Gwiazdy"Hipokrytka z potencjałem celebryckim", czyli kim jest bratanica prezesa

"Hipokrytka z potencjałem celebryckim", czyli kim jest bratanica prezesa

"Hipokrytka z potencjałem celebryckim", czyli kim jest bratanica prezesa
Źródło zdjęć: © Forum
Helena Łygas
23.03.2018 20:15, aktualizacja: 23.03.2018 21:36

Donald Tusk ma Kasię, Trump – Ivankę, a prezes Kaczyński - ją. Jednak to czy Marta Kaczyńska jest postacią "łagodzącą wizerunek" to kwestia dyskusyjna. Córka zmarłej pary prezydenckiej od lat myli tropy opinii publicznej i portali plotkarskich.

Dopiero co media obiegła informacja, że córka tragicznie zmarłej pary prezydenckiej po raz trzeci stanie na ślubnym kobiercu. Żeby przysięgać przed Bogiem unieważniła nawet pierwszy ślub.

Zaskakujący wyciek informacji, zważywszy, że media zaczęły o niej pisać dopiero w 2008 roku, kiedy pojawiły się plotki, że Kaczyńska, wówczas aplikantka adwokacka, pojawi się w "Tańcu z Gwiazdami". Z oferty stacji skorzystały przed nią inne córki polityków – Ola Kwaśniewska, młodziutka Kasia Tusk, a także Maria Wiktoria Wałęsa.

Przed katastrofą z kwietnia 2010 roku, Marty próżno było szukać w mediach w formie innej niż plakaty wyborcze jej ojca. Owszem, pojawiały się wzmianki o rozpadzie pierwszego małżeństwa, czy ślubie z Marcinem Dubienieckim, ale niewiele ponad to. Dubieniecki budził emocje jeszcze z jednego powodu - jest synem byłego funkcjonariusza SB i polityka SLD. Słowem - wymarzony kandydat, żeby zrobić na złość ojcu.

Dopiero kilka lat później, kiedy Kaczyńska była już na medialnym świeczniku, do mediów wyciekły okoliczności rozstania z jej pierwszym mężem. Mniej więcej w tym samym czasie, co pozew rozwodowy, do sądu trafiła sprawa o "zaprzeczenie ojcostwa" starszej córki Marty. Mimo że dziewczynka przyszła na świat zaledwie rok po ślubie z Piotrem Smuniewskim ojcem był nie kto inny, jak Marcin Dubieniecki. Historia osobliwa, a co dopiero w przypadku córki polityka konserwatywnej prawicy, która politykę najpierw ojca, a teraz stryja zawsze popierała.

Dla wielu motywacje Marty Kaczyńskiej i jej poglądy pozostawały tajemnicą - aż do momentu, kiedy zaczęła ona publikować swoje (już po krótkim czasie głośne) felietony w prorządowym tygodniku "Sieci". To właśnie na jego łamach wcieliła się jesienią w rolę ekspertki. Skrytykowała promującą edukację seksualną kampanię Anji Rubik #sexedpl.

Argumentowała m.in., że autorzy zignorowali "normy kulturowe i zasady moralne", a także, że kampania nie zaznacza, że "najbezpieczniej jest po prostu mieć jednego, stałego partnera, o małżonku nie wspominając". Nie sposób ocenić, czy Kaczyńska cierpi na hipokryzję wyższego rzędu, zaniki pamięci czy po prostu zmieniła się i liczy miłościwie, że nikt jej błędów młodości wyciągał nie będzie.

Co ciekawe, osobliwy trójkąt miłosny Kaczyńskiej z "kolegami ze studiów" nie skończył się w momencie uzyskania rozwodu ze Smuniewskim. Po kilku latach Marta rozstała się z Dubienieckim, a następnie wywalczyła unieważnienie ślubu kościelnego, żeby z nowym chłopakiem wziąć ślub mieszany. Niebawem oczyszczona w oczach Kościoła przysięgnie przed Bogiem, a Piotr Zieliński, szwagier Kaczyńskich nr 3, jako ateista – przed zgromadzonymi.

Stołek stałej felietonistki "Sieci" bracia Karnowscy zaproponowali Kaczyńskiej cztery lata temu. I choć jej teksty nie są najlepsze, czasem o dość kulejącym logicznie wywodzie, w pełnej krasie pokazują jej fenomen. Oto Marta popełnia cztery tysiące znaków na temat choć odrobinę niestandardowy (vide korzyści z jedzenia robaków jako alternatywnej formy mięsa), a media rzucają się do komentowania.

