GotowaniePrzepisyFrench fries z ojczyzny smażonych ziemniaków

French fries z ojczyzny smażonych ziemniaków

French fries z ojczyzny smażonych ziemniaków
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
10.12.2010 08:55, aktualizacja: 10.12.2010 20:10

Muzeum Frytek w Antwerpii, frituur`y i frietkotten na rogu każdej walońskiej i flamandzkiej ulicy, strona internetowa dedykowana french fries i Międzynarodowy Tydzień Frytek. Tak, Belgia to bez wątpienia ojczyzna smażonych ziemniaków.

Muzeum Frytek w Antwerpii, frituur`y i frietkotten na rogu każdej walońskiej i flamandzkiej ulicy, strona internetowa dedykowana french fries i Międzynarodowy Tydzień Frytek. Tak, Belgia to bez wątpienia ojczyzna smażonych ziemniaków. Mieszkańcy tego kraju, choć ostatnio politycznie podzieleni, zgodnie utrzymują, że frytki to belgijski wkład w kulinarne oblicze świata.

Na początek trochę historii. Dlaczego frytki w języku angielskim określa się mianem "french fries"?
Nazwali je tak amerykańscy i brytyjscy żołnierze, którzy w czasie I wojny światowej walczyli na terenach Belgii i zachwycili się miejscowym przysmakiem ze smażonych ziemniaków. Ponieważ w belgijskiej armii wówczas posługiwano się językiem francuskim, anglojęzyczni żołnierze ochrzcili frytki jako french fries. I tak rozpoczęła się ich międzynarodowa kariera.

Trzeba tu więc podkreślić, że ich nazwa nie ma nic wspólnego z rzekomym francuskim rodowodem. Choć tak utrzymują niektórzy Francuzi, twierdząc, że frytki w okresie Wielkiej Rewolucji wymyślili ich rodacy.

Podobno o frytkach w Belgii wspominają już manuskrypty z 1781 r. Jak głosi legenda, po raz pierwszy przyrządzili je walońscy rybacy.
Mieszkali nad rzeką Meuse (Moza) i łowili małe rybki, które później smażyli na głębokim oleju. Pewnej ostrej zimy, kiedy rzeka zamarzła i nie mogli zarzucać już sieci, zaczęli kroić ziemniaki w ksztłacie małych rybek, a potem smażyli je na wołowym łoju. Tak miały powstać pierwsze na świecie frytki.
Faktem jest jednak, że w końcu XIX wieku w wielu belgijskich miastach działały już bary z frytkami.

Frituur`y i frietkotten to stały element krajobrazu belgijskich ulic. Spotykają się w nich biznesmeni, którzy w porze lunchu wychodzą z biur na french fries; małżeństwa, które w sobotnie popołudnia spacerują po antwerpskiej, czy brukselskiej starówce; studenci, którzy w przerwie między zajęciami, chcą zjeść szybko i tanio oraz turyści, którzy wizytę w barze z frytkami traktują, jako obowiązkowy punkt wycieczki.

French fries są naprawdę smaczne. Tutejsze frytki mają złocistą, chrupiącą skórkę i są miękkie, ale dopieczone w środku. Ich sekret leży w specjalnej technice smażenia. Najpierw ziemniaki pieczone są w oleju o niższej temperaturze, a potem, na krótką chwilę, są zanurzane w gorącym oleju. Wtedy własnie nabierają złotego koloru.

"Wiesz, czym w Holandii zamiast keczupem polewają frytki? Majonezem. Leją po całości".
To cytat z filmu "Pulp Fiction" i fakt, któremu trudno zaprzeczyć. W Niderlandach, czyli Belgii i Holandii, najpopularniejsze są właśnie "patat met" (mayo) - frytki z majonezem.
Popularne są także "friet speciaal" - frytki z majonezem, sosem curry i cebulą. Można też spróbować ziemniaków w sosie z orzeszków ziemnych - Friet pindasaus.

Belgia jest bez wątpienia ojczyzną smażonych ziemniaków. Pewnie dlatego w Antwerpii mieści się Muzeum Frytek i tu właśnie powstała podobno pierwsza na świecie strona właśnie im dedykowana - www.belgianfries.com. Jeśli dodamy do tego obchodzony tutaj w listopadzie "Międzynarodowy Tydzień Frytek", zrozumiemy, dlaczego Belgowie tak kochają french fries i nie przejmują się dietami.

Z Antwerpii specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl - Magda Olszewska.

Źródło artykułu:WP Kobieta