Zdjęcie ilustracyjne© Pexels | RODNAE Productions

I ty, i ja. "Nie daj sobie spieprzyć życia"

Nie jest tak, że oto latający na chmurce socjolog napisał książkę o toksycznych ludziach. Jest tak, że ktoś mówi: uważaj, bo każdy z nas może być dla kogoś toksyczny, nawet nieświadomie – mówi w rozmowie z WP Jarosław Gibas.

Ewa Podsiadły-Natorska: Ktoś próbował panu spieprzyć życie?

Jarosław Gibas, autor książki "Nie daj sobie spieprzyć życia": Nie. Impulsem do napisania książki były doświadczenia ludzi, którzy zwracali się do mnie po pomoc, np. podczas warsztatów czy sesji terapeutycznych.

W czasie tych rozmów zorientowałem się, że toksyczność bywa nieuświadomiona oraz że nie zdajemy sobie sprawy z jej wpływu na nasz dobrostan. Kiedy na swoim kanale opublikowałem film o sposobach na toksycznych ludzi, zdobył on najwięcej wyświetleń spośród wszystkiego, co umieszczam na YT [prawie 800 tys. – red.]. To mi uzmysłowiło, że problem dotyczy wielu ludzi.

Jarosław Gibas
Jarosław Gibas© Archiwum prywatne | Radosław Kaźmierczak

Twierdzi pan, że toksyczność bywa nieuświadomiona. Jak to rozumieć?

Najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie kogoś, kto po wielu latach orientuje się, że jest w toksycznej relacji – i że owa toksyczność wpłynęła negatywnie na jego stan psychiczny, powodując spadek poczucia własnej wartości, epizody smutku i przygnębienia.

Mówiąc "relacja", nie mam na myśli wyłącznie relacji romantycznej. Chodzi również o relację szef–pracownik, rodzic–dorosłe dziecko, wspólnik–wspólnik, przyjaciel–przyjaciel. Często dopiero po latach, zazwyczaj z odpowiedniego dystansu, orientujemy się, że ktoś poprzez swoje zachowanie zabrał nam energię i chęć do życia.

Czyli mogę być w toksycznej relacji i nie zdawać sobie z tego sprawy?

Często tak jest. Odpowiada za to mechanizm nazywany "identyfikacją"; im bardziej jestem z czymś albo kimś związany emocjonalnie i zidentyfikowany, tym bardziej przesłania mi to jasność widzenia.

Na to składa się wiele rzeczy – przede wszystkim cały wachlarz emocjonalny, który towarzyszy nam w takim układzie, ale również społeczne czy kulturowe wzorce, które zakodowaliśmy na wczesnym etapie swojego życia. To, czego nas nauczyło społeczeństwo.

Konkretnie?

Standardowym przykładem jest przekonanie, że związek musi być na całe życie. To nieprawda. Na całe życie są relacje wyłącznie szczęśliwe. Jeśli mamy do czynienia z relacją, w której nie jesteśmy szczęśliwi ani spełnieni, szczególnie jeśli ktoś nas krzywdzi, to powinniśmy uciekać.

Bo prędzej czy później zapłacimy za to własnym zdrowiem – długotrwały stres powoduje przecież poważne choroby.

Jak zatem rozpoznać toksyczną osobę?

Przede wszystkim termin "toksyczny" jest potoczny, nie naukowy, mimo że w wielu opracowaniach naukowych – głównie anglojęzycznych – pojawia się on od lat 70. W ten sposób nazywamy relację, która jest dla nas energetycznie negatywna.

Proszę sobie wyobrazić, że idzie pani ulicą i spotyka znajomego. Rozmawiacie 5 minut i po tym czasie czuje się pani tak zmęczona, jakbyście przegadali 4 godziny.

Zdarza się.

Zastanówmy się, skąd bierze się zmęczenie, które jest nieadekwatne do czasu i wysiłku włożonego w rozmowę. To zmęczenie ma swoje źródło w wymianie energii. Amerykański psycholog społeczny Roy Baumeister ukuł termin "wyczerpywanie ego".

Udowodnił on, że w sytuacjach, w których jesteśmy pozbawiani energii, dochodzi do ubytku sił fizycznych. Wykazało to doświadczenie z użyciem dynamometru. Po kontakcie z toksyczną osobą czujemy się psychicznie i fizycznie wyczerpani – to pierwsza czerwona lampka, która powinna nam się zapalić.

Niezwykle ważne jest też to, że dana relacja musi być toksyczna dla nas. Odbiór toksyczności jest zawsze indywidualny, co oznacza, że nie da się wyznaczyć jednej definicji toksyczności. Nie napiszemy almanachu, który mówiłby, że jeśli zetkniemy się z takim albo innym zachowaniem, to na pewno mamy do czynienia z toksycznością.

Ktoś może być dla mnie toksyczny, a dla kogoś innego już nie?

