Goło i wesoło?

Goło i wesoło?

Goło i wesoło?
12.05.2009 15:38, aktualizacja: 18.05.2009 14:36

Dzieciaki uwielbiają biegać na golasa. Okazuje się jednak, że ich nagość to wielki problem dla dorosłych. Uzmysłowiła to nam wizyta w Muzeum Narodowym.

Dzieciaki uwielbiają biegać na golasa. Okazuje się jednak, że ich nagość to wielki problem dla dorosłych. Uzmysłowiła to nam wizyta w Muzeum Narodowym.

Kiedy Tatka wyleciał służbowo do Niemiec, poczułyśmy z Jadźką wiatr w żaglach i postanowiłyśmy wziąć udział w kulturalnym życiu naszego miasta. Wybrałyśmy się zatem w niedzielę do Pałacu Opatów, w którym odbył się wernisaż fotografii Jacqueline Livingston, artystki mieszkającej i pracującej na słonecznych Hawajach. Niemłoda już kobieta fotografuje od lat czterdziestu, a do Polski przyleciała z serią zdjęć zatytułowanych „Album rodzinny. Przestrzenie intymności”. Pierwsze zdjęcia Livingston robiła już w 1962 roku, a ponieważ była związana z ruchem feministycznym w San Francisco, głównym jej zainteresowaniem było między innymi ciało oraz nieskrępowana seksualność.

Jako człowiek, który widział piękno w ludzkim ciele, przez wiele lat robiła także zdjęcia rodzinne. Piękne, w jakimś sensie rajskie zdjęcia, odkrywają niesamowitą więź między nią, jej mężem i dziećmi. Nagość nie jest tu zakrywana, stanowi coś zupełnie naturalnego. Wspólna kąpiel w wannie, karmienie piersią, latanie córki z gołą pupą po domu – kto tak nie ma? Bo ja tak mam. Problem zaczął się dla artystki wtedy, kiedy zaczęła pokazywać swoje zdjęcia publicznie.

Kiedy pokazała te, które przedstawiają nago jej dziecko, ojca i teścia, jako portrety trzypokoleniowej rodziny, w purytańskiej Ameryce wybuchł skandal. Od tej pory praca Livingston nieprzerwanie poddawana jest inwigilacji służb bezpieczeństwa. Została usunięta z Uniwersytetu, straciła dużą cześć prac, chociaż ludzie sztuki nie widzieli w jej fotografiach niczego niestosownego. Cenzurowana i posądzana o pornografię, do dzisiaj ma problemy z wystawianiem swoich zdjęć.

Aż dziw, że udało się ją ściągnąć do Polski. Udało się ściągnąć i okazało się, że jej zdjęcia są pięknym rodzinnym albumem. Że są naturalne, zwyczajne, bez sztucznych uśmiechów, za to z pewnego typu powagą w traktowaniu dziecka – jego ciała i jego potrzeb. Nic nowego, a jednak nie widzimy takich zdjęć. Nie widzimy, bo prawo wcina się bezwzględnie w sprawę naszych golasów.

W 1982 roku w stanie Nowy Jork uchwalono ustawę, która za pornografię uznaje wszelkie formy prezentowania nagości dzieci poniżej 18 lat. Niewątpliwie, zapis ten ma wiele słuszności. Ale czy faktycznie ciało naszych dzieci, które samo w sobie nie wzbudza pożądania, ponieważ jest czyste i piękne jak je Pan Bóg stworzył, może być traktowane z góry jako pornografia? Czy dzieło sztuki musi być cenzurowane?

Jakoś tak się zdarzyło, że na ten wernisaż wybrało się dużo naszych znajomych z dziećmi. My oglądaliśmy zdjęcia, a małe latały dookoła i popijały darmowy soczek. Nastrój zgoła piknikowy i doskonale pasujący do klimatu wystawianych zdjęć. W pewnym momencie Jasiek (pewnie z nudów), podciągnął koszulkę i wystawił brzuch, drapiąc się po nim bez pardonu. Jadźce pomysł się spodobał, podkasała sukienkę i pokazała światu swoje wałki. Po czym zaczęli się tymi gołymi brzuchami szturchać i popychać, śmiejąc się na głos.

Dobrze, że nasze dzieci nie muszą się zastanawiać nad tym, czy goły brzuch jest dobry czy zły. Że żyją na razie w niewiedzy i niewinności, a tylko my musimy kłopotać się tym, do jakiego stopnia nasze ciało i ciała naszych dzieci są tylko i wyłącznie dobre w sferze prywatnej, ale jako sztuka, publicznie, już niekoniecznie. Pomyślę nad tym, zanim dodam na naszym internetowym albumie kolejne zdjęcie Jadźki topless z następnych wakacji.

Wystawę można obejrzeć: Muzeum Narodowe w Gdańsku Oddział Sztuki Nowoczesnej, Pałac Opatów Wystawa czynna: 27 kwietnia – 31 maja 2009 r.