W tej pogoni za newsem nie byłoby niczego dziwnego, ale jak zauważyli z pewnym zdziwieniem redaktorzy Pudelka – Kaczyńska po prostu "się klika". Nie musi odkrywać ciała, zdradzać prywatnych szczegółów ani forsować kontrowersyjnych tez (nie, żeby się jej nie zdarzało). Nawet jej felieton o nadpodaży salonów fryzjerskich dla psów w Szczecinie (maj 2017) budził zainteresowanie.

"To smutne, że mieście będącym najsilniejszym lokalnym ośrodkiem gospodarczym przez dekady, jak grzyby po deszczu pojawiają się salony piękności dla zwierząt. Trudno sobie wyobrazić, by w tej części Polski zapotrzebowanie na pielęgnację czworonogów było aż tak duże” – dowodziła, łącząc tę „pesymistyczną i groteskową tendencję" z… upadkiem stoczni (sic!).

Komentowanie jej poczynań jest natomiast nie lada wyzwaniem i to zdaje się i dla dziennikarzy, i dla internautów. Olbrzymie ludzkie tragedie mają to do siebie, i to zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym, że dają rodzaj immunitetu. Jak tu napisać o dziewczynie, która przeżyła na oczach milionów taką traumę, że jest zakłamaną hipokrytką lub ekspertem bez krzty autorytetu? Przecież to jak kopanie leżącego. I to nawet po dekadzie.

O dziwo, na Instagramie Marty przeważają zdjęcia zwierząt i krajobrazy.

W swoich tekstach jest Kaczyńska nie tylko wierną doktrynie katoliczką (zdarzyło się jej dowodzić, że antykoncepcja hormonalna zabija), ale i patriotką. W styczniu chwaliła okrągło-podręcznikowymi formułkami Stanisława Wyspiańskiego, przekonując niezbyt udatnie o swojej miłości do wieszcza. Następnie przeszła do gorzkiej konkluzji – nie ma albumów wielkiego Polaka w zagranicznych księgarniach (sprawdziła online dwie).

Czytając tego typu wnioski, można by się zastanawiać, na ile Kaczyńska pisze felietony osobiste, a na ile jest wyrazicielką woli partii/wuja. Zastanawiające jest tu zwłaszcza sprzężenie tekstów z działaniami PiS-u.

Choćby w ostatnim numerze - Marta wychodzi od gorzkiej konkluzji, że wiele osób cierpiących na choroby przewlekłe uskarża się na problemy z zakupem leków. Następnie mocno prawniczym językiem wykłada, że odpowiada za to Unia Europejska z Platformą i kończy stwierdzeniem, że położy temu koniec najnowsza inicjatywa rządu.

Wzmiankowany felieton o owadach też nie był efektem egzotycznych wojaży i rozkoszy podniebienia. Ukazał się tuż po wejściu w życie nowego prawa, zezwalającego na sprzedaż owadów w kategorii "produkty spożywcze". Podobnie jak tekst o szkodliwości solariów i tanoreksji po podpisaniu przez Andrzeja Dudę ustawy zakazującej nieletnim korzystania z uroków lamp.

Przeciw poczynaniom rządu wystąpiła Kaczyńska ostro raz. Kiedy były już minister Szyszko zezwolił na odstrzał będących pod ochroną łosi. Decyzję po publikacji tekstu wstrzymano. Można by dywagować, czy jest to dowód na to, że partia rządząca liczy się z opinią córki swojego założyciela. Szybko okazało się, że łudząco podobne słowa napisał w latach 90. Jarosław Kaczyński.

Jak na kontrowersyjną felietonistkę Kaczyńska zaskakująco mało propaguje swoją twórczość w sieci. Jej Instagram, niemal nieznany, biorąc pod uwagę nazwisko, to obraz życia sielskiego i bliskiego naturze. Wiemy z niego, że Marta i jej córki jeżdżą konno, że mają kota i psa rasy chihuahua. Kaczyńska jest też italofilką, nigdzie nie wraca tak często, jak do Włoch. Na swoim profilu nie udziela się w komentarzach, najczęściej nawet nie opisuje zdjęć. Czy to właśnie ta "prawdziwa" Marta, która unikała rozgłosu, póki mogła?

Prawdopodobnie długo nie dowiemy się, kim jest Kaczyńska. Z równym powodzeniem może być punkową duszą, która na złość rodzicom bierze ślub na drugim roku, żeby sypiać z kolegą ze studiów, co bogobojną katoliczką wypisującą XIX-wieczne brednie o "szkodliwości masturbacji".

I może to ta niejednoznaczność stanowi sedno fascynacji ludzi jej osobą. Troskliwa matka, o twarzy tyle niezgłębionej, ile wiecznie niezadowolonej, związki z prominentnymi biznesmenami. Ukrywanie swojej prywatności w mediach społecznościowych, a z drugiej strony stylowa sesyjka w mieszkaniu po rodzicach w magazynie o gwiazdach. Pierwsza bratanica to kobieta-sfinks.