Oczywiście, tak się bardzo często dzieje i na to zwraca uwagę wielu badaczy. To ty jesteś sędzią w sprawie swojego systemu emocjonalnego. To ty czujesz, co odbiera ci energię, choć uzależnione jest to od wielu czynników, np. od twojego samopoczucia w danym dniu.

Wróćmy do przykładu, w którym spotyka pani kogoś na ulicy. Jeśli ma pani dobry dzień, to tej osobie trudniej będzie odebrać pani energię. Ale jeśli coś w pani życiu wydarzyło się przykrego i jest pani przygnębiona, to osobie toksycznej znacznie łatwiej będzie "działać". Wszystko zależy od tego, z jakim pakietem wchodzimy w relację.

Każdy może stać się toksyczny dla innych ludzi?

Tak. I to jest fascynujące, bo bardzo często nie mamy świadomości, że nasze zachowania mogą być przez kogoś odbierane jako toksyczne.

To był drugi cel napisania książki: obserwuj ludzi, z którymi wchodzisz w relacje, obserwuj, jaki wpływ na cudze emocje ma twoje zachowanie, bo być może umyka ci coś, czego nie widzisz, a co w oczach drugiej osoby czyni z ciebie osobę toksyczną.

Ten cel został spełniony?

Tak, po premierze dostawałem liczne wiadomości od ludzi, którzy pisali: "Bardzo dziękuję za tę książkę, dzięki niej przekonałem się lub przekonałam, że robię rzeczy, które ktoś może uważać za toksyczne, a o czym nie miałem pojęcia".

Nie jest więc tak, że oto latający na chmurce socjolog napisał książkę o toksycznych ludziach. Jest tak, że ktoś mówi: uważaj, bo każdy z nas może być dla kogoś toksyczny, nawet nieświadomie.

Jak to sobie uświadomić?

Jest tylko jeden sposób: śledź swój ślad energetyczny i emocjonalny. Zwróć uwagę, jak twoje zachowanie oraz sposób komunikowania wpływają na innych ludzi.

Tyle że większość z nas tego nie robi.

Nie, co potem obraca się przeciwko nam. Oto jest związek, który się świetnie zapowiada, ludzie się ze sobą dogadują na wielu polach, dzielą wizję świata, zainteresowania, przekonania.

Zaczynają razem mieszkać i nagle po 3–4 miesiącach, a może i po 2–3 latach orientują się, że nie są w stanie ze sobą wytrzymać. Pewne ich zachowania, których nie są nawet świadomi, ranią drugą osobę. Albo pozbawiają drugą osobę energii, dobrego samopoczucia, powodują u niej długotrwały stres itd.

To co można z tym zrobić? Pisze pan: "Jeśli nie chcesz, by ludzie nazywali cię idiotą, to po prostu nie zachowuj się jak idiota; jeśli zaś nie chcesz być nazywany osobą toksyczną, to nie zachowuj się jak ona". I już, tyle wystarczy?

W historii ludzkości nie wymyślono lepszej metody niż szczera, otwarta rozmowa, w której powiem: "Zauważyłem, że po tym, co powiedziałem, zmieniła się twoja energia, posmutniałaś/posmutniałeś. Czy to, co powiedziałem/powiedziałam, było dla ciebie niekomfortowe? Opowiedz mi o tym, bo jeśli dogadamy się teraz, to będzie wiadomo, czego więcej nie robić i na co uważać. A jeśli się tego nie dowiem, istnieje duże prawdopodobieństwo, że znowu się tak zachowam. I nasz związek może się rozlecieć".

Tak samo możemy się dogadać z szefem czy pracownikiem.

Zawsze można powiedzieć: "Proszę nie zwracać się do mnie w ten sposób, ponieważ to mnie rani, z czego pan/pani nie zdaje sobie sprawy". Na własne oczy widziałem, jak wiele takie rozmowy potrafiły zmienić. Ludzie nagle się dowiadywali, że coś, co według nich było żartem, niewinną złośliwością, potrafiło kogoś do cna zranić.

A robili tak, ponieważ z ich perspektywy te żarty czy złośliwości nie miały większego znaczenia.

No i nikt nie reagował.

Nie, za to każdy się śmiał. Ale kiedy nagle wyłożymy karty na stół i zaczniemy ze sobą rozmawiać, to możemy bardzo wiele zmienić. Czasem relację można uzdrowić błyskawicznie. To się fachowo nazywa "rekontraktowanie"; wyobraźmy sobie związek dwojga osób, które siadają do stołu po roku wspólnego mieszkania i mówią: "Słuchaj, stwórzmy nowy kontrakt naszej relacji, który będzie zawierał te elementy, które są dla nas dobre oraz te, których powinniśmy unikać".

Proszę zwrócić uwagę, jak niewiele ludzi w swoich związkach – ale też w relacjach nie tylko romantycznych – nigdy takiego rekontraktowania nie robi.

Tu się zgodzę. Ja nie robiłam, choć akurat mam dobry związek.

