niej i zapytała, czy ona mogłaby mieć nowego tatusia. - Nie wiedziałam, co powiedzieć – przyznaje Julia. Odpowiedziałam, że jej tatuś przecież jest w niebie, na co córka najnormalniej w świecie powiedziała, że ona by chciała kogoś, kto by mógł jej tatę tu na ziemi zastąpić i że ona chciałaby pana Tomka jako swojego tatę. Sytuacja ta do tego stopnia zaskoczyła Julię, że długo nie wiedziała, co ma z tym zrobić. Po pewnym czasie postanowiła się otworzyć na szansę, jaką jej przygotował los. Związała się z Tomkiem i ku wielkiej radości córki, po roku wzięli ślub.

POLECAMY: ŻYCIE W POJEDYNKĘ Zazdrość dzieci

Niestety historia Julii należy do tych rzadkich. Najczęściej osoby samotnie wychowujące dzieci, stają przed bardzo trudnymi sytuacjami. Dzieci długo wspominają zmarłych rodziców i negatywnie reagują na nowe znajomości mamy czy taty. Czują się zaniedbane, robią się zazdrosne i wrogością odpowiadają na chęć zaprzyjaźnienia się ze strony potencjalnych partnerów rodziców. Najczęściej nie wynika to ze złej woli, tylko ze strachu, z obawy, że już nie będą najważniejsi w życiu mamy. Na wieść o ślubie mamy są w stanie zrobić wiele najdziwniejszych rzeczy, z ucieczką z domu włącznie, byle tylko nie doprowadzić do takiej sytuacji.

Z takim właśnie problemem zmierzył się czterdziestoletni Maciej. - Syn Dagmary miał dwanaście lat, gdy się poznaliśmy. Przez dwa lata spotykałem się z jego mamą, ale zawsze pojawiał się jakiś problem. Gdy Dagmara była u mnie, syn dzwonił, mówiąc, że się źle czuje, albo że ma ważny sprawdzian w szkole i ktoś musi mu pomóc. Gdy ja przychodziłem do nich, to nie opuszczał nas nawet na minutę, dla mnie był niemiły. Myśleliśmy, że to ze względu na wiek, że mu przejdzie. Gdy po dwóch latach przyszedłem do Dagmary z kwiatami, poprosiłem ją o rękę, Karol się rozpłakał i zaczął krzyczeć, że on się nie zgadza, że ja nigdy nie zastąpię mu jego taty. Maciej i Dagmara nie wiedzieli, jak w takiej sytuacji postąpić.

POLECAMY: ŻYCIE W POJEDYNKĘ Na początku postanowili, że może powinni jeszcze więcej czasu spędzać razem z synem, rozmawiać z nim. Ale Karol nie chciał z Maćkiem chodzić na mecze, koncerty, ani nawet na ulubione gokarty. Nie pomagały rozmowy, prośby, kary. Mimo sporych dylematów, postanowili się pobrać. Karol powiedział, że nie przyjdzie na ślub. Dopiero, gdy Maciek wziął go na męską rozmowę, powiedział, że bez jego zgody i akceptacji ślubu nie wezmą, bo jest on najważniejszą osobą w życiu jego mamy, a jej szczęście jest dla niego najważniejsze, chłopak zaczął inaczej postrzegać związek mamy. Maciek podkreślił też, że on nie chce zastępować jego ojca, że chce pomóc jego mamie, chce pomóc też jemu, jeśli on na to pozwoli. Karol na początku nic nie mówił, ale po kilku dniach przyszedł zapytać, co chcą dostać w prezencie ślubnym.

Droga, jaką przeszła Dagmara i Maciek, była bardzo długa i trudna. Wiele par na tym etapie się poddaje i nie przechodzi podobnej próby. Chwile te są o tyle skomplikowane, że z pozoru wydaje się, że trzeba dokonać wyboru między partnerem a dzieckiem. Jednak najgorsze co może być, to właśnie myśleć i działać w ten sposób. Dziecko dla każdego rodzica powinno być najważniejsze, co nie oznacza, że nie można budować własnego szczęścia, zwłaszcza po stracie ukochanej osoby. Celem takich osób powinno być pogodzenie dobra dziecka ze swoim. Proces ten może być żmudny, długotrwały i bolesny, ale jest to jedyny sposób, by zapewnić rodzinie spokój i bezpieczeństwo. Dziecko nie może się czuć zaniedbane i ignorowane. Jeśli będzie miało świadomość, że jego zdanie jest lekceważone, będzie robić na przekór i nie pogodzi się z decyzjami dorosłych.