A to jest bardzo proste. Istnieje masa związków, w których ludzie po latach orientują się, że nic o sobie nie wiedzą. Mieszkają pod jednym dachem 20 lat i tak naprawdę się nie znają. A nie znają się dlatego – co udowodniła w badaniach psycholog Carol Dweck – że na planie naszego życia zmienia się nasza osobowość.

Mamy inne cechy charakteru, gdy jesteśmy 20-latkami, i inne, gdy jesteśmy 40-latkami. Zmieniają się nasze wartości, potrzeby, co innego nas pociąga, choć nie w sensie seksualnym. Jeśli wchodzimy w związek, to co jakiś czas dobrze jest sprawdzić, jak bardzo się zmieniliśmy. Czy po tych zmianach, które w nas zaszły, jesteśmy w stanie z tą samą osobą stworzyć wartościowy związek?

Załóżmy, że odpowiedź brzmi "nie". Co wtedy? Zmiana zawsze jest możliwa?

To fakt, że ludzie często bronią się przed zmianą, najczęściej z lęku. Wmawiają sobie, że jest ona niemożliwa – bo mają kredyt, wspólne zobowiązania, dzieci, kontrakt firmowy. Natomiast kiedy już się na to zdobędą i zmienią swoje życie, to w zdecydowanej większości mówią potem: "Dlaczego nie zrobiłem/zrobiła tego wcześniej?!".

Po ukazaniu się książki ludzie pisali mi: "Kiedyś zmiana mnie przerastała, wydawała mi się nie do zrobienia, a okazało się, że mogę się wyzwolić z toksycznej relacji". Fascynujące jest to, jak często ludzie z takim doświadczeniem przyznają, że nie tylko oni ułożyli sobie życie na nowo, ale i ta druga, opuszczona osoba.

Tylko jedna bardzo ważna rzecz: musimy mieć świadomość, że coś wskutek tej zmiany nastąpi. Być może na początku nasza sytuacja zmieni się na gorsze. Mimo to zawsze warto zakończyć toksyczną relację, ponieważ w przeciwnym razie będziemy za nią płacić własnym zdrowiem i emocjami.

Jeśli mamy dzieci, to z pewnością powinniśmy. One też zapłacą rachunek za toksyczny związek swoich rodziców.

Jak najbardziej. Zasada jest prosta, a zna ją każdy rozsądny psychoterapeuta: problemy są dziedziczne. Jeśli nie zostaną w porę rozwiązane, to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że dzieci pochodzące z takiego związku za 20–30 lat również znajdą się na kozetce u psychologa.

Proszę więc pamiętać, że zmiany nie zawsze dokonujemy dla siebie – często po to, by chronić najbliższych.

Jarosław Gibas: - Wszyscy badacze efektu toksycznego mówią: jeśli możesz, to uciekaj. A jeśli nie możesz uciec, to się zabezpiecz
Jarosław Gibas: - Wszyscy badacze efektu toksycznego mówią: jeśli możesz, to uciekaj. A jeśli nie możesz uciec, to się zabezpiecz © Materiały prasowe

Skoro rozmawiamy o toksyczności – święta non-toxic są możliwe?

Tak, pod warunkiem, że zluzujemy. Święta bywają katalizatorem, który wyzwala demony. Jeśli oczekujemy, że skłócona rodzina, która przez cały rok się do siebie nie odzywa, usiądzie przy wigilijnym stole i pokocha się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, to tak to nie działa. Pytanie, czego od świąt oczekujemy.

Jeśli ktoś podejmie świadomą decyzję o niespotkaniu się z toksycznymi krewnymi przy świątecznym stole, to jest okej?

Kluczem w pani pytaniu jest słowo "świadomą". Jeśli świadomie zdecydujesz, że nie chcesz narażać się na czyjąś toksyczność, to w porządku, tylko bądź w tym konsekwentny. Wszyscy badacze efektu toksycznego mówią: jeśli możesz, to uciekaj. A jeśli nie możesz uciec, to się zabezpiecz.

W jaki sposób, napisałem w książce "Nie daj sobie spieprzyć życia". Podjęcie wysiłku, który miałby coś zmienić, często kosztuje olbrzymią ilość energii. Zastanów się, czy warto.

O autorze "Nie daj sobie spieprzyć życia":

Jarosław Gibas – socjolog, autor książek łączących perspektywę socjologii, opartej głównie na strukturach relacyjnych, inteligencji emocjonalnej oraz psychologii rozwoju świadomości. W ramach swoich kursów (stacjonarnych oraz video) uczy umiejętności z obszaru EQ, mindfulness, a także technik i narzędzi terapii transpersonalnej. Na swoim kanale YouTube, obserwowanym przez kilkadziesiąt tysięcy subsrybentów, regularnie publikuje miniwykłady obejmujące tematykę psychologiczno-socjologicznych mechanizmów radzenia sobie z rzeczywistością, budowaniem relacji czy poprawy jakości życia. Prowadzi cykl video recenzji "Niewidzialne książki", prezentując w nim bestsellerowe pozycje, które nie są obecne na polskim rynku wydawniczym.

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